Do prawdziwej władzy jeszcze trochę Platformie Obywatelskiej brakuje, ale przez ostatnie lata miasto bardzo się zmieniło. Mimo problemów osobistych, trudno odmówić obecnemu prezydentowi Gorzowa, że jest liderem. Bycie „Chińczykiem” ? Dlaczego nie, skoro Chiny rozwijają się najszybciej na świecie…
Rozmowa z ROBERTEM SUROWCEM, przewodniczącym Klubu Radnych PO w gorzowskiej Radzie Miasta.
![]() |
Robert Surowiec - szef gorzowskiego Klubu Radnych PO, przedsiębiorca. |
Nad Wartą: Utarło się, że Platforma Obywatelska, to partia rządząca, ale jeśli chodzi o miasto, to jest trochę inaczej. Proszę mnie poprawić, ale sam nie wiem - Klub Radnych PO rządzi, współrządzi, czy może tylko uczestniczy w sprawowaniu władzy przez kogoś innego ?
Robert Surowiec: Od kilku lat mamy w mieście solidny i największy klub w Radzie Miasta, a to pozwala nam uczestniczyć w tej władzy, ale tak są skonstruowane przepisy, że główne instrumentarium znajduje się w rękach Prezydenta Miasta.
NW.: Nie macie kaca, że mając większość w Radzie Miasta możecie dużo mniej ?
R.S.: Z ustawami i o ustawach można oczywiście dyskutować, ale one są jakie są. Wielu radnych chciałoby mieć większy wpływ na rzeczywistość, ale to przecież nie dotyczy tylko Gorzowa, lecz również wielu innych miast.
NW.: Na czym więc polega dziś w Gorzowie życie polityczne, czy nawet to partyjne ? Wielu idealistów wierzy, że można budować porozumienie ponad podziałami…
R.S.: Ja cieszę się ze wszystkich głosów, które nawołują do większej aktywności w życiu publicznym i tu nie chodzi o poglądy oraz ambicje poszczególnych osób. Pewne jest jedno -im więcej ludzi jest w mieście aktywnych, tym lepiej dla miasta. Intencje są pewnie różne, ale każdy ma do tego prawo.
NW.: Co z tego, że będzie coraz więcej osób aktywnych, skoro od wielu lat cała gorzowska polityka kręci się tylko wokół prezydenta Jędrzejczaka i to on jest punktem odniesienia dla wszystkich aktywnych. Jedni go chwalą, inni mocno krytykują, a jeszcze inni wyrażają swoją obojętność. Nie ma w Gorzowie polityki bez Jędrzejczaka…
R.S.: Myślę, że podobnie jest w każdym mieście, że to prezydent odpowiada za większość rzeczy, które się w mieście dzieją. Za wszystko odpowiada jednoosobowo, a to powoduje iż narażony jest zarówno na krytykę, jak też na miłe sytuacje, gdy jest chwalony. Prezydent czy burmistrz w każdym mieście powinien być liderem, który ciągnie miasto do przodu…
NW.: … rozumiem, że tak jest w Gorzowie ? Właśnie, prezydent ciągnie nas mocno do przodu, czy raczej przez te nieszczęsne problemy osobiste trochę jest hamulcowym ?
R.S.: Patrząc uczciwie na ostatnie kilkanaście lat, to trzeba powiedzieć, że prezydent Jędrzejczak jest liderem, bo miasto się zmieniło na lepsze i to jest poza dyskusją. Czy mogło się zmienić bardziej ? Pewnie tak, bo ostatnie lata nie są zbyt szczęśliwe i to jest taka trudność osobista prezydenta Jędrzejczaka z którą musi się zmierzyć sam. Nie ma co ukrywać, że ma to wpływ na miasto i ten ostatni czas był szczególnie trudny.
NW.: Są tacy, którzy twierdzą, że w mieście pracuje tylko prezydent, a – jak to powiedział Władysław Komarnicki - reszta opowiada banialuki.
R.S.: Też znam wielu takich, którzy coś robią i takich, co to tylko opowiadają banialuki. Po to ludzie są w polityce czy samorządzie, by mieć ambicje zmieniania rzeczywistości i robienia czegoś dobrego dla miasta, regionu czy Polski. Nie wszystko się udaje, ale w przeciwieństwie do innych, zawsze przypisuję ludziom aktywnym jak najlepsze intencje.
NW.: Aktywność i dobre intencje nowego wiceprzewodniczącego Rady Miasta będą kosztowne dla budżetu. To było dobre ze strony Platformy Obywatelskiej, że poparliście J. Derech-Krzyckiego, mimo iż wcześniej – zresztą Pana słowami – uważaliście, że SLD, to niewielka partia i nie zasługuje na dwóch wiceprzewodniczących ?
R.S.: Gorzowskie SLD jest partią schyłkową, a ja osobiście jestem zwolennikiem tego, by w miejskiej polityce było jak najmniej partyjniactwa. Ludzie w samorządzie powinni się spierać, ale nie o to, kto jest w jakiej partii, ale co można zrobić dla miasta. Ja osobiście uznałem, że lepiej zakończyć taką dziwną dyskusję o wyborze wiceprzewodniczącego, bo mierżą mnie dyskusje Rady Miasta o Radzie Miasta. To nic nie wnosi i od początku jako Platforma Obywatelska mówiliśmy, że chodzi o pracę dla miasta, a nie dla partii…
NW.: … czyli nie jesteście „Chińczykami” – jak was określił były lider PO, a dziś szef „Tylko Gorzów” Jacek Bachalski - którzy podkradli mu i przerobili na swój pomysł budżetu obywatelskiego ?
