Przejdź do głównej zawartości

Chłop potrafi wydoić nie tylko krowę

Ludowe synekury doją publiczne budżety do granic możliwości. „Chłop ma swoją godność” – powiedzą PSL-owcy, ale wtedy należy odpowiedzieć: „A państwo swoje możliwości”. Najgorsze jest to, że w wielu przypadkach nie ma sposobu na to, by chłopów „odspawać” od intratnych stanowisk, bo Polskie Stronnictwo Ludowe, to zespół „mistrzów świata” w dojeniu publicznej kasy z instytucji publicznych…

Nawet logo Gorzowskiego Rynku Hurtowego nawiązuje do chłopskiej partii...
Mylą się ci, którzy twierdzą iż partia Janusza Piechocińskiego jest aktywna tylko w gminach wiejskich. Jej działacze radzą sobie doskonale w miastach oraz spółkach akcyjnych, gdzie nie przerzuca się snopków słomy, ani nawet worków pieniędzy, ale dokonuje wielomilionowych przelewów. Przykład pierwszy z brzegu, to Gorzowski Rynek Hurtowy S.A., gdzie od 15 lat funkcję wiceprezesa sprawuje chłopski nominat Stanisław Marek. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że jego roczne wynagrodzenie (114 240 zł) wynosi prawie tyle samo co zysk spółki za ostatni okres (123 000 zł), chociaż spółka nie potrzebuje dwóch prezesów, a on sam ma „prezesowską” umowę na czas nieokreślony i jest w trakcie ochrony przedemerytalnej. Podobnie były prezes spółki Ryszard Bronisz - co prawda nie z PSL, lecz dawnej Unii Wolności - który zarabia niewiele mniej, ale również posiada „prezesowską” umowę na czas nieokreślony i jest pod ochroną przedemerytalną. Oznacza to, że spółka w której Gorzów ma absolutnie najwięcej udziałów wypracowuje zysk na poziomie stu kilkudziesięciu tysięcy złotych, a jej dwóch prezesów – którzy obecnemu prezesowi GRH Mariuszowi Domaradzkiemu raczej nie pomagają, lecz przeszkadzają – zarabia rocznie ponad dwieście tysięcy złotych. Gdzie tu zysk ? Zyskiem jest dwóch twardogłowych "prezesów". „Dlatego zmieniliśmy statut, by zarząd był jednoosobowy, ale ci panowie i tak będą jeszcze pobierać wynagrodzenia, gdyż chronią ich przepisy dotyczące wieku przedemerytalnego” – mówi jeden z członków rady nadzorczej GRH. Co na to prezes ? „Nie komentuję wewnętrznych spraw spółki, ale potwierdzam, że zmiana statutu pozwoli na przyszłość zapobiec dziwnym sytuacjom, które mają obecnie miejsce” – powiedział NW prezes Domaradzki. Ale przecież PSL-owskie „chłopstwo” jest wszędzie. Tylko pobieżna analiza składu Zarządu Wojewódzkiego PSL oraz struktur powiatowych, pokazuje iż praktycznie nie ma tam rolników, a jedynie beneficjenci publicznych budżetów. Listę otwiera szefowa lubuskiego PSL Jolanta Fedak, która po odstrzeleniu z centrali otrzymała posadę szefowej rady nadzorczej Kostrzyńsko Słubickiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej. Nie czuje się tam osamotniona, gdyż szefem tej instytucji z pensją - bagatela - 25 000 złotych - został inny członek ZW PSL Artur Malec. Dobrze mają się inni przedstawiciele środowiska chłopskiego w województwie lubuskim, choć po takim sformułowaniu Wincenty Witos przewraca się raczej w grobie, bo "na publicznym" są też zastępcy J. Fedak: Maciej Szykuła - wicemarszałek województwa, Anna Urbaniak - komendant OHP oraz Józef Kruczkowski - Starosta Gorzowski. Jeśli do tego grona dorzucić skarbnika PSL-u i członka Zarządu Województwa Stanisława Tomczyszyna oraz sekretarza i burmistrza Michała Deptucha, to gołym okiem widać iż ze zwykłymi ludźmi, rolników nawet nie warto wspominać, członkowie władz lubuskiego PSL mają tyle wspólnego, co minister transportu z kierowcą z Ciecierzyc. To jednak nie wszyscy członkowie partii chłopskiej "przy korycie", bo jest ich w regionie znacznie więcej: Elżbieta Kwaśniewicz - jako szef Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, Roman Koniec w charakterze wiceszefa Agencji Nieruchomości Rolnych czy wreszcie Roman Gawlik (dyrektor gorzowskiego Oddziału Agencji Rynku Rolnego) i Michał Stosik (wiceprezes Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej). Polskie Stronnictwo Ludowe, to przede wszystkim "posadodajnia”, która gwarantuje pieniądze poza budżetowymi dotacjami dla partii, które służą spłacie nałożonej przez PKW kary finansowej. Potrafią doić krowy, to wydoją też budżet…

Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...