Pewne jest to, że do dziś nikt nie chce mówić o dymisji Tomasza Gierczaka publicznie. Minęły prawie trzy miesiące od jego odejścia z Zarządu Województwa, ale wszyscy nabrali „wody w usta”. A przecież powody odejścia były trywialne… urażona ambicja szefowej partii.
Pozycja Tomasza Gierczaka od początku była słaba, bo na stanowisko członka Zarządu Województwa powołany został po sromotnie przegranych wyborach do Rady Miejskiej. Pod tym względem niczym nie różnił się od swojego kolegi i poprzednika Tomasza Hałasa. „Obaj byli użyteczni jako przedstawiciele północnej części województwa, ale nie jako ważni gracze we władzach regionu” – mówi polityk PO z Gorzowa. „To zaważyło na tym, że we władzach regionu traktowany był niemal jak popychadło” – dodaje polityk. Sama nominacja nie zrobiła jednak takiego wrażenia jak rezygnacja ze stanowiska. To dziwne, zważywszy iż jego odwołanie było niemal pewne, ale odłożone na pierwsze dni stycznia. „Dostał sygnał od patrona, by szybko zrezygnował, bo inaczej zwalą na niego połowę kłopotów lubuskiej służby zdrowia” – mówi inny działacz PO z Zielonej Góry. Pozostaje pytanie: dlaczego ? „Czarę goryczy przelała grudniowa nominacja Marcina Jabłońskiego na stanowisko wojewody lubuskiego” – potwierdzają rozmówcy. Na szefową PO Bożenną Bukiewicz informacja o nominacji dla Jabłońskiego spadła jak grom z nieba. „A przecież dzień wcześniej wydzwaniała do Warszawy, że Jabłoński nie nadaje się na wojewodę zachodniopomorskiego, a jej współpracownik przyjmował już w Świebodzinie gratulacje” – żartuje kolejny działacz. Chodzi o Tomasza Możejkę, którego przewodnicząca promowała na wojewodę. Po takim afroncie było kwestią czasu, by poseł Bukiewicz zaczęła węszyć partyjny spisek z udziałem polityków z północnej części województwa. Jednym ze sposobów na pokazanie dominacji i władzy było właśnie odwołanie z funkcji Tomasza Gierczaka. „Wyrok był już podpisany, ale Gierczak uciekł spod gilotyny” – mówi samorządowiec z PO. Składając rezygnację, tak naprawdę został na lodzie. Obiecywano rady nadzorcze, spółki oraz posadę w Lubuskim Urzędzie Wojewódzkim, ale wydaje się, że jest - i długo jeszcze będzie – ofiarą wewnątrzpartyjnych rozgrywek. „Jest mądry, kompetentny i wykształcony, bez problemu znajdzie się na rynku pracy” – prorokują działacze. Szkoda tylko, że słabość wykazali jego polityczni patroni…