R.S.: Ja obserwuję działania Jacka Bachalskiego od dłuższego czasu i chcę powiedzieć, że kiedyś jego działalność oceniałem lepiej. Dziś patrzę na tą jego działalność z dystansem i mam wrażenie, że zbytnio przyzwyczaił się do tytułów, które posiadał. To widać nawet po tym, jak podpisuje się pod swoimi tekstami. Mam wrażenie, że choruje na deficyt tytułów, a przecież to nie jest najważniejsze. Ważne jest to, co chce się zrobić i ja cenię ludzi, którzy mają pomysły, ale jeśli ktoś nazywa mnie „Chińczykiem”, a przecież ten kraj rozwija się doskonale, to ja traktuję takie określenie jako komplement.
NW.: To po „Chińczykach” jeszcze inne porównanie, tym razem moje. Nie czujecie się jako partia podobnie do Konrada Mazowieckiego, który ściągnął Krzyżaków, a potem miał z nimi problem. Mówię o dyrektorze szpitala Marku Twardowskim…
R.S.: Za wybór dyrektora Twardowskiego odpowiada Zarząd Województwa, bo szpital jest we władaniu władz województwa i one odpowiadają za to co się tam dzieje…
NW.: …ale wy odpowiecie politycznie, jeżeli w szpitalu nie pójdzie tak, jak trzeba.
R.S.: Jestem zwolennikiem tego, aby oceniać ludzi za ich działania, ale oceniać można tylko za to, na co oceniany miał wpływ. Proszę zobaczyć, że ze świeczką szukać sytuacji, gdy własna partia krytykuje innych działaczy, aby bronić interesu Gorzowa. My tak zrobiliśmy, co nie było dobrze widziane w Zielonej Górze. Dla nas jednak najważniejszym był interes Gorzowa, ale też lokalnej Platformy Obywatelskiej, bo to co robił dyrektor Twardowski budziło złe emocje. Myślę, że każdy zauważył już pozytywną zmianę i nawet jeśli dyrektor nie został odwołany, to uważam iż odnieśliśmy sukces, bo dyrektor inaczej się zachowuje oraz inaczej komunikuje się z innymi.
NW.: To się nazywa inaczej – wymiękliście ?
R.S.: W żadnym razie i nie w ten sposób myśleliśmy. To, że ten szpital w tej formule nie ma racji bytu jest oczywiste, a nasze żądanie odwołania dyrektora Twardowskiego nie wynikały z uprzedzenia do niego. Po prostu uznaliśmy iż w tym trudnym momencie przemian szpitala w spółkę, powinien nim kierować ktoś, kto uspokaja, a nie jedynie eskaluje emocje.
NW.: A jak wszystko pierdyknie i eksperyment się nie uda – ministerstwo nie da pieniędzy na oddłużenie. Kto poniesie za to odpowiedzialność ?
R.S.: To oznacza potworne problemy finansowe dla województwa, a może nawet jego upadek i likwidację. Zadłużenie jest tak duże, że bez jego redukcji pieniędzmi na oddłużenie z ministerstwa, budżet województwa padnie.
NW.: Czyli jesteśmy jako Gorzów ważni ! Od nas zależy istnienie lub likwidacja tego województwa.
R.S.: To jest oczywiste i to są fakty. Tu nie ma podziałów politycznych ani regionalnych, bo każdy rozsądny człowiek wie, że ten dług jest tak duży, że brak rozwiązania tego problemu spowoduje dramat.
NW.: Tymczasem w Gorzowie nie ustają dyskusje o następcy Tadeusza Jędrzejczaka. Nie rozstrzygając o sprawie za Sąd Apelacyjny i życząc prezydentowi jak najlepiej, nie da się ukryć, że w wyborach za kilka lub kilkanaście miesięcy wystartują przynajmniej dwie kobiety ?
R.S.: Tak dziś sytuacja wygląda, ale przecież widać również wielu innych kandydatów. My stoimy na stanowisku, że kandydatem gorzowskiej PO powinna być Krystyna Sibińska. Ja osobiście znam ją od wielu lat i przy kilku wadach, ale przecież wady ma każdy…
NW.: …upss, wadach, jakich ?
R.S.: Być może jest zbyt mało medialna, co często jej zarzucamy. Ona jednak nie lubi niczego robić pod publiczkę i jak ma do wyboru spory, do woli pracę u podstaw. To jest osoba, która jest inżynierem budownictwa i jak trzeba, to potrafi nawet pracować w gumiakach na budowie. Przede wszystkim potrafi pracować z ludźmi, dokumentami oraz zna się na pozyskiwaniu środków na finansowanie inwestycji. Ale najważniejsze jest co innego – Krystyna potrafi zjednywać sobie ludzi i to jest jej ogromny atut.
NW.: To pogodzi was wszystkich ?
R.S.: Jestem pewien, że gdyby została prezydentem, to będzie współpracowała z różnymi środowiskami politycznymi.