Przejdź do głównej zawartości

Leczenie tak, ale bez terapii szokowej...

Kiedy gorzowski szpital umieszcza się na sztandarze niegospodarności i problemów województwa, przemilcza się sytuację lecznicy zielonogórskiej, która posiada zadłużenie na poziomie aż 60 milionów. Tymczasem z oddłużeniem szpitala w Gorzowie należy się śpieszyćm, ale również prowadzić przy tym dialog, a nie monolog, ze wszystkimi zainteresowanymi...

Rozmowa z TOMASZEM GIERCZAKIEM, byłym członkiem Zarządu Województwa Lubuskiego, który był odpowiedzialny za służbę zdrowia.

Tomasz Gierczak jest politykiem gorzowskiej Platformy Obywatelskiej.
W latach 2010-2011 był członkiem Zarządu Wojewóztwa Lubuskiego.
NAD WARTĄ: Dla wielu pana odejście z funkcji członka Zarządu Województwa było zaskoczeniem. Jakie były powody odejście?
Tomasz Gierczak: …
N.W.: To chyba nie jest jakaś tajemnica…
T.G.: …to była decyzja konsultowana ze środowiskiem gorzowskiej Platformy Obywatelskiej. Stwierdziłem, że lepiej będę się realizował w innych obszarach, gdzie będę miał wpływ na podejmowane działania.
N.W.: Ciekawe. Nie chciał pan uczestniczyć w procesie uzdrawiania gorzowskiego szpitala ?
T.G.: Nigdy nie bałem się odpowiedzialności. Szpital oczywiście wymaga uzdrowienia, ale wydaje mi się, ze leki można podawać bez specjalnej terapii szokowej.
N.W.: Bądźmy sprawiedliwi, gdy pan nadzorował służbę zdrowia, to również były protesty, a szef szpitalnych związków oskarżał was o szukanie na niego kadrowych haków. Więc na czym polega różnica ?
T.G.: Na tym, że my zawsze – mimo tych protestów, pikiet i różnych wypowiedzi – rozmawialiśmy. Tymczasem obecnie w szpitalu prowadzi się głównie monolog, a brakuje partnerskiego dialogu. Kiedy nam cokolwiek zarzucano, to nie zamykaliśmy się w wieży z kości słoniowej, ale umawialiśmy się na spotkanie i często okazywało się, że konflikt był konsekwencją braku wiedzy i informacji na temat sytuacji w szpitalu.
N.W.: No to jaka ta sytuacja jest, bo wszyscy mówią, że katastrofalna i jest to właściwie jeden wspólny mianownik wszystkich kolejnych zarządów - oprócz SLD-owskiego -który nie panował nad sytuacją wcale ?
T.G.: Zaskoczę pana. Nie zgadzam się z tezą, że głównym źródłem zła w lubuskiej służbie zdrowia jest gorzowski szpital. Medialne doniesienia o braku pieniędzy na wypłaty, jego rzekomym staczaniu się na dno czy wręcz brnięciu ku likwidacji, wyglądają sensacyjnie, ale są jednostronne. Mówi się tylko o szpitalu w Gorzowie, ale milczy o innej tykającej bombie.. Mam na myśli szpital w Zielonej Górze, którego bieżące wyniki finansowe powinny niepokoić.
N.W.:  Czyli co, widzą problemy tylko u nas ?
T.G.: Na to wychodzi, bo milczy się o nagłym i niepokojącym wzroście zadłużenia szpitala zielonogórskiego. Podam przykład. W ciągu pierwszego półrocza bieżącego roku zobowiązania szpitala w Gorzowie wzrosły o około 2,7 mln złotych, co stanowi w skali całego zadłużenia tylko jeden procent, ale już zadłużenie szpitala w Zielonej Górze w tym samym czasie - wraz z rezerwami – wzrosło o 15 milionów, co stanowi jedną trzecią. Teraz powiem coś, co nie jest bez znaczenia dla regionu – dług zielonogórskiego szpitala wynosi już 60 milionów!
