Przejdź do głównej zawartości

Lewe sygnatury pod deklaracjami kontra lipny podpis pod lewą uchwałą


Afera goni aferę i choć wszystko to „marność nad marnościami”, można w nich znaleźć refleksję nad „intelektualną” niezależnością dziennikarzy oraz rzetelnością kreowanych przez nich wizji miasta i regionu. O tym, że politycy są podobno niemoralni i próżni wiedzą wszyscy, ale nie ma kto powiedzieć tego samego o dziennikarzach. Dlatego piszą, mówią i pokazują to, co spodoba się tym, którzy będą to oceniać…


Dużym zaangażowaniem wykazali się lubuscy dziennikarze przy śledzeniu dochodzenia w sprawie tzw. afery „martwych dusz” - tropiąc tam politycznych przeciwników swoich mocodawców – ale całkowicie zignorowali prokuratorskie dochodzenie w sprawie podpisania przez przewodniczącego Tomasza Możejkę uchwały, której radni nigdy nie przyjęli. Waga czynów jest zasadnicza: w aferze „dead souls” chodzi o mało znaczące podpisy na deklaracjach wewnątrz organizacji partyjnej, a w aferze „signature of the Możejko” sprawa dotyczy przekroczenia uprawnień przez funkcjonariusza publicznego oraz szef rządowej agencji, który  własnoręcznie oraz elektronicznie podpisał  „uchwałę widmo”, a następnie przesłał ją do publikacji. Szkodliwość społeczna ? Tu dyskusji być nie powinno, bo jest różnica pomiędzy młodzieńczym wybrykiem – choć trzeba wierzyć w jego niewinność – radnego Marcina Guci, a podpisem pod ważnym dokumentem, który złożył szef lokalnego parlamentu oraz dyrektor agencji obracającej dziesiątkami milionów złotych. „To zwykła pomyłka urzędnicza” - uważa były partyjny komisarz w gorzowskich strukturach PO Leszek Turczyniak. Nie on jeden stosuje podwójne standardy i moralność. „Nikt nie popełnił przestępstwa” – wyrokowała już kilka dni po ujawnieniu sprawy przez NW marszałek Elżbieta Polak, nie czekając nawet na rozstrzygnięcie niezależnej prokuratury. Tymczasem, jak poinformował dzisiaj Nad Wartą, prokurator ze Wschowy Artur Bryja, postępowanie w sprawie mogłoby zostać zakończone już dawno, ale najpierw był problem z ustaleniem terminu przesłuchania radcy prawnego Urzędu Marszałkowskiego  Elżbiety Pracel, a następnie skorzystała ona z odmowy do składania zeznań z powodu tajemnicy zawodowej. „Wystąpiliśmy do Sądu Rejonowego we Wschowie o zwolnienie jej z tajemnicy, ale mimo monitów do dziś nie ma decyzji, kiedy będziemy mogli ją przesłuchać. W tej sytuacji będę musiał napisać pismo do prezesa sądu” – powiedział NW prokurator Bryja, nie kryjąc przy tym irytacji faktem przedłużania sprawy. Trudno się temu dziwić, bo w Urzędzie Marszałkowskim oficjalną informację o prawniku obsługującym sesje Sejmiku Województwa potwierdzać trzeba było w trzech miejscach, mimo iż telefonicznie jej nazwisko wymieniał każdy. Blog Nad Wartą zapytał wszystkie sejmikowe biura, czy gdziekolwiek lub kiedykolwiek przewodniczący podpisał uchwałę, której nigdy nie przyjęto, ale wszystkie potwierdziły, że taka sytuacja „nigdy się nie zdarzyła” i „taka możliwość nie istnieje”. Mimo to, dziennikarze wolą realizować polityczne zamówienia lub tematy z głośnymi tytułami, bo one nie skutkują mniejszą ilością urzędowych ogłoszeń, ale popełniają przy tym sporo błędów i krzywdy. „Cieszę się z oczyszczenia z zarzutów mojego byłego asystenta(…). O tym w mediach teraz nie za wiele” – napisał na swoim facebookowym profilu b. wojewoda lubuski, a dziś wiceminister Marcin Jabłoński. Sporo w tym racji, bo w maju trąbili o tym wszyscy – z wyjątkiem blogu NW – a były i niedoszły asystent przez 10 miesięcy żył w infamii i bez  możliwości rozpoczęcia pracy w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim, gdzie wygrał wcale nie łatwy konkurs. „Lepiej zawsze zachować umiar w upowszechnianiu bredni” – zauważył b. wojewoda. Owszem, każdy się może pomylić, a dziennikarz jest na to narażony szczególnie, ale jeśli już popełniło się błąd, to warto chociaż powiedzieć „przepraszamy”, a jeśli na to nie stać, to w tekście lub materiale o „aferze” napisać i powiedzieć trochę więcej o tym, że człowiek został skrzywdzony. Inna sprawa, ze sama Platforma Obywatelska stosuje podwójne standardy – prezydent Tadeusz Jędrzejczak został okrzyknięty winnym na długo przed sądową rozprawą, a ludzie Platformy Obywatelskiej są niewinni w każdym momencie. Może jednak stosować się do zasady najprostszej – każdy kto nie został skazany prawomocnie jest niewinny….

