Skandal może jeszcze nie, ale z całą pewnością dziennikarska hucpa i dupowlastwo. Jeśli nie to, to z całą pewnością polityczne zamówienie wprost z siedziby regionalnej Platformy Obywatelskiej. Wszystko po to, by przyłożyć nieakceptowanemu przez liderki PO wojewodzie...
Dziennikarska odwaga w publicznych mediach zawsze była tania i kosztowała tyle, ile było potrzeba, aby nikt się nie czepiał. Radio ZACHÓD stało się jednak marketem dziennikarskich usług typu: "Wszystko po 3 złote". Dziennikarskie "zeby" już dawno wybito zdolnym i rasowym reporterom z doświadczeniem, a "pazur" straciły nawet takie gwiazdy niezależności jak Zbigniew Bodnar, Marek Kantczak czy zawsze sympatyzujący ze prawicą niepodległościową (ROP) wicenaczelny Piotr Bednarek. "Jak ma się kredyt i rodzinę, to lepiej dmuchać w trąbę w którą dmuchają wszyscy, a o niezależności pogawędzić sobie można przy piwie" - mówi jeden z dziennikarzy gorzowskiej prasy. Popis dupowlastwa, czy jak kto woli, "dziennikarstwa na zamówienie" pokazało ostatnio Radio Zachód w trakcie audycji do której zaproszono burmistrza Słubic Tomasza Ciszewicza oraz starostę Powiatu Słubickiego Andrzeja Bycka. Przekaz bardzo wyrazisty - jeden bardzo grzeczny dziennikarz Krzysztof Bułag i dwóch jeszcze grzeczniejszych panów, którzy dbają o interes Słubic oraz przedsiębiorców, ale przeszkadza im... pochodzący ze Słubic wojewoda Marcin Jabłoński. Nie wiadomo, czy ceną za tą "ekstrawagancką" wersję dziennikarstwa jest szefostwo TVP Gorzów dla redaktora naczelnego rozgłośni Pawła Mrożka, ale "metkę", towar oraz kupujące widać gołym okiem. "Obiektywne pytania" dziennikarza, "troska" władz samorządowych o słubickich przedsiębiorców oraz prospołeczna "wrażliwość" emanowały z głośników niczym ekskluzywne fekalia z zakładowego szaletu w fabryce "Coco Chanel". "To był bardzo jednostronny przekaz i wyglądało to, jakby była to audycja na zamówienie. Tam prezentowano sprawę bardzo jednostronnie, a ponieważ ja przygotowuję decyzję wsprawie mienia Skarbu Państwa, to nie chciałbym, aby próbowano na mnie naciskać" - komentował audycję w tej samej rozgłośni wojewoda Jabłoński. Sprawa o tyle ciekawa, że starosta Bycki pojawia się zawsze wtedy, gdy trzeba przyłożyć w krajana ze Słubic. Jego ostatnia akcja, oczywiście inspirowana z siedziby zielonogórskiej PO, okraszona była tezą: zachłanny wojewoda nie chce oddać służbowego laptopa. Dziwnym trafem, była kontynuacją innej akcji - tym razem w wykonaniu służb marszałek Elżbiety Polak pt. Jabłoński oddaj samochód i laptopa. Pojawia się pytanie: czy łatwo kupić dziennikarza mediów publicznych ? Odpowiedź brzmi, że nie jest łatwo, bo tak na prawdę nie trzeba. Dziennikarze tych mediów mają dobrze rozwinięty instynkt samozachowawczy i wiedzą w kogo, kiedy i dlaczego warto przyłożyć, komu nie podpadać, ale też go nie promować, a wreszcie kogo pompować, mimo iż nie ma czym. Brzydzą się tą robotą, bo chcieliby uprawiać dziennikarstwo niezależne i bez serwilizmu. Doskonale wiedzą, że czasy takich mediów minęły, bo jest się zależnym od polityków, układów lub kapitału, ale można tu zarobić. "Prywatnie wciąż chcieliby być niezależni, ale lepiej mieć zgruchotany kręgosłup i pracę, niż dobre samopoczucie i sześćset złotych zasiłku" - mówi dziennikarz. Politycy, to wiedzą...a za serwilizm dobrze płacą. Radio Zachód zdobyte, teraz czas na TVP Gorzów...