Gdy mężczyzna spotka kobietę… . Najpierw zauroczeni swoim towarzystwem chcą ze sobą spędzać jak najwięcej czasu, potem planują wspólną przyszłość. Wydaje im się, że patrzą w tym samym kierunku i widzą to samo.
Kobieta uwodzi mężczyznę, czaruje go i staje się dla niego niepowtarzalną, wyjątkową osobowością. Podejmują decyzje o małżeństwie. Właściwie to ona robi wszystko, aby tak się stało. W małżeństwie jednak czar pryska w momencie, gdy każda ze stron przyjemności przekształca w obowiązki i nie pielęgnuje podstaw związku. Zaczyna się ograniczenie tak szeroko pojętej wolności, poszukiwanie dowodów zdrady, utraty zaufania a kwestia finansów dopełnia czary goryczy. Małżeństwo istnieje nadal, ale z rozsądku, ponieważ samemu jest trudniej niż razem pokonywać trudy szarej codzienności. Kobieta przestaje czarować i zabiegać o mężczyznę, a on szuka nowej inspiracji do działania. Zgrzyta boleśnie i albo ktoś odważny przerwie ten marazm albo rozbudzi na nowo uczucia i uzdrowi chorą sytuację. W relacjach gorzowsko- zielonogórskich jest bez wątpienia podobnie. Żadna ,,poradnia małżeńska” nie pomoże rozwiązać problemu, który leży u podstaw związku, a tym bardziej kolejne próby zrzucania winy na jedną ze stron. Straszenie, że Gorzów chce lub będzie chciał ,,wyjść” z województwa lubuskiego, wypowiedziane przez obecnego włodarza miasta p. Tadeusza Jędrzejczaka, są (o zgrozo!) na tyle nierozsądne, że aż głupawe. Brak spojrzenia długofalowego! I tu się zgadzam, po raz pierwszy w życiu, z opinią p. Andrzeja Brachmańskiego: ,,Nikt od dawna nie poraził mnie tak swoją głupotą jak mój dawny przyjaciel Tadeusz Jędrzejczak.”; oraz z całą jego wypowiedzią w weekendowej Gazecie Wyborczej ( w: Gazeta Wyborcza 10-11.03 2012). Złej baletnicy nawet rąbek przeszkadza w spódnicy! Zamiast wziąć się do pracy i pokazać, że północ województwa to doskonały ośrodek wiedzy, władzy i siły a przede wszystkim mądrego inwestowania w rozwój, to zrównuje się problemy do jednego mianownika: winna Zielona Góra!. Zupełnie jak w małżeństwie, gdzie mąż za swoje niepowodzenia obwinia żonę i straszy rozwodem. Tylko, że ta ( Zielona Góra) poradzi sobie, bo tak jak każda kobieta – potrafi uwodzić i czarować; i mimo swoich głupawych problemów – jak choćby ten, gdzie prezydent Kubicki prowadzi wojenkę podjazdową z prezesem Falubazu o kwestie stadionowe. I nie mogłoby być inaczej, jak również i tym razem, przed rozpoczęciem sezonu żużlowego, kiedy to ,,oświadcza”, że miasto oraz policja nie wydało jeszcze zgody na organizowanie meczy na W69 ze względów rzekomo bezpieczeństwa ( zapewne to nastąpi po wymianie publicznych oświadczeń na linii Miasto-Klub) Kolejna wojenka podjazdowa, która skończy się zapewne wygraną prezesa Roberta Dowhana ( dziś też Senator PO). Ale idiotycznej ,, tradycji” musi stać się zadość. Stąd w Gorzowie zamiast szukać popleczników do przyjęcia postawy negatywnej, a niekiedy i wojowniczej wobec Zielonej Góry, należałoby wziąć się do solidnej pracy i działać! Na północy marka województwa lubuskiego poszła w odstawkę. Ważniejsze są polityczno-partyjne niesnaski. A gdzie są wyraziści politycy, którzy mówią konkretnie i na temat i którzy walczą merytorycznie na rzecz rozwoju Gorzowa?! Brak! Lewicy nie widać. Prawica zagubiona jak nigdy: W PIS trudno doszukać się jaskrawości i przejrzystości – jest szaro, nudno, byle jak. Pani Elżbieta Rafalska nie ma odpowiedniego zaplecza, aby wyjść na lubuskiego lidera PIS, bo poseł Materna uprawia ,,podjazdówki”. Czemu to ma służyć – leczeniu kompleksów? A szkoda, bo może tak zaprawiona na warszawskich salonach politycznych była wiceminister Pracy i Polityki Społecznej, umiałby wykorzystać swoje atuty. W PO natomiast rozdźwięk jest nie do nastrojenia, aby ,,instrument” klarowne wydawał dźwięki, jeśli nadal będzie się wykorzystywało wszystkie siły do wewnątrzpartyjnej walki z południową częścią partii. Zamiast młodych adeptów PO nauczyć świeżego spojrzenia na politykę wspólnego działania, to robi się z nich polityków na miarę ,,starych wyjadaczy” – z kompleksem kobiecej Zielonej Góry. I cokolwiek złego – to wina miejscowych z południa. Młodzi Demokraci powinni tym bardziej pokazać, że można razem tworzyć i współpracować z południem. Jednak słuchają ,,starych wyjadaczy” ( m.in. poseł Witek Pahl) i wchodzą do gry ze starym sprzętem. A tak się nie da. Na najbliższym łuku będzie defekt. Tylko, że ludzi to nie interesuje! Przeciętnego gorzowiaka bardziej ciekawi to, czy będzie miał prace w Gorzowie, czy naprawią mu drogę obok domu, czy opłaty do kasy miejskiej wzrosną i o ile. Pomysł święta ,, bułki z pieczarkami” jest tak groteskowe, że aż śmieszne. Dlaczego nie rozwiązywać skutecznie problemów służby zdrowia, długów szpitala gorzowskiego? Bo pomysł ,,święta bułki z pieczarkami” jest tematem na miarę intelektu jego autora ( Radny Marcin Gucia). Dług gorzowskiego szpitala nie wziął się z wczoraj. Ten problem to jak tonący Titanic. Już kiedyś jasno i dosadnie podsumował to niejaki poseł Waldemar Szadny – ,,trupa nie da się reanimować”. Za każdym razem, kiedy gorzowska lecznica dostaje pokaźną pulę pieniędzy, to za jakiś czas znowu są te same problemy. I winna oczywiście Zielona Góra! Mąż nie odpuszcza silnej żonie. W Gorzowie brak sprawnej ręki zarządzającego. Odbudować należy politycznych liderów z charyzmą i odwagą. Stworzyć takie środowisko polityczne, aby dla dobrego rozwoju Gorzowa potrafiło wznieść się ponad kompleksy. Utopia? Nie! Wystarczy chcieć, aby móc mieć odwagę do mądrego działania. Taj jak w małżeństwie – rozsądek z obopólnej korzyści funkcjonowania razem, musi zostać raz jeszcze dostrzeżony! Gramy do jednej bramki, jeździmy na tym samym torze o ten sam puchar – nieważne tu, który zawodnik będzie pierwszy na mecie, ważne że najwyższa liczba punktów zostanie przywieziona wspólnie. Lubuskie to jedna drużyna ! To ,,małżeństwo” z męskim ego na północy i damskim czarem na południu.
Katarzyna Krzeszowska