Politycy i dziennikarze zielonogórscy – jak wiadomo – są najmądrzejsi i wszystko wiedzą najlepiej, a że dzierżą w swoich rękach publiczne radio, wygadują na antenie cokolwiek przyniesie im ślina na język.
Sztandarowym dziennikarzem - takim niby obiektywnym, co to szuka arystotelewskiego „złotego środka” - jest Konrad Stanglewicz z Radia „Zachód”. Od wielu miesięcy nie ma audycji w której poruszając kwestię regionu oraz relacji zielonogórsko –gorzowskich, nie stawiałby dziwnych tez i nie napuszczał swoich rozmówców na polityków z Gorzowa. Jednym z ostatnich jego rozmówców był b. wiceminister spraw wewnętrznych i radny Zielonej Góry Andrzej Brachmański. Ten zresztą przypasował mu „jak ulał”. Na pytanie o wypowiedź prezydenta Tadeusza Jędrzejczaka, że „nikt tak nie kocha województwa lubuskiego jak Gorzów”, ten wypalił: „W ustach prezydenta Jędrzejczaka te słowa zdają się nie być wiarygodne”. Ale to dopiero początek dywagacji mędrca z „Winnego Grodu”, którego jedynym atutem jest sprawność strun głosowych, bo chwilę potem podjął się zaprezentowania dziwnej tezy, która polegała na rozróżnieniu zwykłych ludzi z Gorzowa – których szanuje, bo kochają Zieloną Górę, a także polityków i dziennikarzy – bo głośno mówią o takich jak on. „Odróżniam mieszkańców Gorzowa od gorzowskich polityków. Jak się rozmawia prywatnie z mieszkańcami, to nie widać tego szowinizmu. Uczciwa rozmowa wymaga dobrej woli, a ja jej nie widzę u gorzowskich polityków” – powiedział mędrzec Brachmański, który słynie z oryginalnych wypowiedzi, a wielu do dziś pamięta, jak ponad dekadę temu prosił lubuskich działaczy SLD, by zwracali się do siebie per „towarzyszu”. Ale to nie koniec „koncyliacyjności inaczej”, która zaprezentował A. Brachmański. „Mam wrażenie, że paru polityków i dziennikarzy próbuje budować swoją pozycję na wojence zielonogórsko-gorzowskiej” – powiedział i powołał się na swoją rzekomą rozmowę z „przyjacielem z Gorzowa”, który powiedział mu, że gorzowianie świadomie szantażują Zieloną Górę możliwością secesji, a ostatnio integracji z ościennymi gminami, bo do podziału będzie ponad 8 milionów euro na parki naukowo-techniczne. Tu od razu dziarsko włączył się w dyskusję „obiektywny inaczej” red. Stanglewicz, wyrażając oburzenie, słyszalne w najskrytszych zakamarkach zielonogórskiej konkatedry: „Co pan mówi, straszy się secesją, żeby zyskać parę milionów ?”. Nie zawiódł „mędrzec z fajką” i odpowiedział: „Tak, też uważam, że to dziecinada”. Ot, dobra wola polityków i dziennikarzy z Zielonej Góry…