Gorzów widział już wielu wójtów, a ten z Deszczna wcale nie jest najwybitniejszym,
ale tylko on mówi więcej - niż wie oraz deklaruje dużo więcej - niż od niego
zależy. Ogólny obraz jest dosyć karykaturalny, ale szukać należy plusów, a wójt
Wójcicki ma ich sporo. Plusem jest to, czego inni szefowie podgorzowskich gmin
nie posiadają – absolutnie pierwszoligowy bajer. Póki jest popyt, to i podaż
się nie zmniejszy…
Kiedy „Fakty” TVN pokazywał kilka dni temu wójta
Deszczna Jacka Wójcickiego, który
lepił coś przed Urzędem Gminy ze śniegu, to wiadomo iż nie był to śnieżny
bałwan. Trudno oprzeć się jednak wrażeniu, że takim ulepił go w radiowej audycji
prezydent Gorzowa Tadeusz Jędrzejczak
i miał w tym dużo racji. „Opowieści pana
wójta Wójcickiego są powszechnie znane(…)Z panem wójtem Deszczna można
rozmawiać tylko wtedy, gdy jest wystraszony, a gdy idzie do radia, to opowiada
bardzo różne rzeczy. Rozmowa z młodym człowiekiem, który ma mleko pod nosem
przez radio nie ma żadnego sensu” –
skonstatował w rozmowie z red. Bogdanem
Sadowskim prezydent Gorzowa, który – jak wydaje się z opowiadań – uznaje młodego
i ambitnego samorządowca za partnera niesłownego, mało poważnego oraz
nielojalnego. Samym Wójcickim interesują się regularnie media, które on sam zaprasza
na imprezy oraz którym płaci za promocję gminy, ale jedno jest pewne – najczęściej
mówi co wie, ale jeszcze częściej, nie wie co mówi. Przykład nielojalności
podał prezydent Jędrzejczak. „Kilka lat
temu przez sejmowe komisje przeszedł projekt w którym wykreślono budowę S-3 z
Gorzowa do Skwierzyny, a żaden parlamentarzysta tego nie zauważył. Wtedy
napisałem list otwarty do premiera i chciałem, aby pod wspólnym tekstem pan
Wójcicki się podpisał. Po dwóch godzinach narad odmówił, a teraz chce inaczej,
by firmy z którymi jest powiązany miały lepiej” – uważa prezydent Jędrzejczak.
Zasadą jest, że od dwóch lat uaktywnia się zawsze przed terminami kolejnych
procesów prezydenta Jędrzejczaka. Można nawet odnieść wrażenie, że inflacja jego
medialnej aktywności jest wprost proporcjonalna do bliskości terminów sądowych
rozpraw, a że tych - odbytych i zapowiadanych - było już w ostatnich dwóch
latach całkiem sporo, to wójt Deszczna urósł do rangi „Króla opowieści dziwnych treści”. Miał być Carrefour i Leroy Merlin, ale do dziś
ani słychu, ani widu. Wójt deklarował walkę o helikopter do „krwi ostatniej”, ale po ucichnięciu
radiowych serwisów wszystko zostało zarzucone, kreując się na filantropa kupił
sobie chwilową dyrygenturę za 400 złotych, chciał część Dni Województwa Lubuskiego w Deszcznie, wcześniej liczył na przywództwo
w powstającej Aglomeracji Gorzowskiej, a w międzyczasie proponował liderowi „Tylko
Gorzów” Jackowi Bachalskiemu wsparcie
go w przedterminowych wyborach prezydenckich. Jeśli do tego dodać fakt, że
Deszczno kojarzy się z pieczonym kurczakiem, ten zaś nie należy do ptaków
szczególnie rozumnych, to wydaje się oczywiste, że „Wart Pac pałaca, a Pałac Paca”. Przy tym wszystkim narzeka, że nie
chce, aby taki moloch jak Gorzów wessał jego gminę. „Pan wójt nie wyobraża sobie, że w takim mieście jak Gorzów można
funkcjonować, bo ma jedną szkołę średnią i pół domu kultury” – spuentował krótko
prezydent z fotela, który Wójcicki chciałby bardzo zająć…