Nie jest dobrze z fiansowaniem sportu w Gorzowie, a chociaż wakacje rozpoczną się za kilka dni, nikt nic nie wie i pewnie "jakoś to będzie", tylke tylko - że dzieci zostaną rzucone w samopas i niczego nowego się nie nauczą. Niestety wielu inwestuje w sport tylko w celu nawiązania lub podtrzymywania kontaktów towarzysko - politycznych...
Uczestniczyłem ostatnio w debacie na temat finansowania sportu w naszym mieście. Byłem bardzo ciekawy konfrontacji między pojmowaniem sportu przez trenerów, urzędników i działaczy, a naukowym - wszak taki zawód wykonuję - spojrzeniem na jedną z istotniejszych dziedzin życia w naszym mieście. Stanowisko jakie zajmują specjaliści nauk o sporcie, nie tylko w Polsce, jest mniej więcej takie, jak przedstawiam swoim studentom na wykładach: sport jest traktowany jako świadoma i dobrowolna działalność człowieka podejmowana w celu zaspokojenia potrzeb tj. zabawy, współzawodnictwa oraz doskonalenia własnych cech fizycznych i umysłowych. Dodaję do tej definicji jeszcze to, że sport to bardzo dobry środek wychowawczy i socjalizacyjny. Poprzez przywiązanie do barw klubowych, szacunek dla historii klubu, zawodników i organizujących go działaczy, tworzy podstawy tożsamości ze środowiskiem lokalnym - osiedla, miasta, regionu i kraju. Wypełnia tym samym wiele ważnych funkcji: edukacyjnych, zdrowotnych, społecznych, kulturalnych oraz rekreacyjnych.
![]() |
Dr Michał Bajdziński jest pracownikiem naukowym Uniwersytetu Zielonogór- skiego, obserwatorem życia społecznego oraz osobą zaangażowaną w sprawy związane z krzewieniem kultury fizycznej |
Niewątpliwie, takie pojmowanie sportu w Gorzowie nie było obce uczestnikom zorganizowanej przez Stowarzyszenie "Tylko Gorzów" debaty, jednak dominująca część dyskusji była skierowana nie na funkcje społeczne, jakie może pełnić sport, lecz na funkcje pochodne, przede wszystkim biznesowo - marketingowe. Szczególnie urzędnicy i przedstawiciele najpopularniejszych w Gorzowie sportów, próbowali wpoić pozostałym, że najistotniejszą rolę jaką one mają wypełniać, to promocja miasta. W ten oto sposób, mieszkańcy tworząc stowarzyszenia sportowe lub płacąc podatki na finansowanie sportu, są traktowani przedmiotowo, jako narzędzie do osiągania celów, które są odległe od społecznych potrzeb i idei uprawiania sportu.
Mieszkamy w regionie i mieście słabym ekonomicznie, stąd również sport, jako narzędzie marketingu, daje bardzo ograniczone możliwości. Mam wrażenie, że niektórzy inwestują w sport nie w celu osiągnięcia zysku, co jest podstawowym celem każdej firmy, lecz do nawiązania lub podtrzymania kontaktów polityczno – towarzyskich. Upatrują w nich większe korzyści niż z promocji własnej firmy poprzez sport. W pewien sposób psuje to lokalną demokrację i staje się źródłem różnych miejskich konfliktów, czego wyraz dało kilku uczestników debaty.
