Możliwe, że
pozbawienie Lubuszanina stanowiska Komendanta Głównego Policji będzie pierwszą
decyzją, którą będzie musiał podjąć nowy wiceminister. Na razie można się tylko
zastanawiać czy eskapada do Warszawy to awans, czy raczej degradacja lub – jak chcieliby
przeciwnicy – ucieczka. Dzisiaj wszystko w jego rękach, ale czy z „wielkopańskim
stylem” nie zostanie sprzedany…
"Zamiast o sukcesach policji coraz głośniej jest o <Bizancjum> wokół jej szefa” – napisała w tekście „Komendant z rozmachem”
świąteczna „Rzeczypospolita”, opisując wielkopańskie zwyczaje pochodzącego z
województwa lubuskiego Komendanta Głównego Policji Marka Działoszyńskiego. Zarzucono mu jeżdżenie dwoma luksusowymi
limuzynami, korzystanie ze specjalnej salonki za 250 tysięcy złotych (specjalny
mercedes),remonty gabinetu oraz udział w wystawnych kolacjach. Nadzwyczajna
koincydencja sprawiła, że osobą zobligowaną do zajęcia się przedstawionymi w
tekście zarzutami -już w pierwszym dniu urzędowania- jest inny Lubuszanin: nowy
wiceminister Marcin Jabłoński. Problemów
teoretycznie mieć nie powinien, ale służby mundurowe, to nie jest Lubuski Urząd
Wojewódzki. „Powinien przeczytać książkę
<Instrukcja 0066> bo nie dość, że o policji, o tym czym lub kim musi się
zająć w ciągu najbliższych dni, to jeszcze o Słubicach i wydarzeniach, które
nowy wiceminister znać powinien” – mówi osoba ze służbami za pan brat.
Jeśli chodzi o problemy pochodzącego z województwa lubuskiego komendanta, to
Jabłoński - chcąc wyciągnąć konsekwencje od swojego „podwładnego” - musi mieć w potylicy osobiste doświadczenia, które wypisz
wymaluj są identyczne: laptopy, samochody, meble, bizantyjski styl. Nie
wiadomo, czy Lubuszanin Jabłoński wykopie Lubuszanina Działoszyńskiego, ale ten
pierwszy pozostawił po sobie wiele sensownych przedsięwzięć i ma opinię
sprawnego urzędnika. „Jeśli Jabłoński
chce się utrzymać, to Działoszyński musi odejść” – mówi Nad Wartą polityk
doskonale zorientowany w obszarze zarządzania służbami. Były wojewoda i
policjant ze Skwierzyny i Międzyrzecza spotkają się już w piątek 5 kwietnia na
posiedzeniu Sejmowej Komisji Spraw Wewnętrznych, która będzie się zajmowała
zarzutami względem „Lubuszanina w mundurze”, a te są spore. „Auta i samochody to drobiazgi w porównaniu z
innymi kłopotami szefa policji(…). Chodzi o niejasne powiązania wysokich
oficerów KGP z bliskiego otoczenia komendanta z biznesmenem, od którego mieli
kupować auta po preferencyjnych cenach” – czytamy w „Rz”. Prędzej czy
później pojawi się pytanie: po co mi to było ? Nowy wiceminister spraw
wewnętrznych M. Jabłoński szybko się przekona, że do bycia „kimś w stolicy”, nie wystarczy gabinet w
ważnym budynku, a nawet doświadczenie z pełnienia urzędów w regionie – tam nikt
nie będzie na to zwracał uwagi, a wizytówka z tytułem „podsekretarz stanu” nie zrobi na nikim wrażenia. Warto dodać, że
spośród dotychczasowych lubuskich polityków w tym resorcie, którzy podobnie jak
M. Jabłoński będą nadzorować policję, zarówno Marek Surmacz, jak i Andrzej
Brachmański, pełnili swoje urzędy w randze sekretarzy stanu, co w
ministerialnej hierarchii przekłada się nie tylko na pieniądze, ale również
skład gabinetu politycznego – możliwość zatrudniania asystentów i doradców – a
na samochodzie służbowym i realnych kompetencjach kończąc. Inaczej mówiąc – „lepiej być królem wioski, aniżeli sługą w
stolicy”. W województwie lubuskim był jedną z najważniejszych osób, a w
ministerialnej hierarchii Warszawy pozostanie jednym z 91 podsekretarzy stanu,
23 sekretarzy stanu i 18 ministrów konstytucyjnych. Pewne jest jedno – ma w
swoim obszarze największą służbę, ale też taką, która zmiotła z politycznego
horyzontu nawet największych. Być może
utratę wieloosobowego biura oraz kilkuset podwładnych zrekompensuje mu
„czapkowanie” mundurowych policjantów, ale już w pierwszych godzinach
urzędowania będzie się musiał zmierzyć z oporem materii służb, które o swoim
przełożonym wiedzą więcej niż on o nich. „Gdyby był wojewodą w Gdańsku,
Warszawie czy Wrocławiu, to byłaby to degradacja, ale z wojewoda lubuski
wiceministrem od policji, to coś” – mówi NW polityk. Nie od dziś wiadomo, że
dwóch pozostałych wiceministrów z regionu miało kompetencje różne: Brachmański –
jako poseł i szef SLD bardzo duże, a Surmacz – jako były milicjant, takie jak
to jest w przypadku sierżantów.