Przejdź do głównej zawartości

Gorzowska "wiosna lewicy" ?

Wybór nowego szefa gorzowskiej lewicy w sposób transparentny obnażył słabość tej partii w mieście. Narcystyczna szefowa – zajęta wizytami w zakładach fryzjerskich oraz „błyszczeniem” w lokalnym radiu – absolutnie nie złapała chemii z działaczami. Nowy szef zapowiada zmiany…
Nowy szef SLD Marcin Kurczyna
Jeśli ktokolwiek zastanawiał się, czy pozostawione bez ojca dziecko, jakim był tworzony w mieście przez Tadeusza Jędrzejczaka Sojusz Lewicy Demokratycznej, kiedykolwiek się odrodzi – już nie powinien mieć wątpliwości: jest na to szansa. Ojciec co prawda robi swoje, jego następca Jakub Derech – Krzycki – mimo młodego wieku – zachowuje się jak emeryt, a beznadziejna "macocha" Mirosława Winnicka właśnie odchodzi w miejski niebyt. Wybór na szefa SLD mec. Marcina Kurczyny, to absolutnie nowe otwarcie i to chyba nie tylko w mieście. Owszem, niektórzy próbują zrobić z niego protegowanego Jana Kaczanowskiego, ale nawet gdyby, to stary i zużyty działacz może mu tylko pomóc. „Nowy zarząd, to musi być drużyna, która spowoduje iż SLD będzie widać, bo dotychczas tej partii w mieście widać nie było: żyliśmy jedynie od wyborów i od akcji do akcji” - mówi przewodniczący Kurczyna. Jego zdaniem, lewica ma w Gorzowie ogromny elektorat, ale …”trzeba go przekonać, że warto na tą partie głosować”. Jego receptą na „wiosnę SLD” w mieście, jest włączenie w system współdziałania w ramach organizacji poszczególnych kół, którzy dotychczas nie czuli, że ktokolwiek zwraca na ich głos uwagę.  Członkowie kół muszą wiedzieć, że ich głos się liczy” – po czym dodaje iż dobrym rozwiązaniem będzie zmiana organizacyjna, na mocy której koła będą się pokrywać z okręgami wyborczymi. Dotychczas było inaczej i dlatego lewica była niewidoczna, a jej działacze nie płacili nawet składek.  Ludzie nie płacili składek, bo partia nie miała nic do zaproponowania” – mocno stawia sprawę Marcin Kurczyna. Odniósł się również do osoby prezydenta Tadeusza Jędrzejczaka oraz jego inicjatyw wokół konfliktu z władzami województwa.  To jest straszak i jak chciał marszałek przystawić broń do głowy, to ma w ręku pistolet na kapiszony. Nie dajmy marszałkowi powodu, żeby odrzucał nasze propozycje” – mówił kilka dni temu w rozmowie z Krzysztofem Bąkiem w Telewizji ODRA. Na reakcję nie musiał czekać długo, bo prezydent Jędrzejczak mocno odpowiedział mu w rozmowie z Markiem Kantczakiem w Radiu RMG: „Pan Kurczyna, który nie wie nawet, co jest przedmiotem sporu, bo się tym nie interesował i nawet nie zajrzał do dokumentów. Jest zakochany w województwie i nie wie, co było podstawą tworzenia tego województwa”. W tym kontekście nie dziwi wypowiedź nowego szefa SLD, który uważa, że „celem organizacji partyjnej powinno być posiadanie własnego kandydata na prezydenta miasta”. Łatwo nie będzie, bo dotychczasowa szefowa SLD zrobiła wiele, by partii w mieście nie było. Komuś na tym zależało, a kto płaci, ten wymaga…

Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...