Przejdź do głównej zawartości

Nieopierzone myśli o szczerości w polityce

Kurwa, jaka prawda ? Przecież wy wszyscy łżecie, ale przyznać się do błędu nie potraficie!”. Oniemiałem. Postanowiłem grzecznie zapytać. „O kim to tak ostro?”. Taksówkarz mi na to, wciąż słuchając radiowych wiadomości, bardzo lapidarnie: „Jak to? O tych kurwach, politykach!”. Koniec. Kropka. Nic dodać i nic ująć. Chodzi więc o prawdę i odrobinę szczerości w polityce. Korzystając z sezonu ogórkowego kilka myśli nieopierzonych …

W swoim życiu mocno rozrabiałem. Najpierw na początku wieku, gdy przez własną głupotę stałem się bohaterem obyczajowego skandalu i „okładką” ogólnopolskiego tabloidu. Później w 2004 roku, gdy stanąłem oko w oko przed prokuratorem, a potem niezawisłym sądem. Nigdy nie szukałem winnych, choć nie zawsze było tak, jak chcieliby tego dziennikarze. Kuliłem uszy po sobie i absolutnie szczerze żałowałem – czy to w „Gazecie Wyborczej” czy też na konferencji prasowej. Kolokwialnie rzecz ujmując: gdy „dawałem dupy” - w przenośni i dosłownie – przyznawałem się do tego i nie szukałem winnych poza sobą, ale tylko w sobie. Nie mówiłem więc: jak poseł Elżbieta Rafalska w sprawie „Afery Surmacza”– „To hucpa i nie mówmy tutaj o żadnych stratach dla miasta”, nie oskarżałem jak ekswiceminister Marek Surmacz – „To polityczna nagonka tych, którzy chcą mnie wyeliminować”. I tak dalej i tak dalej. W zasadzie nie od dziś wiadomo, że uczestnicy lubuskiego życia publicznego kłamią często, namiętnie i nieudolnie, a my wszyscy: społeczeństwo, dziennikarze i publicyści zajadamy się tymi ich pięknymi deklaracjami jak krowa ziemniaczanymi łętami. Sala Filharmonii Gorzowskiej nie jest wystarczająco duża, by pomieścić wszystkie kłamstwa gorzowskich i lubuskich polityków. „Cóż to jest prawda?” – zapytałby po dwóch tysiącach lat rzymski namiestnik Piłat, a filozof i ksiądz w jednej osobie Józef Tischner odpowiedziałby mu, że są trzy święte prawdy: świento prawda, tys prawda i gówno prawda. Narzekam, choć zdaję sobie sprawę, że głową muru nie przebiję, a szczerości w polityce nie oczekują nawet wyborcy. „Człowiek nie jest ani aniołem, ani bydlęciem, ale kiedy wierzy iż jest aniołem, to staje się bydlęciem” – głosi Blaise Pascal, a wyborcy, niczym w zbiorowej hipnozie, oczekują iż rządzić będą nimi tylko tacy, co to uważają się za aniołów. Sprawę rozjaśnił ostatnio sam premier Donald Tusk, wypowiadając się w „GW” na temat OFE. „Jeśli chcecie żebym przegrał wybory, to namawiajcie mnie dalej, że ogłoszę ludziom to, czego się obawiają” – powiedział. Czyli co – hulaj dusza, piekła nie ma ? Kto czytał orwellowski „Folwark zwierzęcy”, ten wie doskonale, że jeden Squealer – krzykacz i bezkrytyczny dla siebie mówca – potrafi naprawdę wiele, a jego szefowie: Napoleon i Snowball, to już mistrzowie tego, co nazywamy nieszczerością, zakłamaniem oraz manipulacją. Daję tu garść myśli na szybko, ale sam nie wierzę iż jakakolwiek zmiana jest możliwa. Politycy handlują ściemą, my o tym wiemy, oni o tym wiedzą, społeczeństwo o tym wie, ale prawda jest niepopularna i sprzedaje się słabo. Efekty ? „Zwierzęta w ogrodzie patrzyły to na świnię, to na człowieka, potem znów na świnię i na człowieka, ale nikt już nie mógł się połapać, kto jest kim – pisze George Orwell, co jak ulał pasuje do tego, co na co dzień mówią i robią lubuscy politycy. Prawdę, szczerość, a nawet prawo do błędów – traktują jak kometę Halleya: ładna, ale wystarczy raz kiedyś. Ot, pierwszy przykład z brzegu, gdy gorzowski lider rządzącej krajem partii o godz. 8:06 - w dzień wydania wyroku Sądu Apelacyjnego w Szczecinie – wysyła do prezydenta Tadeusza Jędrzejczaka SMS-a z treścią: „ Wierzę Tadeusz, że dzisiaj w Szczecinie nie stanie ci się żadna krzywda”, by godzinę po uniewinniającym i uchylającym dla prezydenta Gorzowa wyroku mówić w mediach coś zgoła innego: „Stała się dla Gorzowa rzecz najgorsza z możliwych”. Prawda w ustach tego czy innego posła, senatora i radnego, to zjawisko tak osobliwe, co kaktus wyhodowany na dłoni. Generalizuję i zdaję sobie z tego sprawę,  bo nie wszyscy politycy są tacy sami, a niektórzy potrafią nawet zaimponować. Osobiście cenię za to Jana Kaczanowskiego, co to popełnił błąd i dał się złapać, ale nie hamletyzował, lecz złożył mandat – choć skala jego przewinienia była znacznie mniejsza niż M. Surmacza. Reasumując – walka o prawdę w ustach polityków, albo chociaż szczyptę pokory i samokrytycyzmu, to przysłowiowe kopanie się z koniem. Zły pieniądz zawsze będzie wypierał ten dobry, ale dzięki temu jest chociaż o czym pisać. Gdybym jednak kogokolwiek zaraził i namówił do szczerości, to od razu ostrzegam: dozujmy, róbmy to z głową i mądrze. Inaczej niż Ilona Felicjańska w jednym z plotkarskich portali. „Mój mąż kazał sobie robić laskę, bo jestem jego żoną” – powiedziała w przypływie szczerości, której raczej nie polecam. Bez przesady - lekcją niech będą słowa kanclerza Otto von Bismarcka:  „Lepiej, żeby ludzie nie wiedzieli jak się robi kiełbasę i politykę”…

