Przejdź do głównej zawartości

"Tylko Gorzów" ma już czterech członków...

„Ja się nazywam Jacek Bachalski i prowadzę Stowarzyszenie <Tylko Gorzów>” – rozpoczął w Telewizji „TELETOP” po długiej przerwie i banicji na obszarach politycznego obciachu, lider tej organizacji Jacek Bachalski, który jeszcze rok temu miał szansę zarazić mieszkańców Gorzowa aktywnością obywatelską bez względu na poglądy, opcje polityczne oraz partyjne sympatie. Po mieście chodzi anegdota, że właściciel nie zaprosił na konferencję prasową dziennikarzy redakcji, której jest właścicielem...
Były poseł i senator J. Bachalski miał sukcesy i gdyby rządził PO do dzisiaj,
to nic nie byłoby takie same. Dzisiaj sam nie wie kim jest i kim chce być, po-
dobnie jak jeden z najlepszych prawników w tej części Polski J. Synowiec. Nic
nie musi, ale jednak bardzo coś chce, choć wychodzi mu słabo, a nawet wcale.
Inaczej eksposeł J. Kochanowski - on odlicza miesiące do emerytury, a potem
powietrze zejdzie. I dobrze, zasłużył na odpoczynek...
Tym razem, nie wiadomo czy jako lider „Europy Plus” czy „Tylko Gorzów”, Jacek Bachalski powrócił w roli animatora dyskusji na temat szkolnictwa wyższego, a przy tym – mógł się pochwalić poważnym wzrostem liczebności organizacji, którą kieruje. Stowarzyszenie „TG” ma już razem z nim czterech członków – eksposła SLD Jana Kochanowskiego, radnego Platformy Obywatelskiej i uznanego adwokata Jerzego Synowca oraz młodzieżową aktywistkę, czy też „społecznicę”- jak to określił lider wszechpotężnej organizacji – Aleksandrę Franc. „Uważam, że teza prezydenta Gorzowa, by przyszłą Akademię Gorzowską budować wokół Akademii Wychowania Fizycznego jest błędna i szkodliwa, ponieważ wszystkie gorzowskie środowiska powinny skupić się, by przyszłą uczelnię budować wokół PWSZ-u” – rozpoczął znany prawnik, a ostatnio "akwizytor" poszukujący partii lub stowarzyszenia, które zechciałaby go w przyszłorocznych wyborach wystawić na pierwszych miejscu listy wyborczej. Historia pokazuje, że nawet taka pozycja nie gwarantuje mu rezultatu, a w związku z powyższym – musi kombinować ze wszystkimi. „Wszyscy zjednoczmy się wokół Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej” – zaapelował wybitny prawnik i adwokat, ale niżej niż przeciętny samorządowiec. Nie inaczej najlepszy gawędziarz wśród polityków i polityk wśród gawędziarzy Jan Kochanowski, co to postanowił się postawić i skrytykować prezydenta Tadeusza Jędrzejczaka. „Kolejny raz dzielimy środowiska i uczelnie, które mogły się same domówić” – mówił polityk, który co prawda przyznał iż Akademia Wychowania Fizycznego w Gorzowie Wlkp. ma problemy finansowe, ale już zapomniał dopowiedzieć, kto i kogo promował swego czasu na stanowisko kanclerza tej uczelni, co skończyło się katastrofą znaną w mieście niemal wszystkim. „Jak nie mogą się dogadać środowiska akademickie w Gorzowie, to ściągnijmy filię uniwersytetu z innego kraju i tyle. Mi się ten pomysł bardzo podoba” – powiedział bez entuzjazmu innych, absolwent Akademii Nauk Społecznych przy Komitecie Centralnym Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, która – bynajmniej i bezsprzecznie – nie była filią Uniwersytetu Oxfordzkiego czy też Georgetown University, ale – jeśli już czegokolwiek – to uczelni radzieckich. W tym kontekście najuczciwiej i szczerze brzmią tezy ekslidera PO Jacka Bachalskiego, który akademicką przyszłość Gorzowa widzi chyba najlepiej i najbardziej realnie. Więcej, dostrzega fałsz i wodolejstwo wszelkich dyskusji.  „Trzeba wyjść poza Gorzów, myśląc o tworzeniu uczelni nowej. Może warto pomyśleć o takiej uczelni, jak to ma miejsce w USA – takiej stanowej, a w naszym przypadku wojewódzkiej. Nie zamykajmy się w idei akademii o której wszyscy tylko gadają od lat. Trzeba wyjść nawet poza antagonizm zielonogórsko-gorzowski” – powiedział polityk, który jeszcze niedawno udowadniał w mediach, że Gorzów nie ma żadnego interesu, by dalej znajdować się z Zieloną Górą w jednym organizmie administracyjnym. Ot i dyskusja, której słuszną i racjonalną puentą powinno być zdanie mec. Synowca: „Nie stać nas na kilka uczelni, ale na jedną”. Oby tylko go słuchali ci, którzy dziś modlili się w Katedrze, a potem paradowali w gronostajach…


Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...