Polityczne mniemanie o sobie może uderzyć do głowy bardziej niż pół
litra wódki. Najgorsi są nauczyciele, związkowcy i lenie – gdy uda im się coś
osiągnąć, to kozaczą po całej linii. Mało kto jednak ma okazję być
wiceministrem, a gdy już się uda – to megalomania nie wali jak wódka, ale jak
spirytus…
![]() |
Odleciał - nie pierwszy raz, ale nielojalność względem Kazimierza Marcinkie- wicza, to już świństwo. Zawdzięcza mu prawie wszystko - i nie tylko on... |
Miało być familiarnie - na luzie
i z dystansem do siebie oraz poruszanych tematów. Wyszło słabo – dziennikarz przygotowany
jak zwykle doskonale, ale rozmówca spięty, nadmuchany megalomanią i kilka
centymetrów nad podłogą studia Radia Plus. „To
nie był dobry występ Piotrka, ale on jak to on: kiedyś uczył nas jak długi ma
być krawat, zawsze górne <c>, a teraz stał się trochę bufonem” – mówi
Nad Wartą dawny działacz stilonowskiej „Solidarności”, a wszystko w związku z
rozmową red. Romana Błaszczaka w „Fabryczna
19” z wieloletnim wiceministrem transportu, budownictwa i gospodarki wodnej Piotrem Styczniem. Karierę rozpoczynał
w „Solidarności” i Zjednoczeniu Chrześcijańsko-Narodowym, ale furory nie
zrobił. Ceniony jako prezes spółdzielni „Włókno”, ale jednak zawsze z boku.
Wszystko zmieniło się w 2005 roku, gdy premierem został jego mentor i lider
gorzowskiego środowiska endeków Kazimierz
Marcinkiewicz. Powołał go – zapewne słusznie, gdyż Piotr Styczeń jest
jednak praktykiem i teoretykiem w zakresie budownictwa – na stanowisko
wiceministra. Ten jednak w audycji R. Błaszczaka udawał Greka i śmiało można
stwierdzić, że zachował się nawet nielojalnie. Czy przyznawanie się do byłego
premiera, to wstyd ? Według nadmuchanego bufonadą „wiceministra z gminu” niestety
tak. „Widuję się z byłym premierem bardzo
rzadko, raz w roku. Ostatni raz widziałem go w Ambasadzie Francji, gdy odbierał
<Legię Honorową>” – skonstatował były pracownik „Stilon”-u, który
Gorzów traktuje, jak traktuje: „Gorzów,
to urlopowo” – uważa P. Styczeń. Trochę chamstwo, ale jak na przeciętnego związkowca,
to i tak błyskotliwie i przez bibułkę. Potem było już tylko gorzej, choć
bohater rozmowy sam miał w życiu nie małe problemy. „Czy pan się wstydzi Kazimierza Marcinkiewicza ?” – indaguje dziennikarz.
„Zbyt mało wiem, aby moje przekazy były
oparte o prawdę. Proponuję bezpośrednią rozmowę z Kazimierzem Marcinkiewiczem(…).Nie
jestem człowiekiem Marcinkiewicza, ale przyznaję się, ze znałem Marcinkiewicza”
– stwierdził. Trudno o refleksję, że wypowiedzi wiceministra Piotra Stycznia to
wyraz największej prostytucji politycznej w historii miasta, a poziom wody
sodowej, która uderzyła mu do głowy – znacznie przewyższa zasoby magazynowe producenta
„Nałęczowianki”. Można byłego premiera nie kochać, można go krytykować i
potępiać, ale nie powinno się go krytykować, gdy zawdzięcza mu się dosłownie
wszystko. Czy były związkowiec ze „Stilon”-u, noszący się jak minister, ma
gorzowskie plany ? „Wydaje się, że mam
pozycję człowieka, który może dostać polecenie wykonania pracy w dowolnym
miejscu, ale muszę mieć do wykonania ważne zadanie” – odpowiedział wiceminister
red. Błaszczakowi, który musiał mieć sporo cierpliwości, by nie parsknąć
śmiechem wobec osoby, którą zna od wielu lat i do samego końca chciał być
wyrozumiały. Dlaczego przyjeżdża do Gorzowa ? „Jest cudownie, bo nikt mnie nie rozpoznaje” – powiedział gość,
którego nie rozpoznają nawet gorzowscy politycy, a warszawscy nie wiedzą o jego
istnieniu…