Przejdź do głównej zawartości

Media oczami ...prawie dziennikarza.

Stare przysłowia powinny być lekcją dla młodych dziennikarzy: „Jak nie wiesz jak się zachować, to zachowaj się przyzwoicie”. Niektórzy o tym zapominają, a buzia otwiera się im  wtedy, gdy zostają pozbawieni dziennikarskiej posady. Wtedy ubierają się w szaty niezależności i pieją peany na rzecz wolności mediów...
Szczere pytania red. Lisa i koniunkturalne odpowiedzi byłego "dziennikarza"
telewizji "TELETOP" Marcina Graczkowskiego. Gdy przynależał do systemu
to wszystko pasowało, a jak system go "wypluł", to kreuje się na obrońcę
dziennikarstwa. "Skąd mu się to wzięło? Może z nim coś nie tak" - mówią
dziennikarze gorzowskich mediów.
Nie różnią się w tym od polityków piastujących publiczne funkcje - milczą i wszystko akceptują, ale gdy system ich wypluje, to wszystko zaczyna im się przypominać. To prosty w konstrukcji wniosek, który nasuwa się po wysłuchaniu audycji red. Pawła Lisa z Telewizji Miejskiej Gorzów z byłym dziennikarzem TELETOP-u Marcinem Graczkowskim. Dotychczas wyjątkowo konformistyczny i przepełniony werbalnym serwilizmem dziennikarz, pod wpływem wnikliwych pytań red. Lisa, wylewa swoje żale na byłego pracodawcę i kreuje się na obrońcę wolności mediów. Dziwne, bo dotychczas nie prezentował w swojej działalności ani profesjonalnego dziennikarstwa, ani też nie przeszkadzał mu – dosyć naturalny w miejskich realiach – wpływ kapitału i polityki na funkcjonowanie mediów. „Media lokalne są uzależnione od wąskiej grupy decydentów, którzy mają pieniążki, a więc pewne tematy są wygodne, a pewne nie” – mówi Graczkowski, który sam przyznaje iż pracował już w wielu mediach, a jak nie mógł realizować swojej misji, to odchodził. Ostatnim razem nie odszedł, ale został zwolniony i "wypluty jak landrynka", a wszystko dlatego – że jak relacjonował w programie red. Lisa – wycinano mu sekwencje w audycjach. Problem w tym, że analiza jego audycji wcale nie potwierdza tej tezy, a nawet daje powody do konstatacji iż… „wchodził każdemu i wszędzie”. On sam twierdzi, że został zwolniony z TELETOP-u, bo zadał kilka niewygodnych pytań prezydentowi Tadeuszowi Jędrzejczakowi oraz zaprosił do telewizji red. Pawła Lisa, który - na co dzień – jest też przedsiębiorcą. „Wywiad z panem został wyemitowany, a ja zostałem za to zwolniony, bo pan był niewygodny, a dla mnie nie ma osób niewygodnych” – niemal rozpłakał się na antenie eksdziennikarz Graczkowski. „Telewizja Teletop nie pokazuje wszystkich faktów, jeśli są dla niej niewygodne. Ludzie uciekają w Internet, bo nie ufają telewizji” – powiedział Graczkowski, jakby zapominając iż nie ufają właśnie dlatego, że dziennikarze są „wolni na niby” i tylko do momentu, gdy zagrożona jest ich posada. Dziwnie brzmią jego wynurzenia, że „nie można się bać zadawać niewygodnych pytań”, gdy żadne z tych, które zadawał – chociażby Władysławowi Komarnickiemu w audycji "Zdaniem Komarnickiego" – nie było ani odważne, ani niezależne. „Zwolniono mnie za niezależność dziennikarską” – skonstatował Graczkowski, po czym niemal wszyscy gorzowscy dziennikarze wznieśli toast: „Niech żyje wolność!”. Na koniec uderzył jednak z grubej rury i zasugerował, że za jego zwolnieniem stał prezydent Jędrzejczak. "Pewien czas pewnych ludzi, którzy stali za moim zwolonieniem już jesienią się skończy i wszystko się zmieni" - dodał. Reasumując - fajnie, że mówi oczywiste rzeczy o których Nad Wartą pisze od dawna, ale w tym czasie i w tych okolicznościach nie wyglądają one jak szczere wyznania, lecz poszukiwanie redakcji...

Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...