Przejdź do głównej zawartości

Marszałek dla Nad Wartą: Co mnie nie zabije to wzmocni...

Marszałek województwa nikogo nie straszy, a gorzowskich dziennikarzy ceni za aktywność i dociekliwość. Ma żal do posłanki PO, że wysyła do niej listy, a potem nie czekając na odpowiedź opowiada o nim w mediach. Gorzowianie nie powinni się obawiać degradacji Szpitala Wojewódzkiego, a nad wojewodą czuwają aniołki, które podarowała mu podczas wizyty u niego…
Rozmowa z marszałek województwa lubuskiego ELŻBIETĄ POLAK.
Może marszałek Elżbieta Polak nie jest taka straszna jak malują ją gorzowskie
media. Blog NAD WARTĄ postanowił to sprawdzić i niniejszym potwierdza-
my, że jest miła, sympatyczna i kontaktowa. Czyli jednak ...
NAD WARTĄ: Jak bardzo polityczne ataki, mało eleganckie stwierdzenia mają wpływ na Panią jako marszałka – bo jednak kobieta jest bardziej wrażliwa niż mężczyźni?
ELŻBIETA POLAK: Ale kobiety są też bardziej odporne! To chyba powszechnie wiadomo. Jak mówił Nietsche: „co cię nie zabije, to cię wzmocni”!
NW.: Zaskoczył Panią mocny ton listu poseł Krystyny Sibińskiej w sprawie gorzowskiego szpitala?
E.P.: To dobrze, że pani poseł Krystyna Sibińska aktywnie korzysta z mandatu poselskiego. Parlamentarzysta ma służyć społeczeństwu, a ten list jest właśnie w ważnej sprawie społecznej. Wolałabym jednak, żeby pani poseł najpierw pytała, a potem odpowiadała w mediach – jak już się dowie, o co chodzi.
NW.: Dotychczas można było odnieść wrażenie, że politycy z północnej części regionu bardzo się pani boją. Czym pani ich tak straszy?
E.P.: Kogo pan ma na myśli?
NW.: …Posłów, samorządowców, polityków Platformy Obywatelskiej…
Ja absolutnie nie mam takiego wrażenia. I wiem, a nawet mam pewność, że straszenie w niczym nie pomaga, a zwłaszcza w rozmowach politycznych. Należę do pokolenia transformersów. To my wprowadziliśmy nowy ustrój społeczny w Polsce w ’89 roku. Pracowałam również w tamtej epoce – w PRL-u. I pracuję od 22 lat w Polsce demokratycznej. I niech pan mi uwierzy, panie redaktorze, każdy sukces, każdy cel, który udało mi się osiągnąć, był możliwy tylko dzięki otwartości, zdolności do kompromisu i tolerancji. I wyłącznie takie emocje łączą mnie z politykami z północnej części regionu.
NW.: Przyzna Pani Marszałek, że poseł Sibińska może się po prostu obawiać o posadę swojej córki, chyba iż pogłoski o rzekomej takiej – przepraszam za to stwierdzenie - mściwości ze strony Pani Marszałek są grubo przesadzone…
E.P.: Pewnie, że są przesadzone. Córka pani Sibińskiej jest dorosła, wykształcona i z pewnością sama potrafi o siebie zadbać.
NW.: Odpowiedzialność za to co się dzieje w szpitalu ponosi tylko zarząd województwa” – powiedziała naszemu blogowi poseł Sibińska. Uważa pani, że w szpitalu dzieje się dobrze, a jeżeli tak, to jak ocenić protesty szpitalnych związków czy całą tą głodówkę, apele, konferencję prasowe partii politycznych etc.?
E.P.: Zarząd województwa ponosi odpowiedzialność za nadzór i w tym celu ma do dyspozycji ustawowe narzędzia, np. kontrole kompleksowe, zatrudnianie i zwalnianie dyrektora, powoływanie rady społecznej, przygotowywanie projektów uchwał sejmikowych dotyczących ochrony zdrowia, m.in. w sprawie statusu szpitala. Natomiast nie prowadzi działalności bieżącej szpitala. Zadania w tym zakresie zostały wpisane do kontraktu dyrektora. Ze szpitalem są poważne problemy od wielu lat. Świadczą o tym stan zadłużenia, ciągłe protestu związków zawodowych, szum medialny. Nie zamierzam jednak oceniać protestów, głodówek etc… Żyjemy w demokratycznym kraju, a ja szanuję wolność słowa. My musimy robić swoje. Konsekwentnie, z pełną determinacją, w ramach uprawnień właściciela szpitala, dążąc do zmniejszenia zadłużenia i lepszej jakości usług dla mieszkańców Gorzowa i podregionu gorzowskiego.
