Przejdź do głównej zawartości

I PO SONDEJU...

Poprzedniczka nie dała rady, ale obecny wojewoda nie tylko, że pozbył się niewygodnego kuratora, to w dodatku odbyło się to  z gracją i subtelnością.
Prawda jest taka, że Roman Sondej powinien odejść już w 2007 roku, gdy oczekiwała tego wojewoda Helena Hatka. Taka jest logika funkcjonowania w administracji publicznej, gdy  nie jest się bezpartyjnym urzędnikiem, ale aktywnym działaczem  i samorządowcem ugrupowania, które oficjalnie kontestuje działania Ministerstwa Edukacji. Samemu Sondejowi to  nie przeszkadzało, podobnie jak wielu innym działaczom Prawa i Sprawiedliwości nie przeszkadza fakt, ze pracują niejednokrotnie w miejscach, które w opinii liderów ich partii zarządzane są źle lub nie powinny istnieć. Brak im jednak politycznej odwagi, by spróbować poszukać pracy poza polityką. Cóż - jak stwierdził klasyk" "Byt tworzy świadomość" i w przypadku kilku regionalnych działaczy PiS, nie mylił się. Sam kurator Sondej sprawował swoją funkcje niezwykle poprawnie i należy przyznać, że tak właśnie oceniany był przez środowiska nauczycielskie.  Nie konfliktował, gdy trzeba było wspierał, a przede wszystkim nie przeszkadzał. Ocena jego pracy nie może być inna niz pozytywna. Teraz czas na wicekuratora Radosława Wróblewskiego, który – choć należy do Platformy Obywatelskiej – to trudno o nim powiedzieć, że jest politykiem czy osobą zaangażowaną ideologicznie. Można nawet odnieść wrażenie, że osoby kreujące go na partyjnego lidera czyniły mu więcej krzywdy niż pożytku, gdyż Wróblewski to typ przyjaznego i  otwartego na inne środowiska erudyty, co jednak nie zmienia faktu, że ma własne poglądy i wizje. Nowego kuratora wyłoni konkurs, ale w tym konkretnym przypadku, byłoby ze szkodą dla regionu, gdyby kuratorem został ktokolwiek inny niż właśnie Radosław Wróblewski. Jego osoba, to rzadki przypadek, gdy wiedza i umiejętności idą w parze z zaangażowaniem na rzecz edukacji, ogromną pasją przekazywania wiedzy oraz wizją działania.

Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...