Przejdź do głównej zawartości

Gorzów jako eldorado dla dyskontów i marketów

Gorzów - to absolutnie najlepsze miejsce do inwestowania w handel detaliczny, a spora liczba marketów i dyskontów niweluje skutki fatalnej sytuacji gospodarczej kraju. Gdyby nie podmioty handlowe, które traktują to miasto jak „ziemie obiecaną”, to wielu mieszkańców nie miałoby pracy. Czy warto i można to zmienić ? Pewnie tak, ale wymaga to czasu oraz zmiany mentalności tzw. elit. Dzisiaj uczą się języków, ale nie mają o czym mówić…
Można napisać wiele prac doktorskich oraz partyjnych programów na temat tego,
co powinno być i byłoby dobre dla miasta. Wydaje się jednak, że lepiej cieszyć się
tym, co jest - tysiącami miejsc pracy. W samym "Nova Park" i "Askanie" pracuje
ponad 1300 osób. Dobrze to czy źle ? Oczywiście, ze dobrze, bo Gorzów, to nie
Dolina Krzemowa, a tym bardziej Oxford...
Byłoby absurdem narzekać na to, że Gorzów jest jednym z najatrakcyjniejszych miejsc do inwestowania dla międzynarodowych korporacji, które prowadzą dyskonty. „To świadczy o dużej sile nabywczej gorzowskiego rynku oraz okolic, a także otwartości miasta na inwestycje” – mówi Nad Wartą prezydent Gorzowa Tadeusz Jędrzejczak, który - śmiało może powiedzieć - dzięki właśnie takiej, a nie innej polityce, doprowadził do sytuacji w której wielu mieszkańców ma pracę oraz stałe dochody. „Każdy dyskont i market, to jest siedem dni w tygodniu na przynajmniej dwie zmiany, a jak przeliczymy przez miejsca pracy, to będą to tysiące osób, które mają za co żyć i utrzymać rodzinę” – uważa prezydent Gorzowa. W liczącym 124 554 mieszkańców Gorzowie, jeden dyskont przypada na 5662 osoby, podczas gdy w innych miastach są to liczby diametralnie różne: w Płocku jest to jeden dyskont i market na ponad 11 tysięcy, a w Kielcach jeden podmiot na ponad 15 tysięcy. Dlaczego właśnie Gorzów ? „To bardzo atrakcyjne miasto do inwestowania, a każdy z naszych pięciu sklepów osiąga w nim jedne z najlepszych w Polsce wyników sprzedażowych” - powiedziała NW Marta Skolimowska z centrali NETTO Polska. Mówiąc wprost – Gorzów znalazł się w jednym rzędzie z miastami europejskimi oraz sąsiadami zza Odry. Według jednego z raportów „Gazety Wyborczej” gorzowski model jest niemal identyczny jak niemiecki, gdzie jeden dyskont przypada na 5-5,1 mieszkańców. Owszem, politycy chcieliby, aby w Gorzowie powstawały inne inwestycje – laboratoria, parki przemysłowe oraz oddziały specjalistycznych korporacji, lecz nie jest to jeszcze możliwe i sporo winy jest po stronie środowisk naukowych. „Kształcąc samych humanistów i językoznawców doprowadzamy do sytuacji w której potencjalny pracownik zna język, a nawet kilka języków, ale nie ma o czym mówić, bo na niczym się nie zna” – mówi NW jeden z polityków, który jednak chce pozostać anonimowy. „Przecież bardzo wiele miast stara się pozyskać inwestorów, ale nie udaje im się to i nie inwestują tam nawet dyskonty. Gorzów jest przyjazny dla każdego, kto chce inwestować i stworzy nowe miejsca pracy, które są dzisiaj dobrem najważniejszym” – mówi prezydent. Trochę inne zdanie na ten temat ma radny Prawa i Sprawiedliwości Robert Jałowy, którego najbardziej irytuje fakt, że dyskonty powstają tam, gdzie nie powinny. „Bałagan w planie zagospodarowania przestrzennego powoduje, że mamy w samym centrum miasta <Tesco>, a kilkanaście metrów dalej <Biedronkę>. Mi się to nie podoba, bo nie temu służy centrum miasta i te właśnie miejsca” – mówi polityk PiS. Jednocześnie podkreśla, że jeden dyskont, to tragedia dla kilku rodzinnych sklepów. „Ja jestem przeciw takiej ilości dyskontów, bo powodują one upadek niewielkich sklepów, a zyski i tak są wyprowadzane poza Polskę” – dodaje Jałowy. Co ciekawe, cytowani w raporcie „GW” właściciele niewielkich sklepów uważają, że sporo zyskują na istnieniu marketów i dyskontów. „Jak ktoś idzie do <Lidl>-a lub <Netto>, to po drodze zachodzi i do mnie” – mówi właściciel sklepu z alkoholem na osiedlu Staszica.  Czyli co, blokować czy umożliwiać inwestycje ? „Gdyby nie było podaży, to dyskonty by nie powstawały, a przecież mamy duże zainteresowanie kolejnymi inwestycjami” – uważa wiceprezydent Ewa Piekarz. I trudno odmówić jej racji, bo nawet gdyby ktokolwiek zdecydował się uruchomić jutro w Gorzowie specjalistyczne laboratorium, to nie zatrudni tam setek, a tym bardziej tysięcy mieszkańców, lecz co najwyżej kilkudziesięciu. Lepiej więc mieć tysiące miejsc pracy w marketach, niż tą samą ilość w okienku Powiatowego Urzędu Pracy. Oczywiście, chciałoby się więcej, ale - na to trzeba zapracować i wszystkie ręce powinny wiosłować, a nie służyć jedynie do wyborczym groźbom...

Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...