Politycy mają - co powtarzam po raz kolejny - zadanie takiego zorganizowania systemu prawnego, gospodarczego, społecznego, by państwo było skuteczne, wydolne finansowo, by było państwem bezpiecznym, a obywatele mieli pewność, że ich teraźniejszość i przyszłość są pewne. Że nie trzeba będzie emigrować "za pracą", by zapewnić rodzinie godne warunki bytowania. I jeszcze kilka innych rzeczy, do których trzeba stworzyć stabilne warunki, a później pozostawić obywatela po prostu w spokoju.
Tymczasem wciąż kontynuujemy zdiagnozowaną już dawno politykę "miękkiego państwa". Takim symptomem jest chociażby skuteczność policji. W Stanach Zjednoczonych, Niemczech czy nawet na postkomunistycznej Słowacji z policjantem się nie dyskutuje. Jego pozycja, prestiż i umocowanie prawne są nie do podważenia. Bo także na tym opiera się skuteczność całego państwa jako organizmu, który - jak i organizm ludzki - powinien wykazywać odporność na pokusy, wirusy tudzież inne pasożyty. Które - w przypadku państwa - stanowią przestępcy różnych specjalizacji, różnych wynaturzeń zboczeńcy, zwykli chuligani lub oraz kierowcy z licencją na zabijanie. Szczególnie ci ostatni kochają polskie drogi, gdyż już po niemieckich jadą jak Pan Bóg przykazał i znaki na ziemi wskazują. Tam jak czegoś nie wolno, to nie wolno (np. jechać więcej niż 50 na godzinę) i nikt nie próbuje nawet dyskutować. Jak natomiast wolno, to tylko do tej granicy, gdzie mogłoby to naruszyć prawa i wolności innych. U nas, skoro coś wolno, to hulaj dusza! Co mnie obchodzą jacyś "inni"! Wolność to powinno być też nieregulowanie życia obywatelom tam, gdzie oni mogą spokojnie sobie dać radę. Niech się organizują, niech zakładają rodzinne przedsiębiorstwa, niech tworzą stowarzyszenia. I niech każdy z tych "samodzielnych" nie będzie z miejsca podejrzany dla urzędnika. Mądrze rządzony kraj, rozwijająca się gospodarka i przewidywalne, rozsądnie a nie po amatorsku stanowione prawo (a co za tym idzie, jego skuteczne egzekwowanie) są podstawą do tego, jaką drogę wybiorą jego obywatele. Czy z państwem się identyfikują, czy z tym państwem jak najdalej. Bo to nie tylko nawyki z epoki państwa nadopiekuńczego, ale też doświadczenia ostatnich dwóch dekad wpływają na postrzeganie przez wielu obywateli państwa jako wrogiego organizmu, a nie własnej ojczyzny. Uchwalić prawo nie sztuka. Sztuka przewidzieć wszystkie jego potencjalne konsekwencje i sprawić, by zapisy były faktycznie realizowane, a skutek pozytywny i przewidziany. Znam ból głowy urzędników czy policjantów, którzy głowili się jak rozgryźć zawiłości ustawy i cóż autor miał na myśli i po co, że ujął swoją idealną myśl w tak strasznie zawiłą formę. O czekaniu latami na rozporządzenia do ustaw nawet nie warto wspominać. I jak pojedynczy, chcący pracować na własny rachunek obywatel ma się odnaleźć w takim gąszczu? Przeczytałem ostatnio kontrowersyjną opinię, że w Polsce tworzy się prawo, o którym z góry wiadomo, że nie będzie przestrzegane. Władza lubi coś mieć na obywatela, ma możliwość różnie zinterpretować przepis, co znaczy, że może go ścigać lub wybaczyć. Przepisy są więc po to, żeby je omijać. Ale jeśli się je omija, to władza ma powód, by omijających dopaść. W polskim prawodawstwie mamy według tej opinii naleciałości ze wschodniej filozofii państwa z niejasnymi granicami prawa. W odróżnieniu od zachodniej, gdzie granice są ściśle wytyczone, ale można się swobodnie poruszać, nie ryzykując konfliktu. Także problem z przepisami ACTA polega na tym, że każdy z nas będzie z góry podejrzany. Czy nie ma w tym poglądzie trochę prawdy? A jeśli obywatele czują, że inni obywatele, czyli politycy szykują tymże pierwszym niepewną i szarpaną wichrami historii przyszłość, nie powinni okazywać zdziwienia, że ci wybierają najpierw pracę, a za jakiś czas i życie w krajach z nieco pewniejszą przyszłością. I dbałością o obywatela (wraz z całą jego rodziną). Bo mądrzej rządzony, traktujący obywatela jako dobro, a nie balast, kraj ma zawsze wzięcie. I taki kraj dzięki temu się rozwija. Nauczyć się dziś języka nie jest trudno. A to już nie czasy żelaznych kurtyn i comeback jest zawsze możliwy, jeśli tylko zmienią się okoliczności. A jak na razie już 67 % badanych twierdzi, że "sprawy w kraju idą w złym kierunku" (lipcowa ankieta TNS-u), zaś rentowność krajowych obligacji skarbowych jest coraz niższa. Nigdy i nigdzie nie jest idealnie. Nie jesteśmy bogaci w porównaniu do reszty Europy. Ale na świecie więcej ludzi cierpi głód niż mieszka w Polsce. Co nie oznacza, że wskutek kolejnych lat błędnej polityki ta sytuacja kiedyś nie ulegnie zmianie na naszą niekorzyść. Warto o tym pamiętać. I wielu wybierających stały pobyt za granicą już dziś tego się tu obawia, czujnie obserwując rzeczywistość wokół siebie.
GRZEGORZ MUSIAŁOWICZ