ROBERT BAGIŃSKI

Popularne posty z tego bloga

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Komarnicki chce być kanonizowany ! Ale najpierw celuje honorowego obywatela ...

Były komunistyczny aparatczyk w drodze po kolejne zaszczyty. Lokalni decydenci zastanawiają się,  czy nie będzie to pierwszy krok do żądania koronacji lub rozpoczęcia procesu beatyfikacyjnego. Bardziej wtajemniczeni obawiają się nawet, czy rezygnacja z urzędu biskupa diecezjalnego przez Stefana Regmunta, to nie jest pierwszy krok w drodze PZPR-owskiego aktywisty po zaszczyty kościelne...                      ...bo skoro Władysławowi Komarnickiemu nie wystarczają już zaszczyty świeckie, to jest obawa iż sięgnie po te, które dotychczas zagwarantowane były głównie dla duchownych. W tym wieku i tak „ już nie może ”, a żonę bez problemu mógłby umieści ć w klasztorze sióstr klauzurowych w Pniewach. Fakty są takie, że do przewodniczącego Rady Miasta Roberta Surowca wpłynęły cztery wnioski o nadanie W. Komarnickiemu tytułu „ Honorowego Obywatela Gorzowa Wielkpolskiego ” i gdyby nie rozsądek niekt...

Znamy Jerzego i Annę, a teraz jest także Helenka Synowiec

Dzieci z polityką nic wspólnego nie mają, ale gdy w rodzinie wybitnych prawników i znanych polityków pojawia się piękna córka, nie jest to temat obojętny nad Wartą dla nikogo. Mecenas Synowiec ma powody do radości, jego urocza żona i matka Anna jeszcze więcej, a mieszkańcy Gorzowa powinni mieć nadzieję, że za kilkanaście lat, także ich córka mocno dotknie Gorzów swoją obecnością... ...bo choć dzisiaj Helenka Synowiec jest jeszcze osobą nieznaną, to za kilka lat będzie bardzo obserwowaną. Jednych takie podejście irytuje, ale ponad wszelką watpliwość w Gorzowie nikt z nazwiskiem „Synowiec”, nie może być kimś przeciętnym. „ Przedstawiam Wam nowego członka mojej rodziny córeczkę Helenkę – gorzowiankę, która urodziła się 11.10.2016 r, o godz. 8:35 ” – ogłosiła na portalu społecznościowym Anna Synowiec . Ktoś powie, że to nie temat, ale to jest właśnie temat, gdyż nikt z bohaterów nie jest przeciętny: ani ojciec, ani matka, ani nawet córka.          ...