Gorzowska „Solidarność” ma już dość pozoranctwa i udawania ze strony radnych Sejmiku Województwa Lubuskiego, że czymkolwiek się zajmują, a problemy mieszkańców Gorzowa są dla nich ważne. Jeśli będzie trzeba, to należy doprowadzić do ich ustąpienia przed upływem kadencji – zapowiadają związkowcy.
Ich głos jest – mimo wszystko – wciąż ważny i nie można go ignorować. Zwłaszcza, że już od wielu lat gorzowska „Solidarność” nie oceniała polityków tak srogo. Tym razem, kilkudziesięciu delegatów z ponad stu zakładów pracy z b. województwa gorzowskiego powiedziało mocne „Stop” i nie pozostawiła złudzeń co do tego, że w przypadku dalszego tolerowania przez Mirosława Marcinkiewicza, Mirosławę Winnicką, Pawła Tymszana oraz Romana Dziducha, sytuacji w której łamie się prawa pracownicze w gorzowskim szpitalu, to związek podejmie działania w kierunku rozpisania społecznego referendum w celu odwołania ich przed upływem kadencji. Prawnie wątpliwe, ale nie o to tu chodzi – wymienieni politycy szczerzą zęby, lecz – w imię partykularnych interesów partyjnych – nie robią dosłownie nic. ”Domagamy się od radnych Sejmiku Województwa Lubuskiego wszczęcia procedur sprawdzających stan placówek służby zdrowia podległych Urzędowi Marszałkowskiemu pod kątem dostępności do świadczeń medycznych, ekonomicznym, kadrowym, wielkości kontraktów z NFZ, jakości zarządzania i respektowania uprawnień związków zawodowych” – uważa szef gorzowskiej „Solidarności” Jarosław Porwich. Związkowcy udzielili J. Porwichowi oraz kierowanemu przez niego Zarządowi Regionu wszelkich pełnomocnictw do działań, które zagwarantują prawidłowe funkcjonowanie szpitala. „Niekompetencja dyrekcji szpitali, arogancja i indolencja Zarządu Województwa, a także zastraszanie i zwalnianie związkowców walczących o godność pacjentów i prawa pracownicze to fakty, na które nie ma i nie będzie naszego przyzwolenia” – mocno konstatuje przewodniczący Porwich.