Mocne nazwisko w ewentualnym przedterminowym starciu o fotel Prezydenta Gorzowa. Nie jest wykluczone, że w szranki stanie znany gorzowski adwokat, samorządowiec i mecenas ważnych miejskich przedsięwzięć. - W przyszłości nie mówię nie - konstatuje mecenas Jerzy Synowiec.
W sumie to jedno z niewielu w mieście nazwisk, które kojarzy się nie tylko z aktywnością samorządową, ale przede wszystkim z zawodowym dorobkiem, kompetencjami i troską o sprawy miasta. To jedyna szansa, by odebrać miasto skorumpowanym postkomunistom. Mecenas Jerzy Synowiec nie potwierdza, że będzie kandydował, ale też daje znaki iż tego nie wyklucza. "Miałem i mam sporą ochotę, żeby powalczyć o fotel prezydenta, ale są też mocne przeciwskazania przeciw temu. Narazie te minusy mnie odciągają od tej decyzji" - mówi Synowiec w wywiadzie, którego udzielił gazecie 66-400. "Na dzień dzisiejszy nie, przynajmniej teraz(...), ale w przyszłości nie mówię nie" - dodał. W obszernym wywiadzie odniósł się również do afery budowlanej w której urzedujący prezydent Tadeusz Jędrzejczak został nieprawomocnie skazany i oczekuje na ostateczny werdykt ze strony Sądu Okręgowego. Zdaniem Synowca istnieją trzy warianty: całkowite uniewinnienie prezydenta, skierowanie sprawy w całości lub w części do ponownego rozpatrzenia oraz podtrzymanie wyroku chociażby w części. Najgorszy ze scenariusz dla miasta, to - zdaniem mecenasa Synowca - skierowanie sprawy do ponownego rozpatrzenia, gdyż będzie się ciągnęło latami. "Zakładam, że najpóźniej późną jesienią zapadnie ostateczna decyzja" - uważa radny i adwokat w jednej osobie. Suchej nitki nie zostawił na przemądrzałym prezesie "Stali Gorzów" Władysławie Komarnickiem, który kreuje się na twórcę żużlowych sukcesów oraz niemal "ojca" nowego stadionu. "Prezes Stali Gorzów przypisuje sobie zasługi w wybudowaniu stadionu, na który nie wyłożył nawet jednej złotówki. Żadna w tym zasługa Komarnickiego!" - mocno ocenia postawę dwukrotnie niedoszłego senatora, mecenas Jerzy Synowiec. Tym samym żali się, że w Gorzowie brak myślenia w kategoriach uroku miasta, a dominuje gigantomania: "Niestety w Gorzowie nie ma myślenia w kategoriach, żeby miasto było piekne. Budujemy obiekty nie na miarę Gorzowa, nie na miarę obecnych lat i to mi się nie podoba". Najciekawiej, a przy tym najsmutniej dla miasta, brzmią w wywiadzie wypowiedzi na temat inwestycji Gorzowa w organizację żużlowego Grand Prix, które miało miasto promować. "Przede mną lezy najbardziej popularna gazeta żużlowa świata, angielski Speedway Star. Ona tak pisze o gorzowskich zawodach, które miały służyć promocji miasta: Do Gorzowa zaglądać nie warto. Jedynym miastem w okolicy wartym obejrzenia jest Poznań(...). Omijajcie Gorzów szerokim łukiem". Całość wywiadu, jego lekkość i szczerość zarazem, najlepiej ocenić po przeczytaniu jednego zdania: "Nie jestem politykiem". Wydaje się więc, że mamy wreszcie mocnego faworyta, a i same wybory wydaje się, że będą ciekawe, bo oprócz kandydatów partyjnych lub upolitycznionych, pojawia się wreszcie autorytet z prawdziwego zdarzenia. Uaktywnił się również Jacek Bachalski, który założył Stwoarzyszenie "Tylko Gorzów", ale obecność w nim wterenarów oraz "politycznych odprysków": Zenona Michałowskiego, Jana Kochanowskiego czy Artura Radzińskiego, na dobre tej organizacji i kandydatowi nie wróży. Czy Synowiec byłby dobrym prezydentem ? Spośród wszystkich nazwisk, które pojawiały się na giełdzie kandydatów, to najlepszy z najlepszych...