Przykład gorzowskiego radnego Platformy Obywatelskiej, to nie jedyny przypadek w naszym regionie, gdy politycy w zamian za posady w administracji, spółkach oraz miejsca na listach wyborczych - lub w ramach zabiegów o nie - dokonują politycznej nielojalności. Bywa, że bardzo się przy tym kompromitują…
Nagłe przejście radnego Stafana Sejwy z opozycyjnej Platformy Obywatelskiej do drużyny lewicowego prezydenta Tadeusza Jędrzejczaka, to klasyczny przykład „politycznej prostytucji”. Nie chodzi o poglądy, idee oraz wizje, ale konkretną korzyść. Dla działacza samorządowego w tym wieku, w gruncie rzeczy bez transparentnych dokonań, możliwość pełnienia przez kilka lub kilkanaście miesięcy funkcji wiceprezydenta, to niemal zwieńczenie kariery. Jeśli dodać do tego dobrą pensję przed przejściem na emeryturę, cały ten splendor, fajną wizytówkę, służbowy samochód oraz możliwość leczenia osobistych kompleksów, to można powiedzieć iż historyk Sejwa „złapał Pana Boga za nogi”. Trudno więc nie zgodzić się z posłanką PO Krystyną Sibińską, że radny dokonał właśnie „politycznego samobójstwa”. Ale tego typu historie, to w regionalnej polityce standard. W przeszłości były już przypadki śmieszne, beznadziejne i obrzydliwe. Śmiesznie było wówczas, gdy należący do ZChN-u b. wojewoda i senator Zbigniew Pusz opłacał składki w dwóch partiach jednocześnie: w ZChN-ie, bo tu niepodzielnie rządził wpływowy w Warszawie Kazimierz Marcinkiewicz oraz w RS AWS, na czele którego stanął ówczesny premier Jerzy Buzek. Beznadziejnie zachowywał się były burmistrz i starosta z Sulęcina Stanisław Kubiak, który – w zależności od politycznych cyklów – należał kolejno lub jednocześnie do SLD, potem AWS, a następnie PO. Wszystkich przebił jednak obecny burmistrz Dobiegniewa Leszek Waloch, który - by otrzymać posadę w zarządzie Drogowych Przejść Granicznych - zapisał się do RS AWS, ale gdy partia ta wybory przegrała z lewicą, by utrzymać się na posadzie, naprędce zapisał się do współrządzącej Unii Pracy. Chęć bycia radnym skłoniła do zmiany politycznych barw Mariusza Domaradzkiego, który najpierw szefował platformerskiemu Forum Gospodarczemu w Gorzowie, ale tuż przed wyborami samorządowymi przeszedł do drużyny Tadeusza Jędrzejczaka. Do Rady Miejskiej się nie dostał, ale dwa tygodnie temu został wiceszefem koła SLD na gorzowskim zawarciu. Oni wszyscy wiedzą jednak dobrze, że pamięć wyborcza jest krótka, a ponieważ najczęściej nie mają własnych poglądów, są w stanie głosić każde – byle były z tego jakieś frukty…