Nie wiadomo czy jest to świadoma gra, ale pewne jest to, że lider lubuskiej lewicy przepadł jak kamfora. Nie ma go w mediach, a jeśli się pojawił, to na prośbę zaprzyjaźnionych struktur i tylko z krótką wypowiedzią. Może się zakochał lub utknął w kosmosie…
Przeciwnicy węszą kosmiczną wyprawę do stratosfery, a niektórzy uważają nawet, że choć batyskaf Feliksa Baumgartnera wrócił na Ziemię, to szef Zespołu ds. Kosmosu poseł Bogusław Wontor mógł pozostać w przestworzach. Niepokojących sygnałów jego publicznej absencji jest wiele. Po pierwsze – aktywność medialna. W radiu Zachód poseł Wontor ostatni raz udzielił wywiadu pod koniec lipca, a w Telewizji Gorzów widziano go jeszcze dawniej. Dodać należy, że częstszymi gośćmi w studiu regionalnych rozgłośni byli jego dwaj poprzednicy na stanowisku szefa lubuskich struktur SLD: Jan Kochanowski i Andrzej Brachmański, a nawet Stefan Niesiołowski z PO. Jedyne przejawy jego aktywności, to wypowiedź w sprawie reorganizacji sądów rejonowych oraz konfliktu wokół Terminala Towarowych Odpraw Celnych w Słubicach, choć w obu przypadkach bardziej chodziło o sentyment niż politykę. Dziś wiadomo jedno – poseł Wontor nie ma już strony internetowej, a domenę z jego nazwiskiem można sobie kupić już za 99 zł netto. Jest jeszcze jeden trop – i to właśnie on jest najbliższy prawdy – szef lubuskiej lewicy jest taki sam jak my: zakochał się…