Jak zatem finansować miejski sport? Przede wszystkim w każdym działaniu myśleć podmiotowo o mieszkańcach, szanować zasady ekonomii i demokracji. Zacząłbym od pewnego rodzaju „inwentaryzacji” potrzeb w sferze sportu, bo nie wiemy jaka jest aktywność sportowa mieszkańców Gorzowa. W 2004 roku 38% mieszkańców krajów członkowskich Unii Europejskiej deklarowało aktywność fizyczną w ostatnim tygodniu. Ten wskaźnik, czyli pewna średnia europejska (w Skandynawii około 70%) może stanowić cel do osiągnięcia. Musimy zadać pytanie: jaka jest oferta uczestnictwa w sporcie dla kobiet i mężczyzn, dla poszczególnych grup wiekowych, mieszkańców różnych dzielnic miasta i przedmieść... Dopiero potem kierować strumień pieniędzy na infrastrukturę, kreować świadomą politykę wspomagania stowarzyszeń sportowych. W ten sposób, cele społeczne jakie powinien spełniać sport, można osiągnąć mniejszym nakładem finansowym.
Promocja miasta przez sport ma marginalne znaczenie dla potrzeb jego mieszkańców, a przecież sport jest dla ludzi a nie ludzie dla sportu. Ważniejsze są miejsca pracy, które dzięki sportowi można stworzyć, infrastruktura sportowa, która może służyć większej grupie, która służy sportowej edukacji i wychowaniu dzieci i młodzieży w kulturze zdrowia.
Niestety obserwacja rzeczywistości w naszym mieście nie napawa optymizmem. Sport szkolny prawie przestał istnieć, a kluby zaprzestały lub bardzo ograniczyły szkolenie. Przyczyny leżą w jakiejś dużej części w złym systemie edukacji do kultury fizycznej w Polsce. Naukowe pomiary i potoczne obserwacje wykazują, że efektywność systemu wychowania fizycznego jest bardzo niska. Jako jedyne państwo w Europie mamy w szkołach cztery, obowiązkowe, oceniane godziny wychowania fizycznego. Nie wykorzystujemy największego atutu, jakim jest dobrze wykształcona kadra. Kuriozalne jest na przykład to, że w pierwszych trzech latach nauki szkolnej, nie ma lekcji wychowania fizycznego prowadzonych według zasad metodyki w-f, a jedynie jakieś doraźne zajęcia ruchowe organizowane przez nauczycielki, które są do tego słabo lub w ogóle nie przygotowane, a w tym samym czasie magistrowie wychowania fizycznego uczą przyrody lub informatyki. Nie można winić za to nauczycieli, nie jest całkowitym usprawiedliwieniem również brak pieniędzy.
W Gorzowie system finansowania sportu młodzieżowego nie działa dobrze.
Chociaż formalnie mamy strategie, regulaminy finansowe, budżet, to jakaś spora część pieniędzy jest wydawana nieefektywnie. W sposób typowo urzędniczy oceniamy pracę klubów. Według statystyk czasami wszystko się zgadza, rzeczywistość jednak pokazuje zupełnie coś innego. Najczęściej oceniamy starania, a nie efekty. Szkoda, bo przecież mniej jest ważne ile dzieci „objęto nauką pływania”, lecz ile nauczyło się pływać.
Po spotkaniu organizowanym przez "Tylko Gorzów" postanowiłem dowiedzieć się, jak będzie zorganizowane sportowe życie młodzieży w czasie wakacji w Gorzowie: Zacząłem od moich kolegów wuefistów z trzech różnych szkół i dwóch dyrektorów. Mimo, że do końca roku szkolnego pięć dni – nic konkretnego nie wiedzą. „Podobno mają być jakieś pieniądze, jakieś 8-9 złotych za godzinę”. Od radnych dowiedziałem się jeszcze mniej, choć i oni szukali informacji. Z tego wynika, że na wakacjach w Gorzowie „jakoś to będzie”. W ostateczności, jak to bywało w przeszłości, zostanie rozdanych w trakcie trwania roku szkolnego kilkaset biletów na basen, a w statystykach urzędniczych wszystko będzie się zgadzało. Tylko dzieci puszczone samopas niczego nowego się nie nauczą.
Życzę wszystkim miłych wakacji, sportowcom medali na igrzyskach, a urzędnikom kreatywności.
MICHAŁ BAJDZIŃSKI