Przejdź do głównej zawartości

Zróbmy TROCHĘ, a wtedy będziemy mieli COŚ !

Gorzów jest przez zielonogórskich polityków traktowany z „przymrużeniem oka”, ale jest to wina polityków, którzy postrzegani są jako „roszczeniowi pieniacze”. Poza dyskusją pozostaje fakt, że władze województwa podejmują wiele działań świadomie z pominięciem interesów północnej części regionu.

Krasnopolski przygotował obszerny i szczegółowy raport, który pokazuje czar-
no na białym, że Gorzów jest w województwie dyskryminowany, ale jest to rów-
nież wina gorzowskich polityków, którzy są leniwi i pasywni...
Rozmowa z KAJETANEM KRASNOPOLSKIM, Pełnomocnikiem Stowarzyszenia „TYLKO GORZÓW” ds. Równego Traktowania Gorzowa w Województwie Lubuskim.

NAD WARTĄ: Podoba się panu Gorzów ?
Kajetan Krasnopolski: Nawet bardzo, bo tutaj mieszkam i mam rodzinę, ale ładne opakowanie trzeba wypełnić treścią. Gdy szukam z żoną miejsc lub imprez do wyjścia w weekend, to mam z tym duży problem. Dzieje się mało…
N.W.: …ale to nie jest wina Zielonej Góry, że Gorzów to kulturalna pustynia.
K.K.: Po pierwsze nie uważam, ze Gorzów to kulturalna pustynia, a po drugie nikogo nie winię za to, że dzieje się mniej niż mogłoby się dziać. Stwierdzam suchy fakt i dlatego dołączyłem do drużyny Jacka Bachalskiego, by dać coś od siebie. Gdyby każdy mieszkaniec zrobił „trochę”, to mielibyśmy „coś”.
N.W.:  Pan już to „coś” zrobił - obszerny i obfitujący w szczegóły raport, który wywoła kolejną wojnę zielonogórsko-gorzowską.
K.K.: Nie jestem typem wojownika i nie taką otrzymałem rolę. Miałem zdiagnozować sytuację oraz opisać stan faktyczny, bo jako człowiek z zewnątrz widzę podobno więcej…
N.W.: ..co ? Co pan takiego widzi ?
K.K.: Zbędne kłótnie dwóch fajnych miast, gdzie Gorzów zostaje mocno w tyle za Zieloną Górą, a jego politycy i decydenci postrzegani są  w południowej części województwa jako roszczeniowi pieniacze. Przecież ja tutaj mieszkam i z rozmów ze znajomymi wiem, że wśród nich nie ma szczególnej wrogości względem Zielonej Góry. Wręcz przeciwnie – jeżdżą na „Winobranie” i robią zakupy w „Focus Parku”…
N.W.: …myślałem, że w „Nowa Park” lub „Askanie”…
K.K.: Oczywiście, ze tak, ale przecież mieszkańcy Zielonej Góry też przyjeżdżają na zakupy do Gorzowa.
N.W.: Taki stonowany pan, a myślałem iż facet od interesów Gorzowa w województwie, którego powołuje organizacja pod nazwą „Tylko Gorzów” jest większym szowinistą. Kariery politycznej, to pan taką postawą nie zrobi !
K.K.: Bo nie interesuje mnie polityka jaką znamy z gazet i telewizji, ale aktywność z której będą korzystać moje dzieci, znajomi oraz ja sam…
N.W.: …tak mówi każdy, a na koniec zostaje tylko „ja sam”…
K.K.: Ale ja nie byłem, nie jestem i nie zamierzam być politykiem, gdziekolwiek kandydować lub zajmować jakiekolwiek funkcje polityczne. Podoba mi się idea ponadpartyjnego działania, którą głosi Stowarzyszenie „Tylko Gorzów” i dlatego tu jestem. Nie uwierzy pan, ale jeszcze dwa miesiące temu Jacka Bachalskiego czy Jana Kochanowskiego znałem tylko z mediów, a dziś jestem z nimi. To dowód na to, że oni nie zamykają się na innych, a przystąpić do „Tylko Gorzów” może każdy.
N.W.: Tak w jednym zdaniu – jaki jest wniosek z przygotowanego przez pana raportu na temat relacji zielonogórsko-gorzowskich ?
K.K.: Jesteśmy jako miasto w tyle, bo politycy zamiast wspólnie działać, kłócą się i prężą muskuły, ale dopiero wtedy, gdy media nagłośnią jakiś temat. Kiedy wykonywaliśmy te kilkadziesiąt telefonów do różnych radnych i urzędników różnych powiatów i gmin, to widać było iż oni nie traktują gorzowskich polityków poważnie.
N.W.: Bo nas doją ile wlezie !
K.K.: Oczywiście, że istnieje dysproporcja w traktowaniu Gorzowa i Zielonej Góry oraz gmin z południowej i północnej części województwa. Wystarczy przeanalizować miejsca organizacji imprez ogólno wojewódzkich za które płacimy wszyscy, a które odbywają się głównie w Zielonej Górze, Szprotawie, Krośnie Odrzański, Lubsku czy Nowym Miasteczku…
N.W.: …zaskakuje pan znajomością województwa, a przecież jest pan z Gdańska ?
K.K.: Gdybym nie znał tego województwa, to nie zgodziłbym się być pełnomocnikiem stowarzyszenia. Teraz znam je jeszcze lepiej i wiem jedno: jeśli politycy gorzowscy, samorządowcy oraz inni działacze, będą potrafili działać razem, to uda im się wiele lub dosłownie wszystko. Ale dziś ta aktywność jest słaba, co widać chociaż by po ilości interpelacji poselskich: 5 interpelacji posłanki z Gorzowa przy 45 posła z Zielonej Góry, to powinno robić wrażenie i motywować do działania.
N.W.: Czyli, że co… leniwi, tak ?
K.K.: Nie mnie to oceniać, ale coś w tym jest. Narzekać można dopiero wtedy, gdy samemu działa się na najwyższych obrotach.
N.W.: Wielostronicowy raport zrobił na dziennikarzach wrażenie. Pan już chyba pracuje na pełnych obrotach ?
K.K.: Bez przesady. Ja po prostu jestem po jasnej stronie mocy, gdzie ludziom chce się coś robić i nie pytają, czy cokolwiek za to otrzymają. Polityka mnie nie interesuje, ale dla miasta chcę i będę działać, bo tutaj mieszkam i nie zamierzam się nigdzie wyprowadzać.
N.W.: A interesuje się pan sytuacją szpitala, problemami prezydenta Gorzowa czy sporami partyjnymi ?
K.K.: Nie w tym rozumieniu, jak czynią to politycy. Szpital jest dla mnie ważny – bo nikt nie wie czy on lub jego najbliżsi nie będą musieli z niego korzystać. Prezydent miasta czy gorzowskie partie nie interesują mnie wcale i dlatego jestem w stowarzyszeniu Jacka Bachalskiego.

Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...