Prezydent Gorzowa nie jest łatwym partnerem, ale trudno się dziwić jego irytacji, gdy dziennikarze komunikują się z nim tylko w celu zohydzania kolejnych sukcesów miasta. Paradoksalnie – nie wynika to z ich kunsztu i wiedzy, ale z braku samodzielnego myślenia. Jak się nie ma o co zapytać, to najlepiej zapytać o kolejny donos prokuratorski…
„Przeginają i plują na niego bez opamiętania” – to tylko jedna z opinii gorzowskich polityków, którzy z - wiadomych przyczyn -nie podadzą nazwiska, ale wcale nie kibicują permanentnym atakom na prezydenta Tadeusza Jędrzejczaka. Nie ulega wątpliwości, że prezydent Gorzowa jest postacią kontrowersyjną, ale można odnieść wrażenie, że wiele spośród tych kontrowersji wywoływanych jest sztucznie i bezsensownie – jako antidotum na dziennikarską powierzchowność, brak poglądów i zwykłe kompleksy. Klasycznym przykładem jest prowadzona przez red. Daniela Rutkowskiego audycja w Radiu Gorzów, gdzie prowadzący – raczej słabo przygotowany – wypytywał włodarza miasta głównie o kolejne postępowania prokuratorskie, a za nic miał sprawy miasta. Dokładnie tak, jakby – co jest trochę na rzeczy – miastem rządzili prokuratorzy. Całkowite przeciwieństwo wnikliwych audycji innych dziennikarzy tej rozgłośni, których jednak trudno oskarżyć o sprzyjanie politykom: Zbigniewa Bodnara, Piotra Bednarka czy Marka Kantczaka. „Radni wynajmują media, by donosiły na prezydenta(…). Takiej sytuacji nie ma miejsca w Zielonej Górze(…). To jest gra na wyniszczenie naszego miasta, bo to wyniszczenie ma przynieść władzę dla kumpli, którzy właśnie wylatują z innych posad” – mocno skonstatował prezydent Gorzowa, choć nie można oczywiście zgodzić się z nim w całej rozciągłości: inne miasta nie są targane wieloletnim procesem najważniejszej osoby w mieście. Trudno jednak nie przyznać prezydentowi racji, że – mimo iż w Gorzowie powstają obiekty będące przedmiotem zazdrości w innych miastach – to „w Gorzowie cały czas chodzi o to, aby się nie udawało”. Bo jak inaczej zinterpretować pytania red. Rutkowskiego, które dotyczyły prokuratorskich doniesień, kolejno: w sprawie betonu, w sprawie okien, w sprawie pieniędzy od wykonawcy, w sprawie przebudowy saun, w sprawie likwidacji miejsca do targowania pod cmentarzem, w sprawie zarzutów dla byłych naczelników etc. Nie mieści się w głowie, że tak bardzo można nienawidzić swojego miasta, by nie dostrzegać w nim wiele pozytywnych zmian, które nastąpiły w ostatnich latach. Owszem, media mają prawo i obowiązek pytać, ale jeśli prezydenta miasta zaprasza się tylko po to, by robić z nim przesłuchanie w sprawie przesłuchań, to już grube przegięcie. Kiedy więc, indagowany o pieniądze na sport T. Jędrzejczak zapytał dziennikarza o szczegóły uchwały Rady Miasta w tej sprawie, ten miał do powiedzenia tylko jedno: „W radiu dużo mówimy o sporcie”. Takie to dziennikarstwo – ma być szybko, powierzchownie i koniecznie musi się lać krew. Ponieważ prezydent jest „okaleczony” procesem, to tym samym nadaje się na worek do bicia. Ciekawe co zrobią dziennikarze, jeśli prezydent zostanie uniewinniony – a przecież w państwie prawa i tego nie można wykluczyć...