Przejdź do głównej zawartości

Miasta życie na kreskę

Zmniejsz raty swoich kredytów!”, Pożyczka za darmo!” -  krzyczą jaskrawe ogłoszenia w gazetach. Takie cuda jednak to tylko w Erze mogły się zdarzać. Cuda mniemane. Dziś Ery nie ma, a naiwnych, którzy tracą dobytek życia przez zadłużenie, siać nie trzeba.

Grzegorz Musiałowicz jest prezesem Stowarzyszenia na Rzecz Zawarcia, a także
gorzowskim publicystą i społecznikiem. Publikuje również w echogorzowa.pl
Szaleństwa, zwłaszcza te przyjemne, zawsze kosztują. Więc nim na dziką imprezę się wybierzemy, warto zobaczyć, co mamy w kieszeni i czy popłaciliśmy wszystkie rachunki. W mieście ostatnimi laty otworzyliśmy parę nowych zobowiązań, naiwnie wierząc, że wszystko się pięknie rozwija i dochody do miejskiej kasy będą coraz większe. A jeśli nie?! No to są banki, obligacje, pożyczki, kredyty, Unia, oszczędności, cięcia. Ewentualnie księgowość kreatywna. A jeśli i to nas nie uratuje, no to się poszuka w cudzych kieszeniach. Kieszeniach mieszkańców oczywiście.

Ponieważ – za wyjątkiem bezdomnych – każdy gdzieś tam mieszka, to najprostszym rozwiązaniem było wyjść „w poszukiwaniu zaginionego katastru". Tak jak niegdyś państwo podniosło VAT, tak teraz nasi radni (wiem, mam napisać, że „nie wszyscy") sięgnęli do kieszeni mieszkańców. Podnosząc podatek od nieruchomości, których mamy w mieście coraz więcej. Jest więc z czego czerpać. Większość mieszkańców raczej nie będzie mieć wyjścia i „miasto" doskonale o tym wie. Bo jeśli obywatel zarobi na koniec miesiąca mniej, to i mniej od zarobków zapłaci podatku. Z nieruchomościami tak się nie da. Niezależnie od dochodów większy podatek zabulić trzeba. Zastanawiam się, jaki jest metraż Filharmonii, podziemi Dominanty albo Nova Parku?
Podwyżki podatków zmniejszają jednak patriotyzm mieszkańców do własnej ojczyzny, także tej lokalnej. Takimi decyzjami politycy (nie wszyscy, kolejny raz powtarzam) wyganiają własnych obywateli do rozsądniej rządzonych krajów. Z ekonomią żartów nie ma, tak jak i nie ma „darmowego lunchu". Za wszystko wcześniej czy później ktoś nam wystawi fakturę. Nasi radni (tym razem – wszyscy!) sobie dla efektu odebrali bezpłatne przejazdy komunikacją, za to – przecież nie z własnej kieszeni – "ufundowali" ku naiwnemu zadowoleniu mieszkańców bezpłatne przejazdy na cmentarz we Wszystkich Świętych. Za darmo jechała emerytka, która i tak z racji wieku jeździ za friko, jak i właściciel mercedesa oraz kantoru w centrum. Lecz autobusy nie jeździły w ten dzień na deszczówkę, a kierowcom, którzy także mają obciążone nowym wyższym podatkiem mieszkania, zapłacić wypada. Za takie populistyczne rozwiązania ostatecznie zapłacimy wszyscy. Przy okazji można się zastanowić, czemu to nowe-stare tramwaje mamy „kupować" na kolejny kredyt? Wiecie, kto go będzie spłacać? Bo ja, patrząc w lustro, już wiem.

