Przejdź do głównej zawartości

Ochroniarzami w radę społeczną...

Nasłał na nich ochroniarzy jak na zwykłych bandziorów. Posiedzenie Rady Społecznej Szpitala Wojewódzkiego nie doszło do skutku. Nie wiadomo jak interpretować medialne deklaracje o współpracy z politykami z zewnątrz, gdy szef szpitala unika spotkania z tymi, którzy w szpitalu interesów nie mają żadnych…
Do Ministerstwa Zdrowia można wejść bez większych problemów,
ale do szpitala w którym rządzi były podsekretarz stanu - czyli nic
wielkiego - trzeba przebyć barierę czterech ochroniarzy...
Słowa, słowa, słowa … to dla tych, którzy zadają dyrektorowi trudne pytania. Dla przeciwników, którzy – zgodnie z oczekiwaniami dyr. Marka Twardowskiego – nie mają interesów politycznych i prywatnych, pozostaje argument siły, a nie silne argumenty: dyrektor skutecznie zablokował dziś spotkanie członków rady społecznej. „To jakiś skandal, bo mnie do dzisiaj nikt oficjalnie nie odwołał i nie wiem czy forma w której się dowiedziałem o swoim odwołaniu nie przypomina tego telefonu do prezesa sądu w Gdańsku. Ochroniarze przed wejściem do pomieszczeń administracyjnych, to jednak bardzo gruba przesada” – mówi Zenon Fabianowicz z „prawie odwołanej” rady społecznej. Jego zdaniem gremium do którego został powołany przez sejmik wciąż funkcjonuje. „Uniemożliwił nam jakiekolwiek spotkanie się” – komentuje inny członek rady, który chce jednak zostać anonimowy. Jego zdaniem, wysłanie przeciw oficjalnemu organowi szpitala czterech rosłych ochroniarzy, to przesada. Oburzenia nie kryje wiceprzewodnicząca rady Grażyna Ćwiklińska, którą o konfliktowość i szukanie zadym trudno posądzić. „Przecież nas nawet formalnie nie odwołali, bo takie dokumenty powinniśmy otrzymać na piśmie i podpisać je. My nie jesteśmy przeciw dyrektorowi, ale troszczymy się o najważniejszą dla naszych mieszkańców instytucję” – powiedziała tuż po opuszczeniu budynku szpitala blogowi Nad Wartą G. Ćwiklińska. Warto dodać, że gdy czterech rosłych ochroniarzy blokowało i – niezgodnie z prawem – legitymowało członków rady społecznej, to M. Twardowski „pierdział” w dyrektorski fotelik dziesięć metrów dalej. Trzeba oddać, że marszałek Elżbieta Polak w relacjach z parlamentarzystami oraz samorządami ma dużą władzę i siłę poparcia, ale nie jest wykluczone, że lada dzień – a może nawet już w poniedziałek - „do gry” wejdzie ten trzeci: zobowiązany do działania z mocy urzędu i stosownych przepisów. Wtedy nie pomogą nawet aniołki…

Popularne posty z tego bloga

Error. Rzecz o polityce

Rozważając temat polskiej polityki i zachodzących w niej procesów, razem z moim rozmówcą, z wykształcenia informatykiem, zwróciłem uwagę na pewne analogie do działania komputera. W obu przypadkach kluczowym zjawiskiem jest proces. Zarówno w funkcjonowaniu polityki, jak i w systemie komputerowym, procesy są niezmiernie liczne. Procesor nie obsługuje ich jednocześnie, ale przełącza się z procesu na proces, co pozwala na skoordynowanie działań i umożliwia użytkownikowi wykonywanie określonych zadań. W polityce, rolę procesora pełnią politycy, a użytkownikami są obywatele. To oni w wyborach przekazują władzę politykom, aby w określonych procesach, wykonywali powierzone im zadania. Mój rozmówca, informatyk, zwrócił uwagę na fakt, że oprócz procesora, kluczowym elementem w komputerze jest system operacyjny. Dzięki niemu możemy realizować bieżącą kontrolę nad procesami. Jest dla komputera tym, czym dyrygent dla orkiestry: ustala tempo i harmonię między różnymi instrumentami. W komputerze, s

Hardcorowo w Fabryczna 19

To rozmowa dla ludzi o mocnych nerwach: nie ma w niej żadnej struktury i tego wszystkiego, co w normalnych wywiadach być powinno. Poza dyskusją, tu nic nie było udawane, a całość,  to prawdziwa uczta dla ludzi potrafiących zachować dystans. Odczujecie smak ironii, usłyszycie dźwięk śmiechu, zobaczysz błyskotliwe spojrzenia. Ta rozmowa jest symfonią różnorodności, humoru i inteligencji. Ale uwaga! Nie wszyscy powinni to oglądać... Nazwisk nie wymienię...

Co łączy kapitana Schettino z prezesem Bednarkiem?

Francesco Schettino , to kapitan włoskiego wycieczkowca Costa Concordia. Zasłynął tym, że tuż po uderzeniu przez statek w podmorskie skały, zamiast czynnie uczestniczyć w akcji ratowniczej, postanowił go opuścić jako jeden z pierwszych. Choć nie to było jego największą przewiną, ta właśnie sytuacja sprawiła, że w powszechnej opinii określany jest mianem antybohatera. Nie mnie jednego razi postawa prezesa publicznego Radia Zachód, Piotra Bednarka . Choć nie ciążą na nim żadne zarzuty o charakterze prawnym, jak to miało miejsce w przypadku kapitana Schetino, głosy z wewnątrz spółki pozwalają doszukiwać się analogii. Tak Schetino, jak też Bednarek, nie zdali egzaminu w decydującym momencie. Potwierdza się reguła, że wielkość osoby, jego kwalifikacje i umiejętności, a także predyspozycje do zajmowania określonych stanowisk, weryfikowane są w chwilach próby. Można przez całe życie ślizgać się i wykonywać gesty, które sprawiają, że jest się lubianym. Można też robić odwrotnie, wiecznie sta