Przejdź do głównej zawartości

Kto jest idolem księdza Zbyszka ?

Oficjalne stanowisko jest takie, że proboszcz gorzowskiej Katedry odszedł na własną prośbę. Nikt z księży nie wierzy jednak, że skromny i pokorny kapłan, ale z ogromnym potencjałem i energią, odchodzi z parafii po zaledwie siedmiu latach, bo sam o to poprosił. Takiego precedensu jeszcze nie było...
Zasłużony, oddany i dla wszystkich otwarty. Jako pierwszy proboszcz Katedry
odchodzi do parafii mniejszej i to po bardzo krótkim okresie proboszczowania.
Decyzja zapadła kilka tygodni po ogłoszeniu przez Noncjaturę Apostolską biskupiej nominacji dla ks. Tadeusza Lityńskiego. Choć była ona zaskoczeniem dla samego zainteresowanego, to nie dla wtajemniczonych duchownych. "Już w styczniu arcybiskup Celestino Migliore mówił o dziewięciu nominacjach, a na regionalnej giełdzie chodziły rózne nazwiska i był wśród nich ks. Pawlak i ks. Kobus, to mało kto wspominał o tym, który ostatecznie biskupem został" - mówi ojciec duchowy jednego z dekanatów. Faworytem był spełniający niemal wszystkie kanoniczne wymogi - od doktoratu z liturgiki, 5-letnie doświadczenie duszpasterskie po funkcję wikariusza biskupiego - proboszcz parafi pw. św. Anny w Jordanowie ks. Zbigniew Kobus. "W Kościele nie ma polityki w rozmumieniu układów, walki o awanse oraz wpływów, ale nie jest też tak, że biskupem może zostać każdy" - mówi ksiądz. Gdy nominację biskupią otrzymał skromny proboszcz z Gorzowa, trzeba było zaspokoić ambicje tego, który w świadomości wielu, był niemal pewniakiem jako następca biskupa seniora Pawła Sochy. "Dla mnie sprawa była oczywista podczas kolacji z okazji rocznicy kapłaństwa ks. Witolda Andrzejewskiego. Podczas kolacji biskup ordynariusz formułował w obecności wszystkich dziwne sugestie" - opowiada kapłan. Jedną z nich była konstatacja: "No tak, ten Gorzów, ksiądz Zbyszek zawsze mi mówi, że jego idolem jest ksiądz Witold Andrzejewski, a ja myślałem że Pan Jezus". Kilka dni później informacja o zmianach w Parafii Katedralnej funkcjonowała nieoficjalnie, aby kilka dni później stać się faktem. Wtedy ks. Zbigniew Samociak - oczywiście "szczerze i zgodnie z rzeczywistością" - powiedział, że odchodzi na własną prośbę. Historia w dziwny sposób zatoczyła koło - jego poprzednik ks. Stanisław Garncarz przybył do Katedry właśnie z Krosna Odrzańskiego i pełnił swoją funkcję przez 14 lat, a ks. Samociak odchodzi właśnie do Krosna Odrzańskiego po zaledwie siedmiu latach proboszczowania w "Matce kościołów". Odchodzi oczywiście "na własną prośbę". Gdzie został przeniesiony? Najlepiej wyraził to jego poprzednik ks. Garncarz, który w Krośnie Odrzańskim duszpasterzował niemal przez 25 lat: "Gdy trafiłem do Krosna, było tam epicentrum ateizmu. W połowie wojskowi i ludzie obojętni religijnie. Zacząłem działać i po latach w centrum miasta stanął ołtarz, a płakali wszyscy wierni - żołnierze też".

Popularne posty z tego bloga

Error. Rzecz o polityce

Rozważając temat polskiej polityki i zachodzących w niej procesów, razem z moim rozmówcą, z wykształcenia informatykiem, zwróciłem uwagę na pewne analogie do działania komputera. W obu przypadkach kluczowym zjawiskiem jest proces. Zarówno w funkcjonowaniu polityki, jak i w systemie komputerowym, procesy są niezmiernie liczne. Procesor nie obsługuje ich jednocześnie, ale przełącza się z procesu na proces, co pozwala na skoordynowanie działań i umożliwia użytkownikowi wykonywanie określonych zadań. W polityce, rolę procesora pełnią politycy, a użytkownikami są obywatele. To oni w wyborach przekazują władzę politykom, aby w określonych procesach, wykonywali powierzone im zadania. Mój rozmówca, informatyk, zwrócił uwagę na fakt, że oprócz procesora, kluczowym elementem w komputerze jest system operacyjny. Dzięki niemu możemy realizować bieżącą kontrolę nad procesami. Jest dla komputera tym, czym dyrygent dla orkiestry: ustala tempo i harmonię między różnymi instrumentami. W komputerze, s...

Hardcorowo w Fabryczna 19

To rozmowa dla ludzi o mocnych nerwach: nie ma w niej żadnej struktury i tego wszystkiego, co w normalnych wywiadach być powinno. Poza dyskusją, tu nic nie było udawane, a całość,  to prawdziwa uczta dla ludzi potrafiących zachować dystans. Odczujecie smak ironii, usłyszycie dźwięk śmiechu, zobaczysz błyskotliwe spojrzenia. Ta rozmowa jest symfonią różnorodności, humoru i inteligencji. Ale uwaga! Nie wszyscy powinni to oglądać... Nazwisk nie wymienię...

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...