Hucznie powoływane do życia Stowarzyszenie "Tylko Gorzów" okazuje się organizacją na krótki dystans. Maraton, który wymaga cierpliwości, pohamowania żądzy władzy oraz...pieniędzy, staje się dla kolejnych zawodników nie do wytrzymania...
Nie dalej jak kilka tygodni temu z organizacji b. posła i senatora PO Jacka Bachalskiego odszedł Artur Radziński."W ramach Stowarzyszenia Forum Gorzowa stwierdziliśmy, że będzie dla nas lepiej, jeśli będziemy tylko komentatorami i obserwatorami, niż operacyjnie zaangażowani przez moją osobę w życie polityczne" - stwierdził działacz, który liczył na współudział, a pozostał mu jeno...udział - finansowy ma się rozumieć. Od tego czasu tylko kwestią czasu było odejście kolejnych działaczy, ale obserwatorzy obstawiali raczej Augustyna Wiernickiego, oddanego ubogim przedsiębiorcę, który od początku dystansował się od posła Jana Kochanowskiego, a nawet związanego w przeszłości z prawicą Zenona Michałowskiego. Zaskoczenie jest tym większe, że rezygnację z działalności "Tylko Gorzów" - zresztą pisemną - złożył b. dyrektor Szpitala Wojewódzkiego Andrzej Szmit. "Nie było konfliktu, po prostu podziękował i odszedł" - mówi działacz stowarzyszenia, który nie ukrywa, że obecnie głównym źródłem "iskrzeń" są wizje oraz wynurzenia Jana Kochanowskiego. "Bachalski ma chęć i chce się otworzyć, ale Kochanowski to już swojego myślenia nie zmieni" - dodaje. Tak czy siak, dyrektora Szmita już nie ma, a w kolejce do odejścia ustawia się A. Wiernicki. "On już nawet nie przychodzi na spotkania" - mówi z żalem jeden z członków organizacji, który sam się zastanawia, czy po prolongacie wyroku prezydenta Tadeusza Jędrzejczaka ta organizacja przetrwa. Zwłaszcza, że do nieporozumień dochodzi nawet na tle finansowym. "Każdy z nich ma kupę forsy, a prowadzą dziwne podchody pod siebie, kto zapłaci za teletop" - mówi informator.