NW.: Będzie w Gorzowie Szpital Powiatowy? Proszę powiedzieć, czy gdyby miała Pani do wyboru ratowanie budżetu województwa kosztem gorzowskiego szpitala, to – posługując się kolokwialnym językiem – doprowadziłaby go Pani do poziomu szpitala powiatowego?
E.P.: Nie rozumiem, po co pan tak stawia pytanie, skoro wielokrotnie informowałam opinię publiczną, mówili o tym także Romuald Kreń, członek zarządu odpowiedzialny za ochronę zdrowia i dyrektor szpitala Marek Twardowski.
NW.: Czyli nie ma żadnych obaw ?
E.P.: Szpital nadal będzie szpitalem wojewódzkim, prowadzonym na zasadach, jakie umożliwia ustawa o działalności leczniczej, świadczącym usługi w takim samym zakresie, a nawet większym. Bo przecież planujemy utworzyć radioterapię.
NW.: Jak dobrze współpracuje się Pani marszałek z przewodniczącym J. Porwichem, bo można odnieść wrażenie, że po donosach do prokuratury i ich wycofaniu już bardzo dobrze?
E.P.: Jak wcześniej powiedziałam – mamy to wielkie szczęście, że żyjemy w wolnej Polsce. I tylko rozmawiając ze sobą, możemy dojść do porozumienia, a przede wszystkim – rozwiązywać problemy, które przecież zawsze jakieś będą. Przecież marszałek województwa i związki zawodowe również służymy społeczeństwu. Możemy się spierać, możemy się różnić, ale jesteśmy skazani na kompromis. Był problem w szpitalu w Międzyrzeczu. I osobiście spotkałam się z panem przewodniczącym, który – jak media przezywały – widział we mnie wroga. Zatem uzbroiłam się w mediatora Longina Komołowskiego. I szklany sufit pękł.
NW.: Więc skonstatuję dosadnie: czy prawdą jest iż Pani Marszałek dogadywała się w jakiś sposób z gorzowską „Solidarnością” co do dyrektora szpitala w Międzyrzeczu?
E.P.: Poprosiłam o mediacje w tej sprawie pana przewodniczącego Longina Komołowskiego, ponieważ spór był tak mocno i emocjonalnie zaawansowany, że o porozumienie było bardzo trudno. Obiektywna ocena sporu przez mediatora pomogła nam podjąć merytoryczną decyzję. I z pewnością przyczyniło się to do poprawy naszej współpracy ze związkiem.
NW.: Pani Marszałek, można odnieść wrażenie iż jest Pani twardym i zdeterminowanym urzędnikiem, który wie czego chce, ale proszę powiedzieć: czy trzeba grać tak ostro? Chodzi mi o stosunek do gorzowskich dziennikarzy czy nie konsultowanie wielu spraw (WOMP, szpital) ze środowiskami, które rzeczywiście czują się zadeptywane przez „Marszałka z Zielonej Góry”… Wiele spraw zapewne nie wywoływałoby w Gorzowie tyle emocji, gdyby najpierw je konsultowano. Tymczasem Pani Marszałek przyjeżdża do Gorzowa głównie w roli odpierającej zarzuty
E.P.: Dziennikarze nie powinni narzekać. Możemy pokusić się nawet o statystykę. Ilość udzielonych odpowiedzi i komentarzy świadczy o stałej dyspozycyjności. Moje wizyty w Gorzowie zawsze są połączone ze spotkaniami z dziennikarzami: na Rozmowa Dnia w TVP, porannych rozmowach w Radiu Gorzów, wywiadach w TV Odra, czy Radiu Plus. Muszę przyznać, że dziennikarze gorzowscy są bardzo aktywni.
NW.: Wszyscy gorzowianie są aktywni, więc dziennikarze jeszcze bardziej…
E.P.: Wiem o tym i mam nawet w biurze prasowym osobę, która zajmuje się wyłącznie monitoringiem gorzowskich mediów. Nie mogą też dziennikarze narzekać na opieszałość urzędu czy nierówne traktowanie.
NW.: A konsultacje ? Jednak za mało tego, skoro jest tyle emocji…
