Przejdź do głównej zawartości

Epilog polityczny... "Tylko Gorzów"

Wszyscy uwierzyli, że byli liderzy partii stworzą ponadpartyjną alternatywę. Sportowcy doskonale wiedzą, że nie każdy sprinter jest dobry na dłuższy dystans. Często okazuje się, że sprinterzy, to zwykli teoretycy i „bajkopisarze”, którzy mieli sukcesy w przeszłości, ale dziś pozostaje im jedynie opowiadanie o tym na konferencjach prasowych...
Wielkie nadzieje i mało determinacji. Dużo słów, ale nie zawsze w sprawach
ważnych dla miasta. Błyskotliwy lider rozmydlony w bajerze SLD-owskiego
barona. Radziński, Wiernicki, Szmit - już poza "Tylko Gorzów"...
Szczytna idea ponadpartyjnej organizacji rozsypała się jak domek z kart. Nie da się zbudować prężnej organizacji ponad podziałami oraz z odważną wizją na rozwój miasta, gdy jej liderzy trzymają trzy sroki za ogon: charyzmatyczny lider Jacek Bachalski zajęty jest działalnością biznesową, a obrażony na kolegów eksposeł Jan Kochanowski szuka sposobu na to, by nie zapomnieli o nim ci, którzy oddali głos w wyborach parlamentarnych. „Jaki z Jasia ponadpartyjny działacz, gdy ze spotkania u Bachalskiego biegł na spotkanie z nami i gdyby tylko coś mu zaproponowano, to już nie mówiłby o ponadpartyjności” – mówi działacz tzw. „starego” SLD ze Śródmieścia. Prawda jest taka – choć liderzy temu zaprzeczają – że Stowarzyszenie „Tylko Gorzów” to dziś niespełna siedem osób, które wierzyły w charyzmę, rozpoznawalność i oryginalność J. Bachalskiego, ale zraziły się zdominowaniem organizacji przez b. posła SLD J. Kochanowskiego. Dziś nie ma już w organizacji popularnego Artura Radzińskiego, dystansuje się od niej społecznik i filantrop Augustyn Wiernicki, a b. szef szpitala Andzej Szmit nie pojawił się na spotkaniach stowarzyszenia od dobrych kilku miesięcy. Powód ? „Zraził ich Jan Kochanowski oraz jego kunktatorskie podejście z którego wynikało, że nie wierzy w prezydenturę Jacka, ale jest to dla niego sposób na występowanie w płatnych audycjach telewizyjnych oraz na konferencjach prasowych” – mówi już były działacz „Tylko Gorzów”, który uważa, że na dziś stowarzyszenie miałoby problem ze zebraniem podpisów pod listy wyborcze, aby zarejestrować kandydata na prezydenta. Jego zdaniem, liderzy „TK” zapewniają iż Wiernicki, Radziński, Szmit i wielu innych wciąż działają, „ale nie mają czasu”, a prawda jest taka, że oni nie rozmawiają ze sobą nawet telefonicznie. „Nadmuchały ich media zaproszeniami do audycji i kreowaniem potęgi, która ogranicza się do kilku osób, a prawda jest taka, że ich jedyna sensowna sprawa to był ten pełnomocnik i jego raport” – mówi działacz SLD, dobrze znający J. Kochanowskiego. Problem w tym, że pełnomocnika też już nie ma. „Chciałem pracować społecznie i bez tej partyjnej smuty, ale już mnie to nie interesuje. Jestem poważnym człowiekiem, a nie partyjniakiem” – mówi Kajetan Krasnopolski. Co teraz ? Organizacji „Tylko Gorzów” już nie ma - ale jest świetny miesięcznik, Jacek Bachalski nie wystartuje – bo nie ma zaplecza, inni liderzy odeszli – bo zrazili się wygórowanych ambicji liderowania J. Kochanowskiego. Co pozostanie po szczytnych ideach ? „Janek do nas wróci i robi już odpowiednie ruchy, a my tego chcemy. Muszą tylko z Kubą Krzyckim wypić kilka mocnych i będzie dobrze” – uważa działacz SLD. Co z Bachalskim ? Ma talent biznesowy, a w polityce zyskał bardzo dużo - zgubiło go skakanie z kwiatka na kwiatek oraz zajmowanie się wszystkim, lecz niczym na całego...

Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...