Góra urodziła mysz – czy jak kto woli: z dużej chmury mały deszcz. Inaczej nie da się opisać trzydniowych obrad organizowanego w Gorzowie Konwentu Marszałków RP, który marszałkowie województw zignorowali i w niewielkiej liczbie przysłali wicemarszałków, a w zdecydowanej większości członków zarządów. Na bezrybiu rak jest rybą – a na konwencie stała się nią nawet kijanka…
Na kosztującą kilkadziesiąt tysięcy złotych imprezę przyjechało dwóch marszałków województw: na jeden dzień kujawsko-pomorski - Piotr Całbecki oraz podlaski Jarosław Dworzański. Ten ostatni przyjechać musiał, gdyż marszałek Elżbieta Polak przekazać mu miała specjalną laskę z prawem organizowania kolejnych konwentów. Poza tym przyjechało 4 wicemarszałków oraz członkowie zarządów. Nie było też zapowiadanych 10 listopada br. przez marszałek Polak pięciu ministrów konstytucyjnych oraz marszałka Senatu Bogdana Borusewicza. „Pan marszałek otrzymał kilka tygodni temu zaproszenie, ale jego udział w gorzowskim spotkaniu nie był planowany. W poniedziałek miał liczne spotkania, wtorek również, a w środę rozpoczyna się posiedzenie Senatu” - poinformowało biuro prasowe Senatu RP. Zresztą ściemę czuć było na odległość, bo wtorkowa obecność ministrów w Gorzowie nie była możliwa ze względu stały termin posiedzenia Rady Ministrów, a w poniedziałek – czyli pierwszy dzień obrad Konwentu Marszałków – wszyscy byli zajęci. Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego Bogdan Zdrojewski – przebywał w Brukseli, zapowiadany minister obrony Tomasz Siemoniak – gościł u siebie odpowiednika ze Słowenii, minister sportu i turystyki Joanna Mucha – uczestniczyła we wręczeniu tytułu Honoris Causa prof. Enrico Bertoli, a minister pracy Władysław Kosiniak – Kamysz brał udział w panelach dyskusyjnych w jednej z warszawskich uczelni. Przyjechał jedynie minister administracji i cyfryzacji Michał Boni, ale i on nie omieszkał pokazać co niektórym, gdzie jest ich miejsce – jeszcze przed przybyciem na konwent spotkał się i wystąpił przed dziennikarzami z wojewodą Marcinem Jabłońskim. Na bezrybiu rak jest rybą, a jak się nie ma co się lubi, to się lubi to, co się ma - nie dziwi więc, że na stronach Urzędu Marszałkowskiego newsem jest fakt, że w trakcie konwentu Sejmik Województwa Lubuskiego reprezentował – Tomasz Możejko. Marszałek Polak cieszy się, że mogła być gospodarzem imprezy na którą mieli zjechać jej koledzy i koleżanki Marszalkowie. Problem w tym, że marszałkowie nie zjechali, wojewodowie zjechać nawet nie zamierzali, a ona sama – po uchwaleniu budżetu województwa – może już nie mieć okazji uczestnictwa w kolejnych konwentach. „Atmosfera w klubie jest napięta i choć wszyscy wiedzą, że to nie Ela za wszystkim stoi, to po dwóch latach poniżania niektórzy podnoszą głowę i na początku lutego wszystko może wyglądać inaczej” – mówi ważny i wpływowy samorządowiec lubuskiej PO, który zapowiada iż w partii „narasta przekonanie, że nie da się już żyrować wiecznych konfliktów i wojen na wszystkich frontach”.