Przejdź do głównej zawartości

KATARZYNA KRZESZOWSKA: Małżeństwo z rozsądku, bo miłości brak.


Gdy mężczyzna spotka kobietę… . Najpierw zauroczeni swoim towarzystwem chcą ze sobą spędzać jak najwięcej czasu, potem planują wspólną przyszłość. Wydaje im się, że patrzą w tym samym kierunku i widzą to samo. 
 Kobieta uwodzi mężczyznę, czaruje go i staje się dla niego niepowtarzalną, wyjątkową osobowością. Podejmują decyzje o małżeństwie.  Właściwie to ona robi wszystko, aby tak się stało. W małżeństwie jednak czar pryska w momencie, gdy każda ze stron przyjemności przekształca w obowiązki i nie pielęgnuje podstaw związku. Zaczyna się ograniczenie tak szeroko pojętej wolności, poszukiwanie dowodów zdrady, utraty zaufania a kwestia finansów dopełnia czary goryczy. Małżeństwo istnieje nadal, ale z rozsądku, ponieważ samemu jest trudniej niż razem pokonywać trudy szarej codzienności. Kobieta przestaje czarować i zabiegać o mężczyznę, a on szuka nowej inspiracji do działania. Zgrzyta boleśnie i albo ktoś odważny przerwie ten marazm albo rozbudzi na nowo uczucia i uzdrowi chorą sytuację. W relacjach gorzowsko- zielonogórskich jest bez wątpienia podobnie. Żadna ,,poradnia małżeńska” nie pomoże rozwiązać problemu, który leży u podstaw związku, a tym bardziej kolejne próby zrzucania winy na jedną ze stron. Straszenie, że Gorzów chce lub będzie chciał ,,wyjść” z województwa lubuskiego, wypowiedziane przez obecnego włodarza miasta p. Tadeusza Jędrzejczaka, są (o zgrozo!) na tyle nierozsądne, że aż głupawe. Brak spojrzenia długofalowego! I tu się zgadzam, po raz pierwszy w życiu, z opinią p. Andrzeja Brachmańskiego: ,,Nikt od dawna nie poraził mnie tak swoją głupotą jak mój dawny przyjaciel Tadeusz Jędrzejczak.”; oraz z całą jego wypowiedzią w weekendowej Gazecie Wyborczej ( w: Gazeta Wyborcza 10-11.03 2012). Złej baletnicy nawet rąbek przeszkadza w spódnicy! Zamiast wziąć się do pracy i pokazać, że północ województwa to doskonały ośrodek wiedzy, władzy i siły a przede wszystkim mądrego inwestowania w rozwój, to zrównuje się problemy do jednego mianownika: winna Zielona Góra!. Zupełnie jak w małżeństwie, gdzie mąż za swoje niepowodzenia  obwinia żonę i straszy rozwodem. Tylko, że ta ( Zielona Góra) poradzi sobie, bo tak jak każda kobieta – potrafi uwodzić i czarować; i mimo swoich głupawych problemów – jak choćby ten, gdzie prezydent Kubicki prowadzi wojenkę podjazdową z prezesem Falubazu o kwestie stadionowe. I nie mogłoby być inaczej, jak również i tym razem, przed rozpoczęciem sezonu żużlowego, kiedy to ,,oświadcza”, że miasto oraz policja nie wydało jeszcze zgody na organizowanie meczy na W69 ze względów rzekomo bezpieczeństwa ( zapewne to nastąpi po wymianie  publicznych oświadczeń na linii Miasto-Klub) Kolejna wojenka podjazdowa, która skończy się zapewne wygraną prezesa  Roberta Dowhana ( dziś też Senator PO). Ale idiotycznej ,, tradycji” musi stać się zadość. Stąd w Gorzowie zamiast szukać popleczników do przyjęcia postawy negatywnej, a niekiedy i wojowniczej wobec Zielonej Góry, należałoby wziąć się do solidnej pracy i działać! Na północy marka województwa lubuskiego poszła w odstawkę. Ważniejsze  są polityczno-partyjne niesnaski. A gdzie są wyraziści politycy, którzy mówią konkretnie i na temat i którzy walczą merytorycznie na rzecz rozwoju Gorzowa?! Brak! Lewicy nie widać. Prawica zagubiona jak nigdy: W PIS trudno doszukać się jaskrawości i przejrzystości – jest szaro, nudno, byle jak. Pani Elżbieta Rafalska nie ma odpowiedniego zaplecza, aby wyjść na lubuskiego lidera PIS, bo poseł Materna uprawia ,,podjazdówki”.  Czemu to ma służyć – leczeniu kompleksów? A szkoda, bo może tak zaprawiona na warszawskich salonach politycznych była wiceminister Pracy i Polityki Społecznej, umiałby wykorzystać swoje atuty. W PO natomiast rozdźwięk jest nie do nastrojenia, aby ,,instrument” klarowne wydawał dźwięki, jeśli nadal będzie się wykorzystywało wszystkie siły do wewnątrzpartyjnej walki  z południową częścią partii. Zamiast młodych adeptów PO nauczyć świeżego spojrzenia na politykę  wspólnego działania, to robi się z nich polityków na miarę ,,starych wyjadaczy” – z kompleksem kobiecej Zielonej Góry. I cokolwiek złego – to wina miejscowych z południa. Młodzi Demokraci powinni tym bardziej pokazać, że można razem tworzyć i współpracować z południem. Jednak słuchają ,,starych wyjadaczy” ( m.in. poseł Witek Pahl) i wchodzą do gry ze starym sprzętem. A tak się nie da. Na najbliższym łuku będzie defekt. Tylko, że ludzi to nie interesuje! Przeciętnego gorzowiaka bardziej ciekawi to, czy będzie miał prace w Gorzowie, czy naprawią mu drogę obok domu, czy opłaty do kasy miejskiej wzrosną i o ile.  Pomysł święta ,, bułki z pieczarkami”  jest tak groteskowe, że aż śmieszne. Dlaczego nie rozwiązywać skutecznie problemów służby zdrowia, długów szpitala gorzowskiego? Bo pomysł ,,święta bułki z pieczarkami” jest tematem na miarę intelektu jego autora ( Radny Marcin Gucia). Dług gorzowskiego szpitala nie wziął się z wczoraj. Ten problem to jak tonący Titanic. Już kiedyś jasno i dosadnie podsumował to niejaki poseł  Waldemar Szadny – ,,trupa nie da się reanimować”. Za każdym razem, kiedy gorzowska lecznica dostaje pokaźną pulę pieniędzy, to za jakiś czas znowu są te same problemy. I winna oczywiście Zielona Góra! Mąż nie odpuszcza silnej żonie. W Gorzowie brak sprawnej ręki zarządzającego. Odbudować należy politycznych liderów z charyzmą i odwagą. Stworzyć takie środowisko polityczne, aby dla dobrego rozwoju Gorzowa potrafiło wznieść się ponad kompleksy. Utopia? Nie! Wystarczy chcieć, aby móc mieć odwagę do mądrego działania. Taj jak w małżeństwie – rozsądek z obopólnej korzyści funkcjonowania razem, musi zostać  raz jeszcze dostrzeżony! Gramy do jednej bramki, jeździmy na tym samym torze o ten sam puchar – nieważne tu, który zawodnik będzie pierwszy na mecie, ważne że najwyższa liczba punktów zostanie przywieziona wspólnie. Lubuskie to jedna drużyna !  To ,,małżeństwo” z męskim ego na północy i damskim czarem na południu.
Katarzyna Krzeszowska

Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...