Przejdź do głównej zawartości

Szowiniści czy obywatele ?

Cechą społeczeństwa otwartego jest to, że potrafi wykorzystywać wiedzę o sobie do samodoskonalenia się. Dochodzenie do takiego zorganizowania się jest procesem trudnym i długotrwałym.
Chociaż można znaleźć daty graniczne kiedy w Polsce odrzuciliśmy poprzedni system ustrojowy, pewnie był to dzień podpisania porozumień sierpniowych, wybory 4 czerwca i okrągły stół. Wraz z tymi wydarzeniami jednak z mentalności ludzi nie zniknął poprzedni system klasowy, nie zniknął wraz z reformami Leszka Balcerowicza i Jerzego Buzka, które zapoczątkowały wolność gospodarczą i samorządową.
Niektórych zasad społeczeństwa otwartego albo jak kto woli obywatelskiego nadal musimy się uczyć. Czasem brakuje nawet definicji elementarnych pojęć opisujących społeczeństwo. Poprzednie, takie jak chłopi, robotnicy, inteligencja zastępujemy nowymi ale ciągle w konwencji podziału klasowego. Dawny chłop to „należący do KRUS”, robotnik, to „należący do ZUS”, inteligencja to „elita na umowach śmieciowych”. Stąd mamy różne problemy tożsamości, bo jak na przykład ma się odnaleźć w społeczeństwie świeżo upieczony magister socjologii lub filozofii jeśli pracuje jako kasjer w markecie? Ma się utożsamiać z inteligencją czy z robotnikami? W społeczeństwie obywatelskim nie ma możliwości dokonania takiej klasyfikacji. Organizowanie się społeczeństwa otwartego polega na innej zasadzie. Awans zawodowy i społeczny, bogacenie się jest czymś pożądanym, a najważniejszą zasadą jest tworzenie wszystkim równych szans. Nam jednak doskwiera ciągle w drodze do społeczeństwa otwartego mentalność  i nawyki wyniesione z minionych czasów. Demokrację chcemy utrzymać przez gromadzenie „szabel wyborczych”, a wiadomo, że szablą można się podpierać ale trudno na niej siedzieć. Stąd mandat społeczny do sprawowania władzy słaby i chwiejny. Rzetelne informowanie społeczeństwa zastępuje się pijarowską propagandą. W konsekwencji awansują miernoty, które są później sterowane z tylnego fotela. Przywódcy związków zawodowych jako żywo przypominają dawnych dygnitarzy partyjnych. Różnica jest tylko taka, że kiedyś przyznawano paczki świąteczne i talony na wczasy, a dzisiaj organizuje się wycieczki związkowe na demonstracje w Warszawie i rozdaje bony.
Jak wyjść z tego błędnego kręgu? Czy mamy szansę na organizację społeczeństwa w którym każdy może awansować z pucybuta na milionera nie kradnąc pierwszego miliona? Spotkałem się już z opinią, że stawianie trafnych diagnoz nic nie znaczy. To również myślenie z poprzedniego ustroju. Jeśli społeczeństwo nie wie czegoś o sobie wtedy nie wie co trzeba zmienić. Wiedzieć, to również rozumieć, dlatego proszę aby Przewodniczący Sejmiku Województwa Lubuskiego pan Tomasz Możejko wyjaśnił jak doszedł do tego, że w Gorzowie mieszkają szowiniści. Będziemy wtedy o sobie coś wiedzieć i albo się obrazimy, albo coś u siebie zmienimy.
Dr MICHAŁ BAJDZIŃSKI

Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...