Wielka polityczna lipa, ściema pod dyktando partyjnej propagandy oraz polityczny magiel dla wyborców. Właściwie trzeba się cieszyć, bo gdyby nie partyjny aparat, to spotkań z politykami nie byłoby wcale. Plan dla Polski jest taki – osiem spotkań, osiem ściem i oby nie o ósmej rano, bo nikt nie przyjdzie. I tak nie przychodzą…
Pięć lat i dwie kadencje musieli czekać wyborcy, by niektórzy politycy Platformy Obywatelskiej zechcieli się z nimi spotkać osobiście. Zainteresowanie takie same jak wartość polityków, ale trudno się dziwić, skoro nie idzie tu o chęć rozmowy, ale odfajkowanie partyjnego nakazu. „Jest w tym sporo racji, a potwierdzeniem tego fakt, że te nasze spotkania musimy udokumentować i w taki sposób ich potwierdzenie trafi do centrali. Nie ufają nam” – mówi współpracownik jednego z parlamentarzystów. Sama idea akcji „Plan dla Polski – porozmawiajmy o konkretach”, to również papierek lakmusowy ich aktywności oraz potwierdzenie wodolejstwa. Swoje spotkanie z mieszkańcami Słubic odbyła w piątek senator Helena Hatka. „Dzisiejsza wizyta w Słubicach pokazała jak ważne są tego typu spotkania i jak bardzo trafiona jest kampania zorganizowana przez PO. Cieszy mnie, że mieszkańcy naszego regionu tak chętnie biorą w nich udział” – napisała na swojej stronie internetowej. Nieco inaczej zrelacjonowała to lokalna Telewizja HORYZONT. „Termin na spotkanie senator Heleny Hatki z mieszkańcami nie był korzystny, dlatego też frekwencja niestety nie dopisała” – opisał spotkanie parlamentarzystki ze „wszystkimi środowiskami Słubic” w liczbie 8 osób dziennikarz telewizji ze Słubic. Niemal stachanowskie tempo narzucił sobie w ramach „Planu dla Polski” senator Robert Dowhan, który spotkał się dzisiaj w przeciągu 4 godzin z mieszkańcami czterech miejscowości, co – przy założeniu iż trzeba przejechać pewien odcinek drogi, z każdym się przywitać, rozwinąć temat i dać możliwość zadania pytania oraz odpowiedzieć na nie – wydaje się politycznym rekordem świata. „To wcale nie jest trudne i daję radę. Jestem już po trzecim spotkaniu i powiem uczciwie, że bardzo mi one odpowiadają, nawet jeśli trochę się nam obrywa” – powiedział Nad Wartą R. Dowhan tuż po 19-ej i bez jakiegokolwiek spóźnienia. „Ma porsche to porusza się szybciej niż inni” – komentuje asystent jednego z zielonogórskich parlamentarzystów. Jaka frekwencja ? „Umiarkowana i szału nie ma” – informuje senator Dowhan. Trudno doszukiwać się złych intencji, ale po roku olewania wyborców ze swojego okręgu pojawił się dziś na poselskim dyżurze w Gorzowie ekswicemarszałek Sejmu Stefan Niesiołowski. Niby przyjechał spotkać się z wyborcami, ale nie trudno zgadnąć, że o ile wyborców ma głęboko gdzieś, to już zaproszenia na odbywający się w stolicy województwa Konwent Marszałków RP, było dla niego wyróżnieniem. „Jak emerytka ma problem z wykupieniem leków, to co ja mogę na to zrobić ? To są często osoby, które mogłyby zamienić mieszkanie lub być bardziej zaradne” – wywalił, jak zwykle szczerze, poseł który kilkanaście temu słusznie został okrzyknięty „spadochroniarzem”, a dziś postanowił wkręcić się na bezpłatną imprezę w filharmonii. „Mój szef pozmieniał wszystko i powiedział, że limit spotkań jakoś wyrobi” – mówi asystent jednego z parlamentarzystów PO z Zielonej Góry. Inaczej mówiąc: „To mówiłem ja, poseł z Zielonej Góry. Niech żyje…”. Może z kilka dni będzie i tak: „To jeszcze ja, teraz parlamentarzysta z Gorzowa, bo w zeszłym tygodniu nie mówiłem, bo byłam chora”. Czy to nam czasem nie przypomina Jarząbka…