Przejdź do głównej zawartości

Ograli go słabeusze...

W latach dziewięćdziesiątych był w gorzowskiej polityce odniesieniem dla wszystkich. Budził tyleż samo podziwu i uznania, co niechęci i pogardy. Mówiąc wprost – był najlepszy w swojej dyscyplinie. Konkurencja szybko go rozszyfrowała, a ograli go zawodnicy trzeciej ligi…
Wróci ? To więcej niż pewne, bo ma cechy, których nie posiada większość
polityków. Jest pewien problem - ma cechę, która w polityce przeszkadza :
nadmierny egocentryzm i apodyktyczność. Praca nad wadami zaprowadzi
go na same szczyty, a ich minimum będzie Urząd Miasta Gorzowa Wlkp.
…a dziś jest podobnie. Dlatego też odejście Henryka Macieja Woźniaka z funkcji prezydenta Gorzowa na pół roku przed końcem kadencji w 1998 roku było dla niego traumą, zwłaszcza iż zastąpił go bezpłciowy wiceprezydent Bogusław Andrzejczak z SLD, a do Zarządu Miasta weszli najwięksi antagoniści: Marek Surmacz i Mirosław Rawa. Pokazaliśmy wtedy, że potrafimy rządzić ponad podziałami, gdy jest to dobre dla miasta” – mówi dziś b. poseł i szef SLD Jan Kochanowski. Trudno uwierzyć w szczerość podobnych deklaracji, bo intencje były oczywiście inne – odsunąć popularnego polityka. Sam Woźniak narzekać nie mógł, choć zdaniem znajomych, swoje odwołanie przeżył mocno. „To był dla niego duży kop” – mówi ówczesny członek Zarządu Miasta z ramienia Unii Wolności. W pierwszych wyborach do Sejmiku Województwa Lubuskiego zdobył mandat radnego, a potem – już z ramienia Platformy Obywatelskiej - pełnił funkcję szefa tej instytucji. Dobra passa trwała długo, a jej efektem był senatorski mandat poparty liczbą 140 tysięcy głosów Lubuszan. Tak naprawdę zgubiły go dwie rzeczy: chęć przywództwa w partii – do czego jako wyjątkowy indywidualista nie miał żadnych predyspozycji oraz tęsknota za fotelem prezydenta Gorzowa – co w warunkach partyjnych koterii nie jest i nie będzie dla niego osiągalne już chyba nigdy. „Heniu to nie jest typ gościa, który będzie pamiętał, kto mu pomagał w kampanii. Dzień po wyborach zapomni o wszystkim i wszystkich” – mówi jeden z jego byłych urzędników, którego współpraca z Woźniakiem „uzdrowiła” z działalności publicznej. Trudno jednak odmówić mu trafnych diagnoz, gdy po przegranej do Senatu uznał, że jest to również konsekwencja dziwnych układów wewnątrz gorzowskiej PO. Chodziło mu o najgorszego w historii Gorzowa eksposła PO Waldemara Szadnego oraz jego syna – słusznie zresztą okrzykniętego największym politycznym leniem Łukasza Szadnego. ”To środowisko musi przeżyć katharsis” – mówił dzień po niekorzystnych dla siebie wyborach, dając tym samym do zrozumienia iż w gorzowskiej PO nie ma z kim rozmawiać o mieście. „Trzeba mieć z kim robić wielkie sprawy dla miasta” – stwierdził w „Gazecie Wyborczej”. Wielu obserwatorów uważa, że „niedźwiedzią przysługę” uczynił mu w 2010 roku ówczesny marszałek Marcin Jabłoński, który w wywiadzie dla „GW” stwierdził, że jedynym i najlepszym kandydatem na prezydenta Gorzowa jest H.M. Woźniak, a w Zielonej Górze – Elżbieta Polak. Dalsze losy polityków są znane – Woźniak nie został wystawiony, ale za to skutecznie zmarginalizowany, Jabłoński zesłany na prowincję i tylko dzięki dawnym kontaktom z KLD przywrócony do świetności, a była podwładna obecnego wojewody - E. Polak, otrzymała „obostrzoną partyjną lojalnością” posadę marszałka. Czy były prezydent i senator wróci ? Przeciwnicy twierdzą, że nie ma szans, ale osoby znające go, doskonale wiedzą iż to jest więcej niż prawdopodobne. Przeczeka, ułoży się z kim trzeba, a przede wszystkim – wyciągnie wnioski, bo ostatnie dwa lata nauczyły go w polityce więcej niż ostatnie dwadzieścia lat. „Co dalej zobaczymy” – uważa Woźniak. Nie zmienia to faktu, że w mieście wciąż jest wielu, którzy uważają, że jego nazwisko wśród wielu wyborców znaczy więcej niż jakikolwiek szyld partyjny. Problem w tym, że nie rozumie tego Platforma Obywatelska, która zaklina rzeczywistość i wciąż uważa, że kabaretowe hasło z kampanii wyborczej w 2010 roku pt. „Pojedynek gigantów” może zadziałać, choć nie zadziałało wówczas. „Woźniak bez wychodzenia z domu dostanie więcej głosów niż Krysia Sibińska przy najlepszej kampanii” – uważa jeden z obecnych samorządowców. Najgorsze iż kolejny raz został ograny przez słabeuszy. Wniosek ? Ekssenator nie powinien ignorować nikogo, choć pewne jest, że wróci…

Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...