Stanowcze nie dla połączenia Jazz Clubu Pod Filarami z gorzowską filharmonią – to wspólny głos ludzi kultury, którzy spotkali się dzisiaj z inicjatywy Stowarzyszenia „Tylko Gorzów” w Wojewódzkiej i Miejskiej Bibliotece. Byli też urzędnicy, którzy twierdzili, że mają strategię rozwoju gorzowskiej kultury, ale jedyne co potrafili o nie powiedzieć, to: „ coś będzie”, „będzie się można zapoznać”, „będzie opublikowane” i „będą pewne rozwiązania”…
Najwięcej emocji wywołała pijana koncepcja władz Gorzowa, aby połączyć znany na całym świecie klub jazzowy z Filharmonią Gorzowską. „Ten klub to taka pierwsza mała filharmonia w mieście, a włączenie go w całą tą machinę administracyjną spowoduje nieodwracalne skutki. My nie przekazujemy środków na administrację, ale na działalność artystyczną” – mówił menadżer klubu Bogusław Dziekański. Wywołany do tablicy dyrektor filharmonii oświadczył, że rozumie jego obawy i wcale nie nalega. „Jeśli będzie działał samodzielnie lub w ramach filharmonii, to w obu przypadkach musi to być z pożytkiem dla mieszkańców” – powiedział Krzysztof Świtalski. Władze miasta reprezentowała wiceprezydent Alina Nowak oraz dyrektor Wydziału Kultury Ewa Pawlak, a zdziwienie może budzić fakt, że kreujący się na znawców sztuki, muzyki oraz szeroko pojętej kultury radni miejscy, debatę – mimo iż wzięła w niej udział blisko setka twórców – całkowicie zignorowali. Można zrozumieć, że wolą zapach żużla oraz darmowe drinki ze stołu honorowego prezesa, ale nie ma wątpliwości, że to ludzie kultury, a nie „samobójcy” na motorach świadczą o jakości tego miasta. Spośród rajców pojawił się tylko kurator oświaty i radny w jednej osobie Radosław Wróblewski oraz radna Izabela Szafrańska – Słupecka. Zresztą żużlowy wątek pojawił się również w wypowiedzi jednego z dyskutantów. „To skandal, że my tu mówimy o wysokiej kulturze, a jeszcze w czerwcu w foyer Filharmonii Gorzowskiej leżały ulotki z terminami imprez żużlowych” – skonstatował zbulwersowany twórca niezależny. „To było zanim objąłem funkcję, ale potwierdzam – to poważny błąd” – powiedział dyrektor Świtalski. Emocje budzi koncepcja likwidacji kilku instytucji kultury, a wśród nich Domu Kultury „Małyszyn”, Klubu Nauczyciela oraz Grodzkiego Domu Kultury. Dyskutanci podkreślali, że to kulturalna autodegradacja miasta, ale dyrektor E. Pawlak – niczym ignorantka – stwierdziła tak po prostu: „Ja przez te instytucje rozumiem głównie osobowość prawną i jako urzędnika jest to dla mnie najważniejsze”. Największy popis taktu …i kultury właśnie, dała wtedy, gdy oświadczyła iż nie ma już czasu na debatę i „jak ktoś chce podebatować”, to zaprasza od 7.30 do urzędu. Nie wiadomo czy zaproszenie szefa CKN Centrala skierowane było do niej, ale jest faktem, ze na sali padło: „Zapraszam jutro na koncert zespołu Gówno, a więc zapraszam na Gówno w Gorzowie”. Jak o kulturze mowa, to nie obyło się bez dyskusji o pieniądzach a w tym kontekście dwa najcenniejsze zdania padły gdzieś pod koniec debaty. „Za żadne pieniądze nie urodzimy wielkiego artysty, ale głodny artysta nie urodzi też wielkiego dzieła” – powiedział szef Uniwersytetu Trzeciego Wieku Edward Korban. Niemal lekcję zarządzania dał zebranym menadżer kultury z Witnicy Władysław Ryl. „Mój roczny budżet na przecież ogromne przedsięwzięcia, które realizuję wynosi 600 tysięcy, ale zamykam go kwotą dwóch milionów. Mogę pokazać jak się to robi” – powiedział Ryl i należy tylko żałować, że do dzisiaj nie został wykorzystany przez żadną władzę. Całość spuentował organizator debaty b. poseł i senator, a dziś lider „Tylko Gorzów” Jacek Bachalski: „Naszym obowiązkiem jako polityków jest tworzyć atmosferę dla kultury, słuchać i rozmawiać, a kiedy trzeba, to wspierać”.