Przejdź do głównej zawartości

Kamil mianował wojewodę albo i nie...


Raz dwa trzy – wojewodą będziesz ty. Dziennikarz zmyślił, dodał odrobinę przedweekendowej sensacji, podkoloryzował rzekomą rozmową z rzecznikiem polskiego rządu, a następnie ogłosił iż wie to, czego nie wiedzą inni, a jeśli już to „ledwie kilka osób”. Na szczęście wśród nich jest on sam…
To prawdziwa lekcja faktu. „Jerzy Ostrouch ma być wojewodą. Może w poniedziałek może w środę ?” – ogłosił w „Gazecie Wyborczej” Kamil Sialkowski i trudno się dziwić, aby premier Donald Tusk zdecydował się mu sprzeciwić. Nie od dziś wiadomo, że red.  Siałkowski, to nie jakiś tam Radosław Sikorski, Michał Boni czy Janusz Piechociński, a skoro napisał, to tak właśnie być musi i Jerzy Ostrouch wojewodą będzie na sto procent. Pogoń za sensacją, a zwłaszcza próba nadrobienia „tanią sensacyjnością” powodują, że nawet najpoważniejsi dziennikarze ulegają emocjom i piszą to co wiedzą, choć wiedzą niewiele. „Najpoważniejszy kandydat na wojewodę ma pojechać do Warszawy(…). Musi być coś na rzeczy, bo artykuł, który ukazał się na naszym portalu chwilę po godz. 15 wywołał spory popłoch w kancelarii premiera i urzędzie wojewódzkim” – napisał w „GW” Siałkowski. Choć dziennikarz powołał się na rzecznika rządu, który miał mu rzekomo cokolwiek zaprzeczyć, to sam minister Paweł Graś powiedział blogowi Nad Wartą wprost: „Nie rozmawiałem z żadnym z dziennikarzy z województwa lubuskiego”. Rachityczna konstrukcja tekstu red. Siałkowskiego wskazuje, że usłyszał dzwon, ale nie ma pojęcia w którym kościele dzwonią, ale na wszelki wypadek zaintonował: „Ciebie Boga wysławiamy”. Niemniej jednak, dziennikarz przekazał newsa wprost z Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, którego otrzymał – w tajnej i niedostępnej dla innych – korespondencji z samej stolicy: „Wojewodę powołuje i odwołuje Prezes Rady Ministrów na wniosek ministra właściwego do spraw administracji publicznej”. Fakt – to już jest neews, podobnie jak i to, że nominacja zostanie wręczona w poniedziałek lub środę. A dlaczego nie we wtorek lub czwartek ? Pewnie red. Siałkowski ma wolne, choć warto zaproponować zakład iż nie będzie to ani w poniedziałek ani środa…

Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...