Zarząd Województwa mógł działać na szkodę gorzowskiego szpitala, a wszystko po to, by ewentualne sukcesy nie spłynęły na poprzedników obecnej dyrekcji. Nie wiedzieć dlaczego – przez wiele miesięcy blokował to, co kierownictwo placówki ogłosiło ostatnio jako sukces. Aż trudno uwierzyć, że szpital mógł być tylko trybikiem w dziwnej grze…
Sytuacja w Szpitalu Wojewódzkim od wielu lat była zła, ale nie znaczy to – jak chciałby tego być może już ustępujący dyrektor Marek Twardowski – że jego poprzednicy nie podejmowali działań w kierunku uzdrowienia finansów tej placówki. Owszem, nie można o to posądzać SLD-owskiego namiestnika z Zielonej Góry Adama Frasa, ale już oskarżenia pod adresem dyrektorów: Andrzeja Szmita czy Ewy Parfienowicz, to czysta bezczelność. Tymczasem dyrekcja ogłasza, że „finalizowane są rozmowy z prawnikami komornika o zwrot szpitalowi ponad 4 milionów złotych”, podczas gdy Nad Wartą jest w posiadaniu e-maili ważnych osób ze szpitala z których wynika, że takie negocjacje mogły zostać zakończone już dawno, a lecznica za rok 2011 miałby wynik finansowy na plusie. Zachodzi pytanie, czy Zarząd Województwa nie działał świadomie na szkodę gorzowskiej placówki, by potem ogłosić konieczność przekształcenia jej w spółkę oraz poinformować o końcu negocjacji, które można było zakończyć już w grudniu. „Blokowano wiele płatności, które wpłynęłyby na pozytywny wynik finansowy gorzowskiego szpitala, ale świadomie były odkładane w czasie” – mówi pracownica jednego z departamentów Urzędu Marszałkowskiego w Zielonej Górze. Jej zdaniem, właśnie taka postawa marszałek Elżbiety Polak doprowadziła do rezygnacji z posady w Zarządzie Województwa przez Tomasza Gierczaka. „On po prostu ze wszystkim był blokowany, a potem miałby na siebie wziąć odpowiedzialność za wszystko” – dodaje. Sam Gierczak nie chce rozmawiać na ten temat, zasłaniając się tajemnicą służbową oraz szacunkiem dla swojego byłego pracodawcy. Fakty wynikające z posiadanych przez Nad Wartą e-maili są takie, że przedstawiciele dwóch gorzowskich komorników deklarowali wolę polubownego zakończenia sprawy i przekazania szpitalowi ok. 5 mln złotych już wiele miesięcy temu, ale sprawa była blokowana . „Gierczak kierował sprawę pieniędzy od komornika na zarząd już w grudniu, ale ona z niego spadała, choć sami pełnomocnicy komornika Aciucha dawali sygnały pójścia na ustępstwa” – mówi urzędniczka. Stosowne pismo w sprawie blokowania pieniędzy w 3 marca br. do członków Rady Społecznej wysłała jej szefowa Danuta Łastowska. „Sprawa pieniędzy od komornika stanęła na Zarządzie Województwa we wtorek, ale jest oczywiście negatywna” – pisała szefowa rady, która przesłała jej członkom do zaopiniowania pismo do marszałek Polak, aby nie blokować pieniędzy od komornika dla szpitala, bo efekt może być taki, że szpital nie dostanie nic. Z korespondencji e-mailowej wiadomo, że dzień przed, do Zielonej Góry telefonicznie i w trybie pilnym wezwana została ówczesna dyrektor E. Parfienowicz, a na miejscu okazało się, że …wzywający ją Romuald Kreń nie może się z nią spotkać i ma rozmawiać z przewodniczącym Sejmiku Województwa Lubuskiego Tomaszem Możejko. Pieniądze od komorników, to nie jedyne, które blokował przed przelaniem do gorzowskiego szpitala Zarząd Województwa. Podobnie było ze środkami, które szpital był winny Bankowi Gospodarstwa Krajowego. Ten od początku komunikował, że po wpłacie 30 procent z kilku milionów złotych należności, resztę umorzy. Mimo to sprawa była blokowana w Urzędzie Marszałkowskim proceduralnie. „Rzutem na taśmę w grudniu 2011 roku Gierczak wrzucił ją na zarząd województwa i udało się sprawę załatwić pozytywnie dla szpitala, a ten miał już do wyboru tylko jedną z opcji: czekać aż na niego coś znajdą i go wyrzucą, albo uprzedzić ruch i odejść samemu” – mówi informator z południa. Zabiegająca o to, aby umorzenie BGK zaliczone zostało na poczet bilansu szpitala za rok 2011, ówczesna dyrektor E. Parfienowicz miała nawet z tego tytułu powazne kłopoty. Inaczej mówiąc – wynik finansowy gorzowskiego szpitala za rok 2011 wyniósł minus pięć i pół miliona, ale gdyby wpłynęły pieniądze od komornika, to sytuacja byłaby całkiem inna. Więc dlaczego blokowano i czy nie złamano przy tym prawa? Informator Nad Wartą dziwi się, jak to jest możliwe, że zielonogórski szpital po 11 miesiącach miał wynik na poziomie minus prawie dziesięciu milionów, a mimo to rok zakończył na plusie. „Może dyrektor Łobacz z NFZ w trybie pilnym zapłacił nadwykonania?” – dodaje.