Popularne posty z tego bloga

Komarnicki chce być kanonizowany ! Ale najpierw celuje honorowego obywatela ...

Były komunistyczny aparatczyk w drodze po kolejne zaszczyty. Lokalni decydenci zastanawiają się,  czy nie będzie to pierwszy krok do żądania koronacji lub rozpoczęcia procesu beatyfikacyjnego. Bardziej wtajemniczeni obawiają się nawet, czy rezygnacja z urzędu biskupa diecezjalnego przez Stefana Regmunta, to nie jest pierwszy krok w drodze PZPR-owskiego aktywisty po zaszczyty kościelne...                      ...bo skoro Władysławowi Komarnickiemu nie wystarczają już zaszczyty świeckie, to jest obawa iż sięgnie po te, które dotychczas zagwarantowane były głównie dla duchownych. W tym wieku i tak „ już nie może ”, a żonę bez problemu mógłby umieści ć w klasztorze sióstr klauzurowych w Pniewach. Fakty są takie, że do przewodniczącego Rady Miasta Roberta Surowca wpłynęły cztery wnioski o nadanie W. Komarnickiemu tytułu „ Honorowego Obywatela Gorzowa Wielkpolskiego ” i gdyby nie rozsądek niekt...

Biskup Regmunt wyszedł zamiast Jezusa...

Kościół instytucjonalny oraz biskupi muszą się nauczyć, że nawet jeśli coś brzmi dla nich bardzo obco i niezrozumiale, to nie oznacza to automatycznie herezji, wypaczenia i  dewiacji. Dzisiaj radosny obiad w gronie rodzinnym może nieść większe przesłanie niż transparentny udział w tym lub innym nabożeństwie. Wiernym potrzeba manifestacji poszanowania i pokory, a nie manifestacji przeciw herezjom… Biskupi dalej cieszą się opinią posiadających moc afrykańskich szamanów, a politykom łatwiej skryty- kować konkurenta niż szefa diecezji... Nie można odbierać ludziom prawa do manifestowania swojej wiary i przynależności do tej lub innej konfesji. Z drugiej strony – Kościół jawi się wszystkim w glorii fizycznej siły, instytucjonalnej potęgi oraz panowania nad tłumami, choć Jezus Chrystus był słaby, pokorny i mniej elokwentny niż najmniej rozgarnięty proboszcz. Z definicji uroczystość Bożego Ciała miała być manifestacją Sakramentu Eucharystii, ale – jak to w Polsce bywa - stała si...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...