Przejdź do głównej zawartości

Podwójne życie Jacka Bachalskiego !


Nie da się zaprzeczyć gorzowskim korzeniom lidera "Tylko Gorzów", ale trudniej uwierzyć w jego wyznania, że jest to miasto jego życia. Jego poznańskie i gorzowskie wypowiedzi łączy jedno: chce wpuszczać nową krew, świeży tlen, dokonywać zmian i tylko z tą "bezpartyjnością samorządów" coś jest nie tak.
Jacek Bachalski jest zdolny i utalentowany, ma sukcesy oraz predyspozycje,
ale ktoś mu źle radzi...zamiast dystansować się od Poznania i udawać, że Go-
rzów to pępek świata, powinien mówić iż tam mu się zawsze lepiej żyło i ro-
biło interesy, ale Gorzów również zasługuje na to, aby stanowić ważny punkt
na gospodarczej mapie Polski...
Kiedy dziennikarz Radia Gorzów Bogdan Sadowski zapytał Jacka Bachalskiego o jego kandydowanie na prezydenta Poznania, ten bez wątpliwości odpowiedział: "Lubię uczyć się  od lepszych skoro miałem zawalczenia z prezydentem Grobelnym w dużym mieście, to
potraktowałem to jako przygotowanie się do walki o miasto Gorzów(...). Moim rodzinnym miastem i centrum interesów zawsze był Gorzów”. Zgrabne semantycznie, ale w kontekście tego, co dwa lata temu mówił w poznańskich mediach...mało wiarygodne, a wręcz nieprawdziwe. "Gorzów bardziej predysponuje do życia i odpoczywania, a Poznań przyciąga zawodowo. Poznań jest miastem kipiącej, przedsiębiorczej energii przyszłych liderów polskiego biznesu" - mówił lider "Tylko Gorzów" 24 lipca 2009 roku w poznańskim wydaniu "Gazety Wyborczej". Gdyby ktoś miał wątpliwości, że oprócz urodzenia i wypoczywania w Gorzowie, nie wiele z tym miastem go łączy, przysłowiową "kropkę nad i" postawił w swoich spotach wyborczych. "Ja po prostu wiem, co jest ważne dla każdego człowieka w tym mieście, bo jestem zaradny, jak każdy Poznaniak" - opowiadał w jednym z nich. To jednak nie wszystko, dobry strateg pamięta o szczegółach i nie zapomniał o nich również Bachalski, który w emitowanym w Wielkopolskiej Telewizji Kablowej spocie dopieścił i ten szczegół: "Tutaj na Granowej założyłem w 1990 roku swoją pierwszą firmę(…). Wiem jak ściągnąć kapitał dalekowschodni do Poznania". To ostatnie oświadczenie mieszkańcom Gorzowa powinno być znane, bo i u nich gorzowsko-poznański kandydat zamierzał realizować centrum dalekowschodniego biznesu. Inaczej mówiąc, to nie w Poznaniu szykował się do kampanii w Gorzowie, ale podczas kampanii wyborczej w 2006 roku, szykował się do kampanii w Poznaniu. Poznaniakom oszczędził tylko tunelu pod Starym Rynkiem. Zabawne jest to, że od lat nie zmieniła się retoryka tego polityka, bądź co bądź, bardzo poważnego i nie bez szans w wyborach. Kiedy mówi w Radiu Gorzów, że miasto "potrzebuje nowej krwi i nowej zmiany", to jest to niemal kalka stwierdzenia, które wypowiedział w Radio Merkury 7 września 2009 roku: "Poznaniowi potrzeba tlenu". Nie inaczej brzmią deklaracje w zakresie nowatorskiego podejścia do władzy, samorządu oraz środowisk społecznych w Gorzowie. Gdy w lubuskich mediach opowiada o budowaniu platformy ponad podziałami, konstatacje takie brzmią tak samo jak jego wypowiedź do poznańskiego "Pulsu Dnia" (06.09.2010): "Mam nowe i świeże pomysły na Poznań. Zakładam też, że będziemy mieli za sobą nowe środowiska". Obnosząc się swoją bezpartyjnością, nie uznawał tego za atut w Poznaniu, gdy podczas zorganizowanej przez "Gazetę Wyborczą" debaty (16.11.2010) wypalił kpiąco do niezależnego kandydata Jacka Jaśkowiaka: "Czy ty na prawdę wierzysz, że można w Polsce odpartyjnić wybory samorządowe?". Analizując to wszystko, uwierzyć można w jedno stwierdzenie lidera "Tylko Gorzów": "Mam nadzieję, że za dwa lata będę mógł ubiegać się o fotel prezydenta Gorzowa”. Bachalski oświadczył w dzisiejszej audycji, że zleca precyzyjne badania swoich "projektów" i według nich ma 75 procentową rozpoznawalność. Lekcję odrobił, bo jedno z czerwcowych badań - tym razem nie zlecane przez niego i nie realizowane przez zespół Marka Rusakiewicza - pokazało iż będzie w grze pod warunkiem, że spuści z tonu w odniesieniu do prezydenta Tadeusza Jędrzejczaka. Nie dziwi węc, że po nałożonej cenzurze na Władysława Komarnickiego powiedział: "Wierzę w niewinność prezydenta". A jeszcze tak niedawno nawoływał: "Zróbmy władzy rachunek sumienia", co brzmiało jak wypowiedź z Radia Merkury z listopada 2010 roku: "Ta władza się zużyła"...

Popularne posty z tego bloga

Error. Rzecz o polityce

Rozważając temat polskiej polityki i zachodzących w niej procesów, razem z moim rozmówcą, z wykształcenia informatykiem, zwróciłem uwagę na pewne analogie do działania komputera. W obu przypadkach kluczowym zjawiskiem jest proces. Zarówno w funkcjonowaniu polityki, jak i w systemie komputerowym, procesy są niezmiernie liczne. Procesor nie obsługuje ich jednocześnie, ale przełącza się z procesu na proces, co pozwala na skoordynowanie działań i umożliwia użytkownikowi wykonywanie określonych zadań. W polityce, rolę procesora pełnią politycy, a użytkownikami są obywatele. To oni w wyborach przekazują władzę politykom, aby w określonych procesach, wykonywali powierzone im zadania. Mój rozmówca, informatyk, zwrócił uwagę na fakt, że oprócz procesora, kluczowym elementem w komputerze jest system operacyjny. Dzięki niemu możemy realizować bieżącą kontrolę nad procesami. Jest dla komputera tym, czym dyrygent dla orkiestry: ustala tempo i harmonię między różnymi instrumentami. W komputerze, s...

Hardcorowo w Fabryczna 19

To rozmowa dla ludzi o mocnych nerwach: nie ma w niej żadnej struktury i tego wszystkiego, co w normalnych wywiadach być powinno. Poza dyskusją, tu nic nie było udawane, a całość,  to prawdziwa uczta dla ludzi potrafiących zachować dystans. Odczujecie smak ironii, usłyszycie dźwięk śmiechu, zobaczysz błyskotliwe spojrzenia. Ta rozmowa jest symfonią różnorodności, humoru i inteligencji. Ale uwaga! Nie wszyscy powinni to oglądać... Nazwisk nie wymienię...

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...