Przejdź do głównej zawartości

CIAGNIE WILKA DO LASU

Był człowiek o silnej osobowości, charyzmatyczny, z wyrazem, z zacięciem politycznym. Błyskotliwy i opiniotwórczy, pełen pomysłów i zapału. Chęci i determinacji do zmiany otaczającej rzeczywistości. Nie pchał się do polityki dla pieniędzy, bo ich posiadał wystarczająco sporo, aby na chleb i paliwo starczyło. Politykę traktował jako pasje i hobby, ponieważ nie lubił braku zaangażowania.

Czasem posądzany o ADHD, miał zapał do działania i pasje tworzenia. Stworzył własny biznes od podstaw w czasach, kiedy ryzyko założenia firmy i jej utrzymania na wysokim poziomie niewielu się udawało.  Ale jemu tak – wykreował markę, rozkręcił biznes do kilkunastu firm w różnych dziedzinach gospodarki. Nigdy nie bał się podejmować ryzyka, bo kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana – jak mawiał klasyk. Jego nazwisko stało się marka samą w sobie. Był człowiekiem sukcesu. Młody wilk, ciągle spragniony tworzenia i działania, które było napędem życiowych decyzji. Nieustannie w drodze, nieustannie w biegu.  
Założył partię w lubuskim, ponieważ utwierdził się w przekonaniu, że mając wpływ na władzę można coś mądrego i szlachetnego wykreować, aby przedsiębiorczość ludzi głodnych sukcesów nie poszła na manowce. Szybko polityka stała się jego  nowym żywiołem. Przyciągnął do siebie ludzi, którzy oddanie i służalczo jemu wtórowali. Z czasem niezłe i pokaźne stado z tego wszystkiego mu wyszło. Rządził a raczej królował politycznie w całym regionie. Południe ,,trzęsło się” na samo jego nazwisko. Północ politycznie była silna. Charyzmatyczny przywódca niczym wilk swego stada walczył o własne interesy przywódcze w partii, której był ojcem - założycielem. Często wiatr w oczy mu zaglądał, niekiedy podsycane niesnaski zawistnych konkurentów spędzały mu sen z powiek, ale wilka z lasu nie udało się przepędzić.  Mówił to, co myślał, rządził jak chciał. Nie brakowało mu odwagi i determinacji. Był jednym z pierwszych, który sprzeciwiał się otwarcie Tuskowi.
Jednak życie na wysokich obrotach, ciągła adrenalina, a przede wszystkim świadomość, że się jest niezastąpionym spowodowało to, że biznes prywatny zaczął się sypać.  Brakowało czasu na politykę, a przez to ostrości spojrzenia i bystrości myślenia.  Rady cwanych doradców doprowadziły wilka do kilku poważnych błędów politycznych. Wygrana do Senatu RP w wyborach 2005 roku była wynikiem działań wielu życzliwych mu osób niż on sobie samemu był życzliwy. I raczej, im bardziej zależało na satysfakcji ze zwycięstwa niż samemu zainteresowanemu. Krótka kadencja i następne wybory spowodowały, że wilk skazał się na tułaczkę. Chciał odpocząć, popatrzeć na wszystko z dystansu, naprawić, to co nie udało mu się ocalić w prywatnej sferze życia. Wrócił do początków- do kreowania nowych biznesów, zarabiania pieniędzy.  Zapał i zacięcie polityczne wypaliło się gdzieś po drodze.  Jednakże ludzie traktujący politykę jako swoją pasję, miejsce , w które najwięcej energii i sił angażują – nigdy od niej nie uciekną. Bredniami można nazwać górnolotne hasła, typu: ,, odchodzę z polityki”, ,,żegnam się z nią na dobre”. Jest ona bowiem jak zmysłowa kochanka – nieustanne wyrzuty sumienia jak się z nią grzeszy, ale chęć bycia i obcowania silniejsze, ponieważ zawsze jest coś nowego i nigdy nie wiadomo jak się owe spotkanie skończy... . A kto raz jej spróbuje ten nie powie, że nie chce ponownie… .
Tak wiec ciągnie wilka do lasu, a tam czeka W. Komarnicki. Człowiek, o którym można mówić wiele albo nic. Dla południowej części regionu znany jako prezes odwiecznego wroga  Caleum Stali Gorzów, dla północy osoba, która doprowadziła do powstania wysokiej klasy stadionu żużlowego, która zapisała już się na kartach historii tym, że w Gorzowie zorganizowano i przeprowadzono Mistrzostwa Świata Grand Prix na żużlu – impreza, o której było głośno, przed, w trakcie i po. Kontrowersyjna przyjaźń z prezydentem Jędrzejczakiem nie szkodzi mu. Nawet brązowy medal Stali Gorzów przy medialnych założeniach, że sezon 2011 miał być złoty dla gorzowiaków, nie odebrał mu głosów w wyborach parlamentarnych 2011. Mimo, że senatorem nie został ku uciesze kibiców z południa, bo oni swego prezesa na Wiejską wysłali, to spokorniał i poważne myśli o przejęciu schedy po Jędrzejczaku powoli zacznie zamieniać w czyn. To ,, bystry gracz” i na powrót wilka poczeka… .
Niestety wilk wraca, ale brak mu świadomości, że to już nie ta rzeczywistość, którą zostawił kilka lat temu. Ludzie już nie Ci sami. Przyjaciele, z którymi działał, tworzył i imprezował, dojrzeli – teraz przyklaskują innemu ( a raczej innej). Zdarza się, że nie chcą pamiętać, kto ich do polityki wprowadził i pokazał na co ich stać. Kto ich nauczył zagrywek, uników, taktycznych manewrów w potyczkach z południem. Nie chcą pamiętać, bo odwagi im brak.  Wilk może i ten sam, ale ludzi energicznych, odważnych i wyrazistych mu brak. Jak zwykle wracając postawił na marketing. Stworzył  Stowarzyszenie  Tylko Gorzów robiąc medialny szum, bo na tym rzecz miała polegać. Powrót zawsze musi być głośny. Ale głośny nie oznacza, że na stałe i że się uda osiągnąć zamierzony cel – fotel prezydenta Gorzowa.  Pomysł jak zwykle dobry, ale wykonanie dostateczne. Bo gdzie jest ta wyrazistość i ta charyzma, ta siła i determinacja, której bali się przeciwnicy a zwolennicy podziwiali?! Gdzie jest ta pewność i odwaga człowieka, który wielu ludzi potrafił przekonać, że warto być w polityce i zmieniać rzeczywistość, bo jak się chce to można?! Dziś tego brakuje… .  A bez tych atrybutów  konfrontacja z prezesem Komarnickim nie będzie udana. Komarnicki wypromował Stal Gorzów – na zewnątrz miasta jest  prezesem właśnie z tego znanym a w niektórych kręgach nawet  i cenionym. 
Natomiast Jacek Bachalski  -  ten ,,młodo -stary wilk”, jeśli będzie potrafił odnaleźć w sobie tą dawną siłę energię i wydobędzie drzemiący w sobie potencjał; jak na nowo zaufa wyłącznie swojemu zmysłowi politycznemu, swej bystrości i ostrości spojrzenia, to Panie i Panowie gorzowiacy –  będzie wyścig na miarę zdobycia mistrzostwa świata przez Tomasza Golloba!
A polityka jak zmysłowa kochanka nie zmienia się , nie starzeje i dalej uwodzi. Stąd ciągnie wilka do lasu… .
KATARZYNA KRZESZOWSKA

Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...