Koalicja PO – PSL raczej przetrwa, ale warto się zastanowić, jakie konsekwencje miałby jej upadek dla lokalnych polityków. Co by się stało, gdyby powstała koalicja Platformy Obywatelskiej z Ruchem Palikota lub SLD.
Trzeba zacząć od tego, że perturbacje na szczeblu krajowym, miałyby swoje odzwierciedlenie również w samorządach wojewódzkich. Tutaj największa „rzeź” czekałaby Polskie Stronnictwo Ludowe. Posadę wicewojewody niemal od razu straciłby Jan Świrepo, ale ze stanowiskami pożegnaliby się również członkowie Zarządu Województwa: wicemarszałek Maciej Szykuła oraz członek zarządu Stanisław Tomczyszyn. Nie ma wątpliwości, że funkcje te wiążą się z dużymi możliwościami, prestiżem promującym partię w terenie, ale także wpływami w zakresie rozdziału środków unijnych – chociażby na Program Rozwoju Obszarów Wiejskich. Inną sprawą są mniej ważne posady dla działaczy, którzy nigdy nie otrzymaliby posady w administracji, gdyby nie protekcja polityczna. A to przecież nie wszystko. Stanowiska straciliby również inni prominentni politycy partii w regionie, a co za tym dalej idzie – kilkaset uzależnionych od nich osób. Pierwszym rzutem, nowy minister bez legitymacji PSL, pozbyłby się zapewne PSL-owskiej szefowej lubuskiego oddziału Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa Elżbiety Kwaśniewicz oraz jej 11 przedstawicieli w powiatach, za którymi znów stoją dziesiątki, jeśli nie setki, gminnych i powiatowych działaczy stronnictwa. Swojego miejsca w administracji nie mógłby być pewien także wiceszef Agencji Nieruchomości Rolnych Roman Koniec. Kto wie, czy najbardziej finansową i prestiżową stratą, nie byłaby utrata prezesostwa Kostrzyńsko – Słubickiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej przez Artura Malca. Pozycję w spółce straciłaby również b. minister Jolanta Fedak, która zasiada w jej radzie nadzorczej. Chcąc nie chcąc, gołym okiem widać, że tylko w niewielkim województwie lubuskim, rozpad koalicji rządowej PO-PSL, to ogromny cios dla kilkudziesięciu, jeśli nie kilkuset, członków Polskiego Stronnictwa Ludowego. W sytuacji wielomilionowych długów, które posiada PSL względem Skarbu Państwa, zajmowanie przesz członków stronnictwa prestiżowych i dobrze opłacanych stanowisk, to mocne wsparcie dla ugrupowania. Lekko licząc – pewne jest jedno: pieniądze na biura poselskie Józefa Zycha, to kropla w morzu potrzeb partii w regionie.