Lecz nie wszystko idzie w górę. Oto uległ obniżce podatek od... środków transportu. Ten akurat dotyczy w praktyce przedsiębiorców, więc przeciętny mieszkaniec znowu cieszyć się nie ma z czego. Oczywiście władze wierzą, że dzięki temu pod naszą banderą, przepraszam – na naszych blachach – pływać zacznie flota transportowa z miejscowości ościennych. Znaczy – jeździć. Tylko co z tego wyniknie? Oczywiście dokładnie to samo – jak i podwyżka podatku od nieruchomości ma to zwiększyć wpływy do miejskiej kasy. By łatać dziurę w budżecie, ewentualnie czasem dziury w drogach. Bo tę bańkę na obywatelskie wnioski do budżetu to radni (niektórzy, dodaję, by znów się ktoś nie obraził), dają nam... z naszej własnej kieszeni! Państwo to rozumieją?
Za to 15 baniek świeżego kredytu mamy spłacać dopiero w 2014 roku. Tak się składa, że będzie to rok wyborów, jest więc „nadzieja", że w razie kłopotów problem spadnie na barki „nowej" władzy. Ona się będzie ewentualnie martwiła prezentem zostawionym przez poprzedników. Jest to niewątpliwie „rolowanie" miejskiego długu kredytem „konsolidacyjnym". Jego marketingowa nazwa to „kredyt na zrównoważenie miejskiego budżetu". Czyli – „ucieczka do przodu"?! Trudno jednak orzec, czy mamy inne wyjście wskutek kryzysu i generujących nowe koszty inwestycji? Nadzieja tylko w ożywieniu gospodarczym, choć ta nadzieja może być jak ta przysłowiowa matka. Znowu więc wydawać będziemy jeszcze nie zarobione pieniądze.
Napisałem wcześniej, że to nie ci, którzy zadłużają budżet, będą te długi spłacali. Tylko społeczeństwo i następne tego społeczeństwa pokolenie. Więc co? Kupujmy większe mieszkania i budujmy większe domy, by wspomóc miasto w dochodach! Wszak będzie to działanie patriotyczne, które daje nadzieję, że dzięki temu te następne pokolenia będą miały troszkę mniej do spłaty. Chyba że pozbędziemy się drugiego członu nazwy i przed wierzycielami zaczniemy palić głupa, że nie odpowiadamy za długi miasta z ogonkiem „Wielkopolski"? Niech żyje polityka grubej kreski! Albo lepiej – życia na jeszcze grubszą kreskę! Gierkowskie długi właśnie udało się państwu spłacić. Co wcale nie oznacza, że trzeba zaciągać kolejne. Raczej wskazana jest partyjna czujność w tej sferze działalności. Tylko czy nasze „miasto" to rozumie?

 

GRZEGORZ MUSIAŁOWICZ

Popularne posty z tego bloga

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Komarnicki chce być kanonizowany ! Ale najpierw celuje honorowego obywatela ...

Były komunistyczny aparatczyk w drodze po kolejne zaszczyty. Lokalni decydenci zastanawiają się,  czy nie będzie to pierwszy krok do żądania koronacji lub rozpoczęcia procesu beatyfikacyjnego. Bardziej wtajemniczeni obawiają się nawet, czy rezygnacja z urzędu biskupa diecezjalnego przez Stefana Regmunta, to nie jest pierwszy krok w drodze PZPR-owskiego aktywisty po zaszczyty kościelne...                      ...bo skoro Władysławowi Komarnickiemu nie wystarczają już zaszczyty świeckie, to jest obawa iż sięgnie po te, które dotychczas zagwarantowane były głównie dla duchownych. W tym wieku i tak „ już nie może ”, a żonę bez problemu mógłby umieści ć w klasztorze sióstr klauzurowych w Pniewach. Fakty są takie, że do przewodniczącego Rady Miasta Roberta Surowca wpłynęły cztery wnioski o nadanie W. Komarnickiemu tytułu „ Honorowego Obywatela Gorzowa Wielkpolskiego ” i gdyby nie rozsądek niekt...

Znamy Jerzego i Annę, a teraz jest także Helenka Synowiec

Dzieci z polityką nic wspólnego nie mają, ale gdy w rodzinie wybitnych prawników i znanych polityków pojawia się piękna córka, nie jest to temat obojętny nad Wartą dla nikogo. Mecenas Synowiec ma powody do radości, jego urocza żona i matka Anna jeszcze więcej, a mieszkańcy Gorzowa powinni mieć nadzieję, że za kilkanaście lat, także ich córka mocno dotknie Gorzów swoją obecnością... ...bo choć dzisiaj Helenka Synowiec jest jeszcze osobą nieznaną, to za kilka lat będzie bardzo obserwowaną. Jednych takie podejście irytuje, ale ponad wszelką watpliwość w Gorzowie nikt z nazwiskiem „Synowiec”, nie może być kimś przeciętnym. „ Przedstawiam Wam nowego członka mojej rodziny córeczkę Helenkę – gorzowiankę, która urodziła się 11.10.2016 r, o godz. 8:35 ” – ogłosiła na portalu społecznościowym Anna Synowiec . Ktoś powie, że to nie temat, ale to jest właśnie temat, gdyż nikt z bohaterów nie jest przeciętny: ani ojciec, ani matka, ani nawet córka.          ...