Przejdź do głównej zawartości

Rzecz o niezależności mediów: Wojewoda wkurzył się na Radio Zachód

Skandal może jeszcze nie, ale z całą pewnością dziennikarska hucpa i dupowlastwo. Jeśli nie to, to z całą pewnością polityczne zamówienie wprost z siedziby regionalnej Platformy Obywatelskiej. Wszystko po to, by przyłożyć nieakceptowanemu przez liderki PO wojewodzie...
Artur Gurec, to może nie jest wymarzony szef TVP Gorzów, ale jak dotychczas
najlepszy z możliwych. Gdyby udało się politykom PO z Zielonej Góry doprowa-
dzić do wyboru w konkursie kogoś innego, to audycji podobnych do tej z Radia Zachód,
byłoby więcej. W tej sytuacji "wszystkie ręce na pokład" i lepszy status quo z Gurcem,
niż marginalizacja północnej części regionu z Frejmanem, Krupą czy też Mroczkiem...
Dziennikarska odwaga w publicznych mediach zawsze była tania i kosztowała tyle, ile było potrzeba, aby nikt się nie czepiał. Radio ZACHÓD stało się jednak marketem dziennikarskich usług typu: "Wszystko po 3 złote". Dziennikarskie "zeby" już dawno wybito zdolnym i rasowym reporterom z doświadczeniem, a "pazur" straciły nawet takie gwiazdy niezależności jak Zbigniew Bodnar, Marek Kantczak czy zawsze sympatyzujący ze prawicą niepodległościową (ROP) wicenaczelny Piotr Bednarek. "Jak ma się kredyt i rodzinę, to lepiej dmuchać w trąbę w którą dmuchają wszyscy, a o niezależności pogawędzić sobie można przy piwie" - mówi jeden z dziennikarzy gorzowskiej prasy. Popis dupowlastwa, czy jak kto woli, "dziennikarstwa na zamówienie" pokazało ostatnio Radio Zachód w trakcie audycji do której zaproszono burmistrza Słubic Tomasza Ciszewicza oraz starostę Powiatu Słubickiego Andrzeja Bycka. Przekaz bardzo wyrazisty - jeden bardzo grzeczny dziennikarz Krzysztof Bułag i dwóch jeszcze grzeczniejszych panów, którzy dbają o interes Słubic oraz przedsiębiorców, ale przeszkadza im... pochodzący ze Słubic wojewoda Marcin Jabłoński. Nie wiadomo, czy ceną za tą "ekstrawagancką" wersję dziennikarstwa jest szefostwo TVP Gorzów dla redaktora naczelnego rozgłośni Pawła Mrożka, ale "metkę", towar oraz kupujące widać gołym okiem. "Obiektywne pytania" dziennikarza, "troska" władz samorządowych o słubickich przedsiębiorców oraz prospołeczna "wrażliwość" emanowały z głośników niczym ekskluzywne fekalia z zakładowego szaletu w fabryce "Coco Chanel". "To był bardzo jednostronny przekaz i wyglądało to, jakby była to audycja na zamówienie. Tam prezentowano sprawę bardzo jednostronnie, a ponieważ ja przygotowuję decyzję wsprawie mienia Skarbu Państwa, to nie chciałbym, aby próbowano na mnie naciskać" - komentował audycję w tej samej rozgłośni wojewoda Jabłoński. Sprawa o tyle ciekawa, że starosta Bycki pojawia się zawsze wtedy, gdy trzeba przyłożyć w krajana ze Słubic. Jego ostatnia akcja, oczywiście inspirowana z siedziby zielonogórskiej PO, okraszona była tezą: zachłanny wojewoda nie chce oddać służbowego laptopa. Dziwnym trafem, była kontynuacją innej akcji - tym razem w wykonaniu służb marszałek Elżbiety Polak pt. Jabłoński oddaj samochód i laptopa. Pojawia się pytanie: czy łatwo kupić dziennikarza mediów publicznych ? Odpowiedź brzmi, że nie jest łatwo, bo tak na prawdę nie trzeba. Dziennikarze tych mediów mają dobrze rozwinięty instynkt samozachowawczy i wiedzą w kogo, kiedy i dlaczego warto przyłożyć, komu nie podpadać, ale też go nie promować, a wreszcie kogo pompować, mimo iż nie ma czym. Brzydzą się tą robotą, bo chcieliby uprawiać dziennikarstwo niezależne i bez serwilizmu. Doskonale wiedzą, że czasy takich mediów minęły, bo jest się zależnym od polityków, układów lub kapitału, ale można tu zarobić. "Prywatnie wciąż chcieliby być niezależni, ale lepiej mieć zgruchotany kręgosłup i pracę, niż dobre samopoczucie i sześćset złotych zasiłku" - mówi dziennikarz. Politycy, to wiedzą...a za serwilizm dobrze płacą. Radio Zachód zdobyte, teraz czas na TVP Gorzów...

Popularne posty z tego bloga

Error. Rzecz o polityce

Rozważając temat polskiej polityki i zachodzących w niej procesów, razem z moim rozmówcą, z wykształcenia informatykiem, zwróciłem uwagę na pewne analogie do działania komputera. W obu przypadkach kluczowym zjawiskiem jest proces. Zarówno w funkcjonowaniu polityki, jak i w systemie komputerowym, procesy są niezmiernie liczne. Procesor nie obsługuje ich jednocześnie, ale przełącza się z procesu na proces, co pozwala na skoordynowanie działań i umożliwia użytkownikowi wykonywanie określonych zadań. W polityce, rolę procesora pełnią politycy, a użytkownikami są obywatele. To oni w wyborach przekazują władzę politykom, aby w określonych procesach, wykonywali powierzone im zadania. Mój rozmówca, informatyk, zwrócił uwagę na fakt, że oprócz procesora, kluczowym elementem w komputerze jest system operacyjny. Dzięki niemu możemy realizować bieżącą kontrolę nad procesami. Jest dla komputera tym, czym dyrygent dla orkiestry: ustala tempo i harmonię między różnymi instrumentami. W komputerze, s...

Hardcorowo w Fabryczna 19

To rozmowa dla ludzi o mocnych nerwach: nie ma w niej żadnej struktury i tego wszystkiego, co w normalnych wywiadach być powinno. Poza dyskusją, tu nic nie było udawane, a całość,  to prawdziwa uczta dla ludzi potrafiących zachować dystans. Odczujecie smak ironii, usłyszycie dźwięk śmiechu, zobaczysz błyskotliwe spojrzenia. Ta rozmowa jest symfonią różnorodności, humoru i inteligencji. Ale uwaga! Nie wszyscy powinni to oglądać... Nazwisk nie wymienię...

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...