Socjolodzy z... Torunia (bez żartów proszę!) stwierdzili, że polskie elity zachwycają się teoriami, które świat przerobił parę lat temu. Czy dotyczy to także polityków? Niektórych na pewno tak. Dziś pojawiają się problemy, których – szczególnie politycy ukształtowani w poprzednim ustroju – często nie potrafią nawet zdefiniować. Są oczywiście jednostki wybitne, rozumiejące zasady funkcjonowania współczesnego świata, ale ich głos często nie może się przebić w medialnej papce.
Nowe też nie zawsze znaczy lepsze, a stare nie zawsze oznacza mądre. Powoli, a niekiedy szybciej mijają czasy, gdy wiek oznaczał panaceum na mądrość i nieomylność. Powoduje to rozwój nowych technologii, szybkość życia, a i przepisy mówią, że nie można dyskryminować ze względu na wiek (czy na płeć - i to obojętnie którą). Co ma chronić nie tylko starszych obywateli przed inwazją maszerującej młodości, ale też odwrotnie.
Wyrok na „statecznego” profesora Ryszarda Legutkę dał wyraźny sygnał, że ani wiek, ani posiadana wiedza, ani tytuły nie uprawniają nikogo do poniżania innych. Sąd nawet uznał, że właśnie z racji wieku, doświadczenia i pozycji powinien był zachować powściągliwość i rozwagę. Żadne bowiem dyplomy nie dają prawa do bezkarnego lżenia innych. Bo są – zdaniem lżącego – młodsi, głupsi, a przede wszystkim – smarkaci. Dzięki czemu mogą jednak być pociągający. Nie tylko dla płci przeciwnej, również – dla wyborców.
Coraz częściej młodzi w polityce otrzymują duży kredyt zaufania. A nawet się słyszy głosy, że wielu chętnie oddaje głosy na „młodzież”, bo tylko ta jest w stanie jeszcze coś zmienić. Z tym po wyborach bywa różnie, ale świeża krew w krwiobiegu polskiej polityki jest rzeczą o sporej wartości. Sukcesy w wyborach Macieja Rudnickiego, Przemysława Samociaka (kiedyś) czy Pawła Leszczyńskiego (później) lub najnowszego radnego Marcina Guci pokazują ciekawe tendencje rozwoju polityki.
Seniorzy (chciałem użyć innego słowa, ale panicznie zląkłem się sądu) jak doktor nauk prawnych (!) Zych Józef, który nie kryje się z najbardziej obciachowymi tendencjami i bezceremonialnym forsowaniem własnego miasta, tylko potwierdzają, że nawet wydłużenie wieku emerytalnego – za którym senior zapewne też głosował – nie przedłuża rozumu. I nie daje patentu na polityczną czy jakąkolwiek inną mądrość. A w takich ciężkich przypadkach nawet wręcz przeciwnie. Jeszcze gdy słyszę, jak politycy „umią też se włanczać w miesiącu maju (czy jakimkolwiek innym) w miesiąc czasu”, nóż otwiera mi się w kieszeni. Choć na razie nie noszę.
Tymczasem młodzi, choć mało jeszcze doświadczeni, mają już inne spojrzenie na rzeczywistość. Ich świeża wiedza, elastyczny umysł i zapał do zmieniania świata dają przewagę na starcie, co jeszcze 20 lat temu było nie do pomyślenia. Stąd warto stawiać na wykształconych młodych polityków, bo to oni rozumieją reguły i tendencje rozwijającego się szybciej niż kiedyś świata. Bo polityka to nie opanowywanie już gorejących pożarów, tylko perspektywicznie kształtowanie takiego otoczenia, by być przygotowanym na zagrożenia przyszłości. Nie tylko przez podwyższenie wieku emerytalnego, bo to nie rozwiąże problemu, a tylko – i to może, a nie na pewno – nieco go załagodzi.
Żadna metryka nie jest oczywiście kartą gwarancyjną przeciw głupocie. Choćby opisywany już przykład przypadkowych elektów, co to się strasznie dziwią, że się „dostali”. Tym bardziej, że jak pokazują niedawne badania, dziś maturzyści nie potrafią nie tylko korzystać z encyklopedii, ale nawet z własnych podręczników. Ale to już inna sfera problemów. Świat staje się po prostu za łatwy, za wygodny, nie wyrabia nawyków wysiłku intelektualnego, gdy wiele rzeczy jest podanych na tacy. A raczej na ekranie. Telewizora bądź komputera. A to kusi do lenistwa. Nie tylko intelektualnego, nie tylko fizycznego. Raczej – do mentalnego niestety.
Na szczęście – nie wszystkich jeszcze. Tyle, że ci „nie wszyscy” – a więc ambitni, przebojowi, chcący się rozwijać, często nie wiążą swojej przyszłości z Gorzowem. Ciekawe dlaczego, prawda? Ale to już inny problem tego miasta.
GRZEGORZ MUSIAŁOWICZ