Przejdź do głównej zawartości

Jest odwołanie od wyborów w lubuskiej Platformie Obywatelskiej

Nic jeszcze nie jest oczywiste – wybory w lubuskiej Platformie Obywatelskiej zostały dzisiaj zaskarżone, a ostateczne rozstrzygnięcie należeć będzie do Zarządu Krajowego PO. Nie jest tajemnicą, że ich powtórzenie może być tylko formalnością, a wszystko za sprawą „białoruskich standardów” w wykonaniu ludzi „Samoobrony” i ekscentrycznego hodowcy wilczurów ze Świebodzina…


Wygrała Bożenna Bukiewicz, wspierali ją cyniczni ludzie od "mokrej roboty",
ale wszystko może się jeszcze wydarzyć - przecież to standardy białoruskie.
Szkoda tylko mądrego i kompetentnego - dotychczas i chyba, posła W. Sługockiego...
Pismo oficjalnie trafiło do biura krajowego Platformy Obywatelskiej wczoraj, ale premier Donald Tusk, zapoznał się z nim dopiero dzisiaj. Chodzi o „białoruskie standardy”, które zaprezentowało podczas głosowania trzech przewodniczących struktur powiatowych PO: Maciej Nawrocki, Leszek Turczyniak i Tomasz Możejko – cała trójka na polityczno-finansowym pasku przewodniczącej Bożenny Bukiewicz. „Trzy powiaty zostały pozbawione możliwości swobodnego i tajnego oddania głosu. Ich akt głosowania był kontrolowany przez przewodniczących struktur powiatowych” – można przeczytać w piśmie, które dzisiaj czytał premier D. Tusk. Autorzy odwołania precyzują wprost o kogo im chodzi, a jedną z osób jest niedawny sprzedawca butów, potem działacz zamieszanej w seksaferę „Samoobrony”, a dzisiaj protegowany nowej przewodniczącej PO M. Nawrocki. „Stał w strefie pomiędzy stolikami, gdzie odbierano karty, a miejscem do głosowania tajnego, praktycznie uniemożliwiając swobodne przejście. Kierował przy tym delegatów na krzesła, każąc im zakreślać kandydata, kontrolując tym samym dokonanie wyboru” – piszą autorzy odwołania. Obecni na sali delegaci, co podkreślają w swoim piśmie do władz krajowych stronnicy wiceministra Marcina Jabłońskiego, nie mieli swobody głosowania i minimum niezależności, a wszystko z powodu ustawiania zjazdu: obecność ochroniarzy, uniemożliwianie wniesienia kotar, odbieranie głosu, zagłuszanie. Bohaterem najgorszych praktyk okazał się znany blogowi Nad Wartą "manipulator" – zdolny do wykonywania kilkunastu telefonów tylko po to, aby ukryć swoją wstydliwą rolę w tej lub innej nominacji np. na doradcę ważnego urzędnika – poseł na Sejm RP, „polityczna wydmuszka” i „ideowe nicWaldemar Sługocki. „Zero autorefleksji i maksimum wazeliny. Ludzie dawnej <Samoobrony> to przy Sługockim kandydaci do Nobla ze wszystkich dziedzin. Jest mężczyzną, ale o dziewczynach takich jak on mówi się <strażniczki runa leśnego> i na niektórych trasach jest ich sporo, bo też grzybów jest teraz dużo” – mówi z przekąsem jeden z polityków. „Pogratulowałem mu tylko towarzystwa” – mówi znów inny polityk. Delegaci zwrócili też uwagę na udział w wyborach  - używając jego własnego porównania w stosunku do Joachima Brudzińskiego - potencjalnego mistrza „olimpiady <ćwoków>” posła Stefana Niesiołowskiego, który ich zdaniem nie miał do tego uprawnień, a także na inne nieprawidłowości m.in. przesunięcie wyborów o niemal tydzień wcześniej. Zarząd partii zajmie się sprawą już wkrótce, ale zdaniem rozmówców NW wynik rozstrzygnięcia będzie zależny od wyborów na Dolnym Śląsku. „Rola Schetyny będzie tu kluczowa i od tego właśnie zależy to, czy władze partii uznają jawne manipulacje Bukiewicz i nakażą powtórzenie wyborów, czy raczej przychylą się do utrzymywana przy politycznym życiu leciwej Bukiewicz” – mówi informator. Podsumowaniem całości, a przy tym wątpliwych standardów całej lubuskiej PO jest sformułowanie odwołania w którym autorzy obnażają partyjny nepotyzm i polityczną korupcję. „Część osób to podwładni lub członkowie ich rodzin zatrudnieni w agencjach rządowych zarządzanych przez Nawrockiego i Możejkę. Inne osoby z tych powiatów to dzierżawcy lub nabywcy gruntów Agencji Nieruchomości rolnych w województwie lubuskim”. Sygnatariusze odwołania odmówili komentarza, argumentując to chęcią wyciszenia sytuacji i nadzieją na to, że obserwatorzy nie byli ślepi. „Przecież wszystko to widzieli osobiście i wiedzą, że to co napisaliśmy, to prawda” – mówi jeden z nich. 

Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...