Trzeba mieć wyjątkowy talent destrukcji, by rozpoczynać urzędowanie z ogromnym kapitałem zaufania, a po trzech miesiącach być niemal persona non grata. Zaczynał jako „błyskotliwy i kompetentny urzędnik”, a kończy w roli „butnego aroganta”, którego pracownicy nagrywają. Trzy miesiące i wszystko stracił…
Mimo iż od początku wiadomo było, że Marek Twardowski przyjeżdża „od nich”, to otrzymał w Gorzowie nieprawdopodobny wręcz kredyt zaufania. Obdarzyli go nim politycy, związkowcy oraz pracownicy szpitala. „To markowy dyrektor i były wiceminister, mający wiele znajomości w kręgach władzy i może zrobić wiele dobrego. Będę bronił dobrego imienia tego dyrektora” – komplementował nowego dyrektora 22 maja br. szef szpitalnych związków Andrzej Andrzejczak, by 28 sierpnia br. zmienić front o 180 stopni i wygarnąć mu wprost: „Miałem przez ostatnie lata różne spotkania z wieloma dyrektorami, ale to co odczułem po spotkaniu z dyrektorem Twardowskim przerasta wszystko. Przeraził mnie styl pana Twardowskiego, jego buta i arogancja, które potwierdzają, że ma kilka twarzy”. Sam dyrektor nie jest lepszy, bo zaczynał bardzo koncyliacyjnie, mówiąc o potrzebie uzdrowienia sytuacji szpitala, sympatii do mieszkańców Gorzowa i chęci pozostawienia po sobie jak najlepszych wrażeń, a po kilku tygodniach przeszedł w obszar oskarżeń, prokuratorskich donosów oraz publicznej zapowiedzi rozliczenia się z wewnętrznymi wrogami. „Nie jestem człowiekiem, który chce jątrzyć i mówić rzeczy, które wywołują niepotrzebne reperkusje. Proszę mi zaufać i rozliczać mnie za fakty i czyny. Chcę by gorzowianie zapamiętali mnie jak najlepiej” – opisywał samego siebie 10 lipca br., aby dokładnie miesiąc później - 10 sierpnia br. - „pójść po bandzie” i walić już w mediach z grubej rury, że gorzowski szpital, to jedna wielka grupa przestępcza. Potem było już coraz gorzej. „Poprzedni dyrektorzy działali na szkodę lecznicy” – mówił 23 sierpnia w TVP Gorzów. „Trzeba tą patologię, która tu była, wyplenić” – mówił z kolei w „Gazecie Lubuskiej”. Kiedy 17 lipca br. przewodniczący Andrzejczak deklarował: „Stoimy z dyrektorem po jednej stronie”, nie spodziewał się chyba iż nie dalej niż 13 września br. usłyszy od człowieka z którym chciał stać po jednej stronie, że jest „terrorystą” i uprawia w szpitalu nepotyzm. Może powinien posłuchać swojego poprzedniego pryncypała Andrzeja Szmita, który w dzień ogłoszenia iż Twardowski został dyrektorem, a szpitalne związki pokładają w nim nadzieję, skonstatował: „To oświadczenie jest dla mnie zaskoczeniem, ale to nie Szmit ustala politykę kadrową w szpitalu” – powiedział 22 maja br. w Radiu RMG. Zresztą dyrektor Twardowski nie mógł narzekać na nikogo, bo chwalili go przedstawicie wszystkich partii. „Ma pewne ścieżki przetarte, a to jest ważne, bo trzeba umieć znaleźć się i poruszać po gabinetach ministerstwa i nie tylko” – mówił 26 maja radny wojewódzki PO Mirosław Marcinkiewicz. To co dzisiaj jest głównym zarzutem względem Twardowskiego, jeszcze przed objęciem urzędu było dużym atutem, który uwypuklali nawet opozycyjni politycy Prawa i Sprawiedliwości. „Ma duże poparcie zarządu województwa, a to powoduje i ż ma wszystko, żeby być sprawnym menadżerem i poprawić sytuację w szpitalu” – argumentował w gorzowskim radiu radny PiS Mirosław Rawa. „Trzeba dać dyrektorowi szansę” – dodawała znów w czerwcu poseł Krystyna Sibińska. Sam dyrektor też rzucał słowa na wiatr i chcąc zrobić dobre wrażenie opowiadał, że nie zrobi tego, co robić szybko zaczął. „Za mojej kadencji nie zdarzy się zamykanie oddziałów” – mówił dyr. Twardowski w lipcu, by kilkanaście dni później zwolnić ordynatora chirurgii dziecięcej dr Piotra Gajewskiego. Nie inaczej było w kwestii zwolnień personelu. „Mogę absolutnie zdeklarować, że nie ma mowy o zwolnieniach w szpitalu” – co nijak się ma do tego o czym na antenie Radia RMG poinformował w sierpniu A. Andrzejczak: „Wpłynęło do nas już kilkanaście wniosków w zakresie zwolnienia członków związku i to nawet tych chronionych prawem”. Pojawia się pytanie: czy ten dyrektor może jeszcze cokolwiek zmienić, przekształcić czy zrestrukturyzować ? Odpowiedź brzmi: po zmarnowaniu takiego kredytu zaufania już nie…