Przejdź do głównej zawartości

Populizm nie jest lepszy od zdrowego rozsądku


Trudno jest polemizować z kimś kogo prywatnie się szanuje, ale od lat – a szczególnie w ostatnich miesiącach – nie można się zgodzić z jego diagnozą sytuacji, receptami na „chorobę” oraz zapowiedziami wycinania nóg oraz nerek, zamiast gruntownej lekarskiej diagnozy. Nie od dziś wiadomo, że cholery dżumą wyleczyć się nie da, podobnie jak populizm nigdy nie będzie lepszy od zdrowego rozsądku…
Nie da się opowiedzieć głuchemu, na czym polega fenomen Ludwiga van Beethovena oraz w czym wyraża się głębia utworów Antonio Vivaldiego. Choć koncert E-dur „Wiosna” tego ostatniego robi wrażenie, to w wypowiedziach mojego serdecznego kolegi i przyjaciela, a zarazem przewodniczącego gorzowskiej „Solidarności” Jarosława Porwicha, wciąż wieje jesienną nudą i nie zmieniły tego nawet jego cudowne zaklęcia „etc. etc. etc. etc.”. Chociaż - trzeba przyznać, ostatnia rozmowa z red. Andrzejem Pierzchałą, pokazała iż momentami może być groźnie, choć po głębszym zastanowieniu, nie trudno o konstatację, że było po prostu śmiesznie. Zasadniczy problem sprowadza się do pytania: Czy „Solidarność” rzeczywiście myśli o gospodarce, jej kryzysowym otoczeniu oraz trudnej sytuacji dużej części społeczeństwa, czy też chce – wisząc u klamki Jarosława Kaczyńskiego – zdyskontować ogólne zmęczenie społeczeństwa trudną sytuacją ? Przewodniczący J. Porwich nie pozostawił wątpliwości, że chodzi o władzę, a przy tym – zapowiadając obalenie rządu – delikatnie rzecz ujmując: bardzo się skompromitował. „Przedterminowe wybory parlamentarne muszą być ogłoszone demokratycznie i wobec procedur, a więc Sejm, Prezydent ?”– indagował zaciekawiony ideowym „tunelowaniem poznawczym” swojego rozmówcy red. Pierzchała. „W Bułgarii rząd obalono po podwyższeniu cen energii i tutaj też wchodzi wariant chociażby przedterminowych wyborów parlamentarnych. Jeżeli dojdzie do pewnego rodzaju przesilenia, a sądzę iż może się to pojawić, to możemy się spodziewać różnych sytuacji” – wypalił przewodniczący Porwich, po czym wziął się za udowadnianie, że pracodawcy zatrudniający pozbawionych szans i perspektyw na pracę na podstawie umów cywilnoprawnych są „be”, „fe”, „do niczego”, „niedobrzy” i „wredni”, a każdy powinien mieć umowę o pracę na czas nieokreślony, by nie można jej było wypowiedzieć bez powodu, bo … - i tu przysłowiowy strzał w kolano – „taka osoba jest pozbawiona możliwości wzięcia kredytu”. Dokładnie tak, jakby rozmówca red. Pierzchały nie rozumiał, że pracodawcy zatrudniają na umowę zlecenie lub umowę o pracę na czas określony nie dlatego, że są zmienni w poglądach i szybko nudzą się pracownikami, ale na co innego ich po prostu nie stać. Inaczej niż Zarząd Regionu „Solidarności”, który ma nie tylko siedzibę, służbowe samochody, i dobrze opłacanych pracowników,  a jeszcze niedawno posiadał całkiem sporą ilość udziałów w spółce wydającej „Gazetę Zielonogórską”. I odwrotnie – dla wielu młodych ludzi umowa na czas określony to jedyna szansa na zdobycie doświadczenia i zbudowanie „CV”, a przewodniczący Porwich pewnych rzeczy nie dostrzega – jak ślepiec nie rozumiejący piękna obrazów Caravaggia – a także nie jest już młody. Oddać mu trzeba, że kiedy taki był, to słusznie zajmował się nie tyle pracą, co walką o wolną Polskę. Tak czy siak - osobistymi doświadczeniami zawodowymi popisać się nie może. Kiedy dziennikarz zaczął być bardziej dociekliwy i J.Porwichowi zabrakło już wszystkich tych słów na „b”, „f” i „w” – użył werbalnego klucza, którego nie powstydziłby się żaden z wielkich filozofów Grecji: „etc. etc. etc etc.”. Mimo, że rozumiem dobre intencje kolegi przewodniczącego, obawiam się, że w imię populistycznych i partykularnych interesów politycznych „Solidarności”, chciałby ambitnie podjąć problem, którego idealne rozwiązanie nie udało się Jezuitom w Ameryce Łacińskiej, a Pan Bóg nawet się tego nie podejmował. Zresztą, gdyby sam „Ojciec Nasz” został szefem dużej firmy, to nie zgodziłby się na to, co szef gorzowskiej „Solidarności” zadeklarował wszem i wobec: „W zakładach pracy odbędą się referenda, co sądzą o rządzie i jaki scenariusz działań chcieliby, aby został przeprowadzony”. To jak dyskusja o tym, czy podjąć spór zbiorowy z Panem Bogiem, który zakazuje podobno antykoncepcji i nie dopuszcza do Komunii Świętej rozwodników. Skoro zeszło na świętości, to czas na chwilę grzechu. „Zostaliśmy orżnięci i rżnie się nas do tej pory” – stwierdził był lider oburzonych w kwestii Otwartych Funduszy Emerytalnych, dając tym samym do zrozumienia, że cały system nie był autorstwa ludzi „Solidarności”, ale… „koalicji AWS-UW”. Jakby zapomniał, że nie dalej jak 13 lat temu w tym samym budynku, gdzie dzisiaj ma gabinet – swoją siedzibę miał OFE Zurich Solidarni. „Rozmawiałem z wieloma pracodawcami, ale żadna z tych osób nie chce głosować na Platformę Obywatelską” - dodał na koniec, ale bez autorefleksji, że „S” miała w 1989 roku 1,5 miliona członków, a w 2011 roku już tylko 509 tysięcy. Jak widać – znów posługując się słowami J. Porwicha: „Zależy kto liczy, zależy jak liczy i zależy jakie rzeczy bierze pod uwagę”. Grunt to liczyć na to, że mimo oficjalnej krytyki rządu i jego przedstawicieli w terenie, nie wszystko uda się zepsuć i „coś tam coś tam” zawsze skapnie…

Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...