Była wojewoda, a obecnie senator, tłumaczy się z tez zawartych w raporcie Najwyższej Izby Kontroli w zakresie "nielegalnego" wynajęcia kancelarii prawnej do obsługi własnej sprawy przed Rzecznikiem Dyscypliny Budżetowej. Problem w tym, że niefrasobliwości było więcej...
"Najwyższa Izba Kontroli nie posługuje się konkretnymi faktami, tylko subiektywnymi opiniami i dlatego jesteśmy w sporze" - powiedziała b. wojewoda, a dziś senator Helena Hatka w Radiu Zachód. Tym samym twierdzi, że zrobiła dobrze i nie ma sobie nic do zarzucenia. Problem w tym, że w Lubuskim Urzędzie Wojewódzkim mówi się o wielu innych niefrasobliwościach byłej wojewody. Najczęściej powtarzaną z nich jest ta o pokrętnym i bardzo dziwnym finansowaniu publikacji, które wydawane były przez Akcję Katolicką i Stowarzyszenie Młodzieży Katolickiej. "Nie mówi się o obecnych, byłych i przyszłych pracodawcach źle i dlatego będę milczał. Potwierdzam, że nie było łatwo" - mówi urzędnik. Jest faktem, że w wyniku wspomnianego mechanizmu wydano kilka publikacji, które za każdym razem okraszane były obszernymi dodatkami ze zdjęciami i wypowiedziami samej wojewody. Publikacji było kilka, ale jedna sprawiła szczególne problemy. "Hatka nie była już wojewodą, a Jabłoński miał problem" - mówi urzędnik. Wojewoda Marcin Jabłoński zmuszony był wycofać się z jakiejkolwiek formy współpracy przy wydaniu tej publikacji. Wojewoda Hatka ratowała sytuację pieniędzmi samorządów. Jaki wniosek ? Tylko ktoś bez mózgu mógłby oskarżyć senator Hatkę o nieuczciwość, bo ta nie podlega dyskusji, ale nie da się ukryć, że inflacja "wspieranych" przez piastowany przez nią urząd publikacji była bardzo duża i kontrowersyjna, choć choć dzisiaj zalegają one w partyjnych siedzibach, na plebaniach oraz w urzędowych "kanciapach"...