Gorzów jest przez zielonogórskich polityków traktowany z „przymrużeniem oka”, ale jest to wina polityków, którzy postrzegani są jako „roszczeniowi pieniacze”. Poza dyskusją pozostaje fakt, że władze województwa podejmują wiele działań świadomie z pominięciem interesów północnej części regionu.
Rozmowa z KAJETANEM KRASNOPOLSKIM, Pełnomocnikiem Stowarzyszenia „TYLKO GORZÓW” ds. Równego Traktowania Gorzowa w Województwie Lubuskim.
NAD WARTĄ: Podoba się panu Gorzów ?
Kajetan Krasnopolski: Nawet bardzo, bo tutaj mieszkam i mam rodzinę, ale ładne opakowanie trzeba wypełnić treścią. Gdy szukam z żoną miejsc lub imprez do wyjścia w weekend, to mam z tym duży problem. Dzieje się mało…
N.W.: …ale to nie jest wina Zielonej Góry, że Gorzów to kulturalna pustynia.
K.K.: Po pierwsze nie uważam, ze Gorzów to kulturalna pustynia, a po drugie nikogo nie winię za to, że dzieje się mniej niż mogłoby się dziać. Stwierdzam suchy fakt i dlatego dołączyłem do drużyny Jacka Bachalskiego, by dać coś od siebie. Gdyby każdy mieszkaniec zrobił „trochę”, to mielibyśmy „coś”.
N.W.: Pan już to „coś” zrobił - obszerny i obfitujący w szczegóły raport, który wywoła kolejną wojnę zielonogórsko-gorzowską.
K.K.: Nie jestem typem wojownika i nie taką otrzymałem rolę. Miałem zdiagnozować sytuację oraz opisać stan faktyczny, bo jako człowiek z zewnątrz widzę podobno więcej…
N.W.: ..co ? Co pan takiego widzi ?
K.K.: Zbędne kłótnie dwóch fajnych miast, gdzie Gorzów zostaje mocno w tyle za Zieloną Górą, a jego politycy i decydenci postrzegani są w południowej części województwa jako roszczeniowi pieniacze. Przecież ja tutaj mieszkam i z rozmów ze znajomymi wiem, że wśród nich nie ma szczególnej wrogości względem Zielonej Góry. Wręcz przeciwnie – jeżdżą na „Winobranie” i robią zakupy w „Focus Parku”…
N.W.: …myślałem, że w „Nowa Park” lub „Askanie”…
K.K.: Oczywiście, ze tak, ale przecież mieszkańcy Zielonej Góry też przyjeżdżają na zakupy do Gorzowa.
N.W.: Taki stonowany pan, a myślałem iż facet od interesów Gorzowa w województwie, którego powołuje organizacja pod nazwą „Tylko Gorzów” jest większym szowinistą. Kariery politycznej, to pan taką postawą nie zrobi !
K.K.: Bo nie interesuje mnie polityka jaką znamy z gazet i telewizji, ale aktywność z której będą korzystać moje dzieci, znajomi oraz ja sam…
N.W.: …tak mówi każdy, a na koniec zostaje tylko „ja sam”…
K.K.: Ale ja nie byłem, nie jestem i nie zamierzam być politykiem, gdziekolwiek kandydować lub zajmować jakiekolwiek funkcje polityczne. Podoba mi się idea ponadpartyjnego działania, którą głosi Stowarzyszenie „Tylko Gorzów” i dlatego tu jestem. Nie uwierzy pan, ale jeszcze dwa miesiące temu Jacka Bachalskiego czy Jana Kochanowskiego znałem tylko z mediów, a dziś jestem z nimi. To dowód na to, że oni nie zamykają się na innych, a przystąpić do „Tylko Gorzów” może każdy.
N.W.: Tak w jednym zdaniu – jaki jest wniosek z przygotowanego przez pana raportu na temat relacji zielonogórsko-gorzowskich ?
K.K.: Jesteśmy jako miasto w tyle, bo politycy zamiast wspólnie działać, kłócą się i prężą muskuły, ale dopiero wtedy, gdy media nagłośnią jakiś temat. Kiedy wykonywaliśmy te kilkadziesiąt telefonów do różnych radnych i urzędników różnych powiatów i gmin, to widać było iż oni nie traktują gorzowskich polityków poważnie.
N.W.: Bo nas doją ile wlezie !
K.K.: Oczywiście, że istnieje dysproporcja w traktowaniu Gorzowa i Zielonej Góry oraz gmin z południowej i północnej części województwa. Wystarczy przeanalizować miejsca organizacji imprez ogólno wojewódzkich za które płacimy wszyscy, a które odbywają się głównie w Zielonej Górze, Szprotawie, Krośnie Odrzański, Lubsku czy Nowym Miasteczku…
N.W.: …zaskakuje pan znajomością województwa, a przecież jest pan z Gdańska ?
K.K.: Gdybym nie znał tego województwa, to nie zgodziłbym się być pełnomocnikiem stowarzyszenia. Teraz znam je jeszcze lepiej i wiem jedno: jeśli politycy gorzowscy, samorządowcy oraz inni działacze, będą potrafili działać razem, to uda im się wiele lub dosłownie wszystko. Ale dziś ta aktywność jest słaba, co widać chociaż by po ilości interpelacji poselskich: 5 interpelacji posłanki z Gorzowa przy 45 posła z Zielonej Góry, to powinno robić wrażenie i motywować do działania.
N.W.: Czyli, że co… leniwi, tak ?
K.K.: Nie mnie to oceniać, ale coś w tym jest. Narzekać można dopiero wtedy, gdy samemu działa się na najwyższych obrotach.
N.W.: Wielostronicowy raport zrobił na dziennikarzach wrażenie. Pan już chyba pracuje na pełnych obrotach ?
K.K.: Bez przesady. Ja po prostu jestem po jasnej stronie mocy, gdzie ludziom chce się coś robić i nie pytają, czy cokolwiek za to otrzymają. Polityka mnie nie interesuje, ale dla miasta chcę i będę działać, bo tutaj mieszkam i nie zamierzam się nigdzie wyprowadzać.
N.W.: A interesuje się pan sytuacją szpitala, problemami prezydenta Gorzowa czy sporami partyjnymi ?
K.K.: Nie w tym rozumieniu, jak czynią to politycy. Szpital jest dla mnie ważny – bo nikt nie wie czy on lub jego najbliżsi nie będą musieli z niego korzystać. Prezydent miasta czy gorzowskie partie nie interesują mnie wcale i dlatego jestem w stowarzyszeniu Jacka Bachalskiego.