Województwo lubuskie ma nowego rzecznika – nie lepszego, ale za to nowego. Inaczej mówiąc - jak już nie ma się argumentów, to zmienia się zarząd lub kombinuje w inny sposób. Tym razem padło na komunikację społeczną – która z komunikacją nie ma nic wspólnego…
Zielonogórsko-gorzowski światek dziennikarski jest zaskoczony i chociaż – dla dobra przyszłej współpracy – nikt tego oficjalnie nie wyartykułuje, podmiana uszczypliwej, ale niezwykle pracowitej i kompetentnej - Mirosławy Dulat, na mało znaną z dziennikarskich i PR–owskich umiejętności Irenę Bilewicz – Wysocką, to zamiana szmaragdów na orzechy. „Rzygać mi się chce od tego, że jak nie poradzili sobie z zarządzaniem służbą zdrowia i tym waszym szpitalem, to teraz rzucają na front zmarginalizowanych dziennikarzy, którzy mają tą tendencję odwrócić” – mówi jeden z radiowych reporterów z Zielonej Góry. Dotychczasowa rzeczniczka zarządu województwa postrzegana była jako osoba wyniosła i pewna siebie, ale nikt nie mógł jej odmówić wiedzy i pracowitości. Nowa twarz marszałek Elżbiety Polak postrzegana jest z dystansem i pożałowaniem. „Ona nigdy nie była dziennikarzem. Robiła jakieś tam materiały i prywatki, ale z komunikacją społeczną ma tyle wspólnego co mój pies z lotami kosmicznymi” – nerwowo reaguje jeden z dziennikarzy „Gazety Lubuskiej”, który – jak każdy – zastrzega anonimowość. „Jaki zarząd taki rzecznik, a ta rzeczniczka była ostatnią normalną twarzą w tym urzędzie” – mówi dziennikarz gorzowskiego portalu informacyjnego. Ustępująca rzeczniczka będzie teraz odpowiadała za promocję służby zdrowia w województwie. „Zbudowaliśmy plan komunikacji i promocji służby zdrowia, bo to wymaga dobrej promocji wszystkich działań” – uzasadniała zmiany marszałek Polak. Problem w tym, że mają rację samorządowcy, którzy twierdzą iż nieudolna marszałek - popychana i szturchana przez spirytus movens złego oblicza lubuskiej polityki poseł Bożenę Bukiewicz – szuka kozła ofiarnego. Inną kwestą są konkursy na to stanowisko – bo zatrudniona w Gorzowie Tatiana Mikułko, jak też nowa rzeczniczka, wcale tej procedurze nie podlegały. „Przecież to granda, żeby wziąć sobie dziennikarkę z regionalnego dziennika i tak sobie zatrudnić. W innym przypadku byłaby to awantura o której ona sama najgłośniej by trąbiła” – mówi dziennikarz, który chce zachować dobre kontakty z biurem prasowym marszałek.