Nie jest prawdą, że lubuska Platforma Obywatelska jest monolitem, a marszałek województwa robi dokładnie to, co myśli. Jest jednak faktem, że konflikt wokół szpitala mocno zintegrował gorzowską PO, która mówi jednym głosem…
Rozmowa Z GRAŻYNĄ ĆWIKLIŃSKĄ, radną Rady Miasta oraz członkiem odwołanej Rady Społecznej Szpitala Wojewódzkiego w Gorzowie.
NAD WARTĄ: Jest pani bardzo wrażliwym politykiem, bo koleżanki z partii – te bardzo ważne – grają mocno i bez skrupułów ?
Grażyna Ćwiklińska: One są politykami z krwi i kości, a jednak z pogranicza polityki, bo interesują mnie przede wszystkim sprawy społeczne. Tak jestem postrzegana w partii, jak też poza nią, przez osoby z innych ugrupowań.
NW.: Nie zmienia to faktu, że gdy pani chce działań prospołecznie, to i tak spotyka się z tą twardą polityką, która charakteryzuje się dużą brutalnością. Mam tu na myśli między innymi harce wokół szpitala…
G.Ć.: Tych harców jest dużo i nie jest oczywiście łatwo, gdy ocieram się o tą twardą politykę. Ja chciałabym zrobić coś dobrze dla tego szpitala, ale nie ukrywam, że dziś widzę to trochę czarno.
NW.: To może nie warto było wchodzić do polityki ?
G.Ć.: Mimo wszystko uważam, że warto, bo zawsze można coś wartościowego zrobić i dlatego w tej polityce jestem. Robię swoje i mam pewną skalę porównawczą jak to było kiedyś – na przykład w poprzedniej Radzie Miasta – a jak jest dzisiaj…
NW.: …ta rada jest podobno absolutnie słabsza niż poprzednia.
G.Ć.: Zdecydowanie zgadzam się. Dużo jest postaw walecznych, gdzie kłócimy się nie wiadomo o co i nie możemy się czasem dogadać w strategicznych dla miasta sprawach. Odnoszę wrażenie, że jest coraz gorzej, a przecież tak nie powinno być.
NW.: Mimo to pani też ma niezłego pazura, bo gdy przewodniczący Możejko czaruje dziennikarza, że Platforma Obywatelska to „monolit”, pani temu publicznie zaprzecza ?
G.Ć.: Nie jesteśmy monolitem i to co mówił Tomasz Możejko nie odpowiada rzeczywistości. Wyraźnie widać, że jako partia nie jesteśmy jedną i zwartą grupą. Ja identyfikuję się z naszymi gorzowskimi strukturami partii, ale mam różne odczucia jeśli chodzi o zielonogórską platformę. Widać wyraźny podział i nawet temat „martwych dusz” pokazuje, że jest to sprawa sztucznie podtrzymywana przez pewne środowisko i na pewno nie przez gorzowską PO. W Gorzowie mówimy jednym głosem…
NW.: …bo zjednoczyła was sprawa szpitala, a więc ta brutalna marszałek Polak. Dziś nie ma już starych podziałów na grupę Surowca i Sibińskiej czy tą od Witolda Pahla.
G.Ć.: Trudno odmówić tej tezie racji, bo sprawa szpitala rzeczywiście nas zintegrowała i mamy tu jedno stanowisko. Nie oszukujmy się jednak, że różnice zdań i poglądów na wiele innych spraw mamy do dzisiaj, bo na tym polega polityka. Bywa burzliwie i gorąco, ale na koniec przedstawiamy jedno wspólne stanowisko. Czy są gierki ? Tak, jest grupa, która się tym zajmuje i na tym cierpi nie tylko szpital i miasto, ale także inne miejscowości.
NW.: A kto cierpi, gdy pani głosuje inaczej niż pozostali radni PO za kandydaturą Jakuba Derech-Krzyckiego na funkcję wiceprzewodniczącego Rady Miasta ?
G.Ć.: Nie tylko ja zajęłam taka postawę. Tak oceniłam sytuację i byłam zaskoczona, że niektórzy radni mojego klubu nie chcieli poprzeć kandydatury Derech – Krzyckiego.
NW.: Co pani niesie ślina na język, gdy mówię… Marek Twardowski ?
G.Ć.: Czuję do niego ogromny żal, że zachowuje się jak likwidator i przyjął taki kontrakt, że jak nie przekształci szpitala w spółkę, to poniesie koszty pięciokrotnego swojego wynagrodzenia.
NW.: Elżbieta Polak …
G.Ć.: Jestem zdziwiona, bo dla mnie zawsze była fantastyczną kobietą, której warto pomagać i zawsze to robiłam, bo ona także uczyniła dla naszego szpitala wiele dobrego. Ja nie wierzę, że marszałek Polak tak myśli, jak robi i stąd moje zdziwienie.
NW.: I teraz najmniej wyrazista postać - Romuald Kreń…
G.Ć.: Dobry człowiek, ale nie da się zjeść ciasteczka i mieć ciasteczko i dlatego jest w trudnej sytuacji. Nie mam żadnego stosunku i emocji do tej osoby. Nie czuję i nie myślę o nim dosłownie nic.
NW.: Emocje szpitalne opadają i można odnieść wrażenie, że właśnie o zmęczenie przeciwników chodziło. Osobiście uznaję to za dobrą strategię PR – dać się wykrzyczeć, potem emocje opadną i nikogo nic już nie zdziwi…
G.Ć.: Też tak to widzę i w tym kierunku sprawy idą. Nie da się bez przerwy mówić o tym samym problemie i pewnie za chwilę podrzucone zostaną inne sztuczne tematy, a niektórzy zrobią co chcieli. Ale co ja mogę ? Wykonuję solidnie i rzetelnie swoje obowiązki.
NW.: Ale już nie w Radzie Społecznej z której i panią odwołali. Chyba, że się mylę ?
G.Ć.: Nie jesteśmy odwołani i nie chcemy brać teraz odpowiedzialności za błędy, które zostaną popełnione, gdy uniemożliwia nam się obradowanie. Dlatego złożyliśmy stosowne zawiadomienie do prokuratury.
NW.: To co będzie z tym szpitalem – zrestrukturyzują i przekształcą, czy raczej nie uda się to ?
G.Ć.: Determinacja dyrektora jest ogromna – po trupach! My nie jesteśmy przeciwni zmianom, ale nie godzimy się na to, by eksperymentować na szpitalu, a w konsekwencji na mieszkańcach Gorzowa. Pierwszy eksperyment wykonano w 2001 i 2002 roku i dobrze wiemy jak się to wszystko skończyło. Ten szpital może już drugiego eksperymentu nie wytrzymać.