N.W.: Upss.. uważa pan, że jest się czym martwić ?
T.G.: A myśli pan, że nie ? To jest poważna sytuacja, bo te zobowiązania wzrosły bardzo gwałtownie. Powiem więcej, jeśli wejdziemy w szczegóły, to zobowiązania wymagalne wzrosły dwukrotnie – do poziomu 8 milionów złotych, a to tutaj nie ma już żartów. Taka moja refleksja: restrukturyzujmy szpital w Gorzowie, bo tego wymaga, ale nie róbmy z niego „Czarnego Luda”, bo w Zielonej Górze zaczyna być mało bezpiecznie.
N.W.: Straszy pan, czy tylko odwraca uwagę od Gorzowa ?
T.G.: Nie o to chodzi. Niepokoi fakt, że gorzowski szpital w bieżącym bilansie za pierwsze półrocze jest na minusie 4 miliony złotych – i to jest oczywiście złe – ale przemilcza się fakt, że w tym samym czasie szpital w Zielonej Górze również się nie bilansował, a jego wynik finansowy wynosi minus dwanaście milionów.
N.W.: Ma pan wiedzę o bilansowaniu się i kulisach z tym związanych. Na ile jest to prawdą, że wynik finansowy gorzowskiego szpitala za rok 2011 mógł być dużo lepszy, ale nie był, bo… bo miał taki nie być. Pan zdaje się na odchodne uratował co nieco w tym szpitalu ?
T.G.: Bez przesady, robiłem co do mnie należało. Ostateczny wynik finansowy szpitali jest przyjmowany po sporządzeniu bilansu rocznego do końca marca. Tak więc wstępne wyniki za 12 miesięcy są później weryfikowane i ulegają poprawie, jeżeli do szpitala następują dodatkowe wpływy lub NFZ płaci za nadwykonania. Wraz z ówczesną dyrekcją szpitala robiliśmy symulacje z których wynikało, że szpital ma szansę wyjść na koniec roku na prostą. Udało nam się doprowadzić do sytuacji w której nastąpiło umorzenie kredytu z Banku Gospodarki Krajowej, co dało kwotę ponad 4 milionów. Niestety, negocjacje zarządu z komornikiem na temat zwrotu niesłusznie pobranych należności trwały długo. Gdyby one zostały dokonane, to szpital zakończyłby rok na poziomie minus jednego miliona, a wraz ze środkami za nadwykonania z NFZ-u nawet wyszedłby na plus.
N.W.: Może o to chodziło, aby to nowy dyrektor mógł ogłosić oddłużanie szpitala, co zresztą uczyniono ogłaszając zakończenie tych negocjacji w lipcu bieżącego roku…
T.G.: Pozwoli pan, że nie skomentuję tej odważnej tezy. Powiem tylko, że w wyniki finansowe gorzowskiego i zielonogórskiego szpitala były podobne. Po dwunastu miesiącach wstępny wynik szpitala w Gorzowie wynosił minus czternaście milionów, a tego zielonogórskiego minus trzynaście milionów. Po sporządzeniu bilansu rocznego okazało się, że wynik naszego szpitala poprawił się i wyniósł minus pięć milionów, ale szpital zielonogórski w nadzwyczajnie cudowny sposób – dzięki zastrzykowi gotówki z NFZ – wyszedł na plus.
N.W.: Koszula z ulicy Podgórnej bliska ciału ?
T.G.: Znów pan prowokuje, a mnie po prostu ciekawi polityka NFZ, który jest w stanie zapłacić na koniec roku kilkanaście milionów za nadwykonania na rzecz szpitala w Zielonej Górze, ale nie dokonuje analogicznego działania w odniesieniu do szpitala w Gorzowie.
N.W.: To ja pytam, bo wszyscy jesteście z jednej politycznej rodziny: o co tu chodzi z tymi długami i całym szpitalem ?
T.G.: Zacznijmy od tego, że ten dług nie pojawił się teraz, a winni jego powstania siedzą cicho w opozycji lub szukają winnych, ale poza sobą. Tak więc powiedzmy sobie uczciwie, ze spłaty całego zobowiązania nie dokona ten lub inny dyrektor, ale chodzi o sprawne zarządzanie, aby szpital pełnił funkcje lecznicze, a niestety obecnie mamy do czynienia z ich ograniczeniem.
N.W.: Czyli dług będzie zawsze ?
T.G.: Nie to mam na myśli. Oddłużenie szpitala, to jest sprawa dla polityków, a dyrekcja ma robić wszystko, by dobrze zarządzać i świadczyć usługi na jak najlepszym poziomie. Niestety obecne reformy – podobno oszczędnościowe – wcale nie przekładają się na wynik finansowy. Dyrektor Twardowski pełni funkcję od czerwca, w pierwszych dwóch miesiącach jego urzędowania strata szpitala w Gorzowie pogłębiła się o milion siedemset tysięcy. Tak więc mamy, zamieszanie, zwolnienia i odchudzania, ale wynik się nie poprawia. Niepokojące jest również gwałtowne zmniejszenie należności ze strony NFZ o 8 mln w lipcu, co nie znajduje odzwierciedlenia w wynikach.
N.W.: Czyli przekształcać w spółkę, czy nie ? Iść na wojnę ze związkami zawodowymi, czy się im poddawać ?
T.G.: Najpierw o związkach, którym nie należy przypisywać złych intencji. Proszę mi wierzyć, że działacze działają racjonalnie i nie upierają się wtedy, jeżeli wiedzą iż pewne zmiany są niezbędne. Jeśli dostaną argumenty, że pewne zmiany, a nawet zwolnienia poprawią sytuację wszystkich, to oni zgodzą się na to. Ale jest warunek – trzeba z nimi rozmawiać. Grzechem byłoby nie wykorzystać szansy na oddłużenie jaką daje ustawa dla przekształcanych szpitali. Innej drogi nie widzę.
N.W.: Czy istnieją realne szanse na otrzymane dotacji rządowej?
T.G.: Szanse są, należy tylko się spieszyć. Dla przekształcanych szpitali przewidziane jest wsparcie 1,4 mld w rozłożeniu na 3 lata. W tym roku chętnych nie było wielu i tegoroczna pula nie została wykorzystana, ale w przyszłym roku możemy mieć konkurencję.
N.W.: Czyli kto oprócz ministra ma klucz do tych pieniędzy ?
T.G.: Wymaga to dużo pracy i zaangażowania wielu osób. W ubiegłym roku składaliśmy wniosek o dotację dla przekształconego szpitala w Torzymiu i do ostatnich chwil nanoszone były poprawki i zmiany. Efekt był pozytywny, pieniądze wpłynęły na konto.
N.W.: Dobrze, ale obaj wiemy, że z 250 mln możliwe jest otrzymanie 150 mln. Co z resztą zadłużenia, bo samorząd może mieć chyba problem z jego udźwignięciem ?
T.G.: Liczę na to, że szpital po przekształceniu wystartuje z zerem długu. Tym bardziej, że w ostatni wtorek rząd przyjął projekt na mocy którego pozostałe po przekształceniu długi szpitala do 2016 nie będą obciążały wskaźnika zadłużenia województwa.
N.W.: I myśli pan, że jako spółka szpital już zawsze będzie się bilansował, a problemy znikną na zawsze ?
T.G.: Jeszcze raz powtórzę - jeśli szpital otrzyma szansę traktowania go z zerem długu, to będzie się lepiej rozwijał niż ten w Zielonej Górze. Reszta w rękach tych, którzy będą placówką w Gorzowie zarządzali.

Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...