E.P.: To nieprawda, że nie konsultujemy naszych decyzji. Tak się składa, że łaski nie robimy. Na tym polega procedowanie, że przed podjęciem rozwiązania, zawsze ustalamy stan faktyczny, stan prawny sprawy, konsultujemy propozycje, warianty rozstrzygnięć. Zarówno w sprawie szpitala, jak i innych sprawach. Stanowisko dotyczące przystąpienia do przekształcenia lecznicy w spółkę zostało skierowane do wszystkich związków zawodowych, rady społecznej i zainteresowanych środowisk, w celu uzyskania opinii. O sprawie informowaliśmy też na konferencjach prasowych (także w Gorzowie), komisjach, stronie internetowej, za każdym razem szeroko uzasadniając każde działanie. Ale niestety zdarza się, że niektórzy zachowują się tak, jakby nie zapoznali się z naszymi argumentami. To samo dotyczy WOMP-u. Po to było odjęte stanowisko sejmiku, żeby skierować tę propozycję do konsultacji. Zebrane opinie jesteśmy zobowiązany przedstawić organowi stanowiącemu i dopiero wtedy podejmowane są konkretne uchwały.
NW.: Mamy w Gorzowie trzech parlamentarzystów PO – często się z Panią konsultują, próbują wesprzeć, zainspirować czymś?
E.P.: Niektóre spotkania są niewidoczne dla mediów. Wszyscy parlamentarzyści są zapraszani i uczestniczą w posiedzeniach Zarządu Regionu PO, gdzie są omawiane istotne sprawy dla województwa. Ostatnie posiedzenie odbyło się w czerwcu właśnie w Gorzowie. Zaproszony był także dyrektor szpitala. I przez wiele godzin dyskutowaliśmy. Wszyscy parlamentarzyści PO są zgodni, że jedyną możliwością oddłużenia szpitala jest przekształcenie w spółkę, na co pozwala ustawa o działalności leczniczej. Nie tylko temat szpitala jest ważny dla parlamentarzystów PO. Zwracali się też do mnie w sprawie elektryfikacji kolei na trasie Krzyż-Gorzów. Parlamentarzyści PO uczestniczą w posiedzeniach Lubuskiej Rady Rozwoju Regionalnego. Byli też aktywni w czasie konsultacji Strategii Rozwoju Województwa Lubuskiego 2020, którą właśnie aktualizujemy. Poseł Krystyna Sibińska zabiegała o modernizację i remont teatru w Gorzowie. Ona i senator Helena Hatka zaangażowały się mocno w sprawę rozwoju lecznictwa onkologicznego w północnej części województwa, zwłaszcza utworzenia radioterapii. I muszę przyznać, że aktywność parlamentarzystów z Gorzowa spowodowała, że wiele ich uwag i propozycji jest w trakcie realizacji.
NW.: A teraz inny temat. Często rozmawia Pani służbowo przez telefon z wojewodą Jabłońskim?
E.P.:  Tak często, jak jest to potrzebne. Nasza współpraca w urzędzie marszałkowskim układała się dobrze. Znamy swoje kompetencje. I staramy się właściwie służyć Lubuszanom.
NW.: Czyli nie jest tak źle, jak się plotkuje tu i ówdzie?
E.P.: Oczywiście, że nie ma to nic wspólnego z rzeczywistością. Gdy Marcin Jabłoński dostał nominację na stanowisko wojewody, odwiedziłam go w jego gabinecie. Specjalnie na tę okazję znalazłam wyjątkowy prezent – parę lubuskich aniołów. Męski anioł to Gorzów i żeński Zielona Góra – razem mają służyć społeczeństwu, pilnować spraw województwa lubuskiego. Mam nadzieję, że anioły stoją u Marcina Jabłońskiego w gabinecie…
NW.: Może jeszcze jedno takie pytanie - gdyby miała cały dzień wolnego i miała go spędzić w Gorzowie, to co by robiła?
E.P.: Niewiele jest miejsc w Gorzowie, których jeszcze nie odwiedziłam. Ale mam wielką ochotę przespacerować się tak zupełnie spokojnie i na luzie, bez podglądu dziennikarzy, po bulwarze nadwarciańskim. A wieczorem zabłąkać się koło letniej sceny w teatrze im. Juliusza Osterwy, żeby jeszcze raz posłuchać gorzowskiej interpretacji francuskiej nieśmiertelnej Edith Piaf. Każdy mój pobyt w Gorzowie jest niezwykle atrakcyjny i nieprzewidywalny. Ostatnio na Paradzie Schumana w parku Wiosny Ludów tak się zapatrzyłam na gorzowskie przedszkolaki z tulipanami w rękach, że na chwilę straciłam grunt pod nogami. Teraz wiem, że gdzie w centrum Gorzowa są apteki i sklepy z rajstopami… A kontuzję kolana odczuwałam jeszcze przez kilka miesięcy.

Popularne posty z tego bloga

Error. Rzecz o polityce

Rozważając temat polskiej polityki i zachodzących w niej procesów, razem z moim rozmówcą, z wykształcenia informatykiem, zwróciłem uwagę na pewne analogie do działania komputera. W obu przypadkach kluczowym zjawiskiem jest proces. Zarówno w funkcjonowaniu polityki, jak i w systemie komputerowym, procesy są niezmiernie liczne. Procesor nie obsługuje ich jednocześnie, ale przełącza się z procesu na proces, co pozwala na skoordynowanie działań i umożliwia użytkownikowi wykonywanie określonych zadań. W polityce, rolę procesora pełnią politycy, a użytkownikami są obywatele. To oni w wyborach przekazują władzę politykom, aby w określonych procesach, wykonywali powierzone im zadania. Mój rozmówca, informatyk, zwrócił uwagę na fakt, że oprócz procesora, kluczowym elementem w komputerze jest system operacyjny. Dzięki niemu możemy realizować bieżącą kontrolę nad procesami. Jest dla komputera tym, czym dyrygent dla orkiestry: ustala tempo i harmonię między różnymi instrumentami. W komputerze, s

Hardcorowo w Fabryczna 19

To rozmowa dla ludzi o mocnych nerwach: nie ma w niej żadnej struktury i tego wszystkiego, co w normalnych wywiadach być powinno. Poza dyskusją, tu nic nie było udawane, a całość,  to prawdziwa uczta dla ludzi potrafiących zachować dystans. Odczujecie smak ironii, usłyszycie dźwięk śmiechu, zobaczysz błyskotliwe spojrzenia. Ta rozmowa jest symfonią różnorodności, humoru i inteligencji. Ale uwaga! Nie wszyscy powinni to oglądać... Nazwisk nie wymienię...

Co łączy kapitana Schettino z prezesem Bednarkiem?

Francesco Schettino , to kapitan włoskiego wycieczkowca Costa Concordia. Zasłynął tym, że tuż po uderzeniu przez statek w podmorskie skały, zamiast czynnie uczestniczyć w akcji ratowniczej, postanowił go opuścić jako jeden z pierwszych. Choć nie to było jego największą przewiną, ta właśnie sytuacja sprawiła, że w powszechnej opinii określany jest mianem antybohatera. Nie mnie jednego razi postawa prezesa publicznego Radia Zachód, Piotra Bednarka . Choć nie ciążą na nim żadne zarzuty o charakterze prawnym, jak to miało miejsce w przypadku kapitana Schetino, głosy z wewnątrz spółki pozwalają doszukiwać się analogii. Tak Schetino, jak też Bednarek, nie zdali egzaminu w decydującym momencie. Potwierdza się reguła, że wielkość osoby, jego kwalifikacje i umiejętności, a także predyspozycje do zajmowania określonych stanowisk, weryfikowane są w chwilach próby. Można przez całe życie ślizgać się i wykonywać gesty, które sprawiają, że jest się lubianym. Można też robić odwrotnie, wiecznie sta