Przejdź do głównej zawartości

Falubazom pokręciło się w głowie...

Kiedy jest się miastem „na niby” i z elitami siłą oderwanymi od pługa w Małomicach lub Żarach, to próbuje się kombinować, aby wyglądało inaczej. Zawracanie rzeki kijem nigdy nikomu nie wyszło na dobre i nawet najlepiej zmajstrowana mapa nie przekłamie rzeczywistości…
Urzędnicy często czytają w myślach swoich przełożonych i protektorów. Bywa,
że bezmyślność i partyjna lojalność bierze górę nad zdrowym rozsądkiem...
Od lat próbują grać nieelegancko, a wszystko z powodu kompleksów – kiedyś chodziło tylko o tramwaje i brak rzeki, potem o zasługi w walce z totalitarnym systemem komunistycznym, a dziś głupia rywalizacja dotyczy nawet wydawanej za publiczne pieniądze mapy regionu. Chodzi o publikację Urzędu Marszałkowskiego, który wydał mapę na której dużą i wyeksponowaną czcionką widnieje Zielona Góra, a rządowa stolica województwa odznaczona została w sposób identyczny jak inne miasta powiatowe województwa lubuskiego: Drezdenko, Strzelce Krajeńskie czy Nowa Sól. „Temu komuś, kto przygotowywał tą mapę, mocno pokręciło się w głowie” – mówi szef gorzowskiego Klubu Radnych PO w Radzie Miasta Robert Surowiec.Prezydent Kubicki lubi szafować argumentem, ze Gorzów traktuje Zieloną Górę jak kolonię, ale ta mapa pokazuje całkowicie coś odwrotnego” – komentuje nieszczęsną mapę wydaną w nakładzie 20 tys. egzemplarzy gorzowski radny PiS Robert Jałowy. Kiedy więc radny Surowiec szuka winnych, nie jest trudno ich wskazać i umiejscowić. To protegowana poseł Bożenny Bukiewicz, a na co dzień kierowniczka Wydziału Turystyki Regionalnej w Urzędzie Marszałkowskim Aleksandra Mrozek. „To nie był błąd zamierzony, a wynika z tego iż praca nad mapą składała się z wielu etapów i w momencie nanoszenia i zdejmowania pewnych elementów nie została zachowana jednolita czcionka” – tłumaczy Mrozek. Okazuje się więc, że urzędnicy z Zielonej Górze nie tylko nie potrafią być bezstronni, ale nie potrafią dosłownie nic, a już na pewno wykonać prostej mapy…

Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...