...ale prokuratorzy faulowali. Gdyby przyjąć wszystkie tezy i zarzuty względem prezydenta Gorzowa za słuszne, a następnie stosować to w całej Polsce, to wciąż bylibyśmy w głębokim PRL-u: paraliż inwestycyjny, wyjaśnianie wyjaśnień oraz szukanie człowieka do paragrafu. Tymczasem wyjaśnienia prezydenta są o wiele mocniejsze niż słabiutkie stanowisko prokuratury…
Nie jeden raz wymiar sprawiedliwości pokazał, że zna się na prawie, ale nijak nie potrafi odnieść go do rzeczywistości: ekonomicznej, społecznej i biznesowej. Takie wrażenie można odnieść po analizie „afery budowlanej” oraz związanej z nią przepychanek pomiędzy prokuraturą, biegłymi oraz oskarżonymi. Szczególną rolę odegrać może "faul" biegłej Teresy Paczkowskiej. Najważniejsze były jednak wyjaśnienia prezydenta Tadeusza Jędrzejczaka i wydaje się, że miał do powiedzenia więcej niż prokuratorzy, a szczecińskiemu Sądowi Apelacyjnemu dało wiele do myślenia. „Jestem człowiekiem odpowiedzialnym i dlatego wszystkie decyzje, które podejmowałem były zgodne z prawem i w interesie Gorzowa. Z całym przekonaniem stwierdzam, że gdybym dzisiaj miał jeszcze raz podejmować tamte decyzje, byłyby one takie same” – powiedział w piątek prezydent Jędrzejczak. W swoim wystąpieniu odnosił się do konkretnych zarzutów i trudno odmówić mu racji oraz rzeczowej argumentacji. Wątpliwości są, ale prokuratorzy okazali się zbyt słaby, aby je wykazać. „Żadna firma nie była uzależniona ode mnie jako przedstawiciela miasta” – mówił w kwestii rzekomego polecania prywatnym firmom zakupu roślin od zaprzyjaźnionego przedsiębiorcy. Tym samym podkreślił, że nie zasiadał w żadnej komisji przetargowej ani też nie miał na żaden przetarg w tych kwestiach wpływu, a sam wymiar sprawiedliwości nie udowodnił jakiegokolwiek innego przestępczego działania. Podobnie wiarygodnie brzmiały wyjaśnienia dotyczące zakupu terenu po poligonach wojskowych.„Zgodnie z prawem miasto nabyło poligony o 2 mln drożej od ceny minimalnej określonej przez prezesa Agencji Mienia Wojskowego, a sam zakup odbył się po niepowodzeniu w drugim przetargu nieograniczonym” – mówił. Podkreślił przy tym, ze dla miasta ich zakup był i jest szansą na rozwój, a kontaktując się z zatrzymanym przez CBA szefem AMW nie kontaktował się „z człowiekiem o wątpliwej moralności, lecz reprezentantem instytucji państwowej”. W trakcie swojego wystąpienia niemal wyśmiał zarzut wręczenia łapówki w celu osiągnięcia korzyści dla miasta: „Przez 22 lata funkcjonowania samorządów taki przypadek się jeszcze nigdy nie przydarzył”. Najbardziej szczegółowo mówił jednak o miejskich inwestycjach oraz swoich staraniach, by realizowane były zgodnie z zawartymi umowami, harmonogramem i rzetelnością. Przedstawiona argumentacja była spójna i wiarygodna, a na jego korzyść – co zresztą podkreślił – trzeba przyjąć fakt, że każda z inwestycji realizowana była z funduszy Unii Europejskiej, która posiadając wyspecjalizowane służby oraz odpowiednią dokumentację, nie dopatrzyła się żadnych nieprawidłowości. Suchej nitki nie pozostawił na szefie PBI, który stał się „ojcem chrzestnym” całej afery, a w tamtym okresie realizował inwestycje budowlane na zlecenie i przy poręczeniu Miasta Gorzów. „PBI nie chciała wystawiać faktur, bo to rodziło konsekwencje podatkowe, a pieniądze – również na VAT – zostały wydatkowane na inne cele. Konsekwencją nie wywiązywania się z przez PBI z umowy było jej wypowiedzenie. Było to zasadne i w interesie miasta” – mówił Jędrzejczak. Odpowiedź prokuratur Ewy Cybulskiej była krótka: „Wnoszę o utrzymanie wyroku i nieuwzględnienie wszystkich apelacji”. Sąd nierychliwy, ale sprawiedliwy i rozprawa została odroczona. Co teraz ? Lizusy znów zaczną cmokać prezydencki tyłek, jego przeciwnicy spuszczą z tonu, ale główni winni... prokuratorzy - dalej będą się bawić w ministerialne statystyki. Ciekawe co zrobią dziennikarze, bo większość z nich zachowywała